— Musimy pokonać jeszcze tylko ten kawałek lasu i będziemy w domu — oznajmiła Seiri. Neith spojrzał na nią z udawanym niedowierzaniem.
— Co za spostrzegawczość!
Kotka machnęła ogonem, śmiejąc się pod nosem. Towarzysze ich wyprawy znajdowali się już w obozie, pobiegli tam szybko, kiedy tylko go ujrzeli. Shine jeszcze nie dotarła, gdy nagle wszystko ucichło. Przystanęli i podnieśli uszy do góry, chcąc coś usłyszeć, ale nie dało to żadnego skutku. Poza szelestem liści, poruszanych drobnymi zrywami wiatru, i dźwiękami kilku pojedynczych ptaków, wszędzie panowała cisza, którą przerwał nagle głośny okrzyk bitewny Ciernistej Gwiazdy.
— Zostaliśmy zaatakowani! — wrzasnął przywódca, stojąc na gałęzi Wielkiego Drzewa i zeskoczył z niej szybko, rzucając się w wir walki. Shine rzuciła szybkie spojrzenie w tył, gdzie znajdowali się Seiri i Neith, zastygli w bezruchu pod wpływem strasznej wieści. Bała się, że nie dadzą sobie rady z presją. W obozie zakotłowało się, nieznane jej koty wymieszały się z pobratymcami. Ulżyło jej, gdy zobaczyła Jabłkową Łapę i Wiśniową Łapę bezpiecznych, stojących obok legowiska uczniów, Nie zdążyli się jeszcze nauczyć prawie żadnej z technik walki, zostali mianowani na uczniów właściwie niedługo przed nią! Ona sama ledwo co umiała złapać mysz, a co dopiero zaatakować wojownika! Chociaż… Obce koty nie wyglądały na wojowników Klanu Zmierzchu i pachniały obco. Skądś znała tę woń… Ostry dym, sól i krew na ich łapach. Czy pochodzili z miasta?
Rdzawy Ogon wściekle uderzała pazurami ładną, szylkretową kotkę o błyszczących, zielonych oczach. Nieznajoma podniosła się nagle i przetoczyła po ziemi, a kiedy Rdzawy Ogon próbowała zorientować się w sytuacji, kopnęła ją tylnymi łapami w pysk, tak, że wojowniczka się zatoczyła. Jasna Pręga stała naprzeciwko małego, szarego kota o gładkiej sierści i syczała groźnie na niego, udając ataki, aby go sprowokować. Średni, czarny kot atakował Gasnącą Chmurę, która stała przed żłobkiem na straży kociąt razem z Paprociowym Sercem. W środku kuliły się kociaki, bojaźliwie wyglądając i patrząc na walkę.
“Te koty nie mają w ogóle honoru!” - pomyślała wściekła Shine, zapominając, że niedawno sama nie miała bladego pojęcia o kodeksie wojownika. Zresztą, nawet podczas tej walki sama niewiele o nim wiedziała.
Powietrze wybuchnęło wrzaskiem Zabłoconej Stopy, gdy skoczył na niego stary, szary kot, ale wyglądający na groźnego. Wgryzł się on w bark wojownika. Shine zawahała się, po czym biegiem ruszyła w stronę. Została jednak odepchnięta przez złocistą, cętkowaną smugę. Lamparci Skok! Rzucił się na szarego kocura, aby pomóc swojemu bratu. W duchu odetchnęła.
Rozejrzała się i z przerażeniem zobaczyła Seiri i Neitha, samotnie odpierających ataki ciemnobrązowego kocura o doskonale widocznych, ostrych kłach. Radzili sobie znakomicie, zwłaszcza Seiri, która jak ognista ruda furia orała pazurami pysk napastnika. Podbiegła do nich i spróbowała zaskoczyć ich przeciwnika od tyłu. On jednak szybko odwrócił się i zauważył ją.
— A masz! — wrzasnął, machając łapą z wysuniętymi pazurami w jej stronę. W porę odskoczyła, za to jej ruch zdekoncentrował kota, dzięki czemu pozostali mogli drasnąć go od tyłu. Zaskowyczał i w bitewnym szale zaczął z zwiększoną prędkością atakować kilku wojowników naraz.
Wszystko to działo się tak szybko, że Shine nie nadążała z rejestrowaniem obrazów. Po całym obozie latały kępki futra, niektóre białe, inne rude, ale najwięcej było ciemnoszarych i brązowych. Nagle ktoś skoczył na nią od tyłu i pozbawił ją tchu. Automatycznie wysunęła pazury. Czy przyjdzie jej zginąć?
— To ty! — usłyszała zduszony szept Wiśniowej Łapy za sobą. — Przepraszam!
Shine szybko otrzepała futro.
CZYTASZ
Dotyk Księżyca ┊ "Wojownicy" ┊ [ZAKOŃCZONE]
FanficShine była człowiekiem. Shida - kotem. Shine nadała imię Shidzie. Nigdy się nawzajem nie widziały. Czasami zdarzało się jednak, że Shine była Shidą. Blask księżyca prowadził jej życie od samego początku, chociaż może nie miała o tym pojęcia. Gwiazd...