12. Mam farbę tam, gdzie słońce nie dochodzi

1.8K 115 1
                                    

Leo

Fleur wyglądała na zaskoczoną. Staliśmy ramię w ramię, ale utrzymywałem na tyle duży dystans, by nawet przelotnie jej nie dotknąć. A jednak ukradkiem zerkałem na kobietę by wyczytać z jej mimiki to, co obecnie czuła. I nie miałem stuprocentowej pewności, ale na pewno była w dobrym nastroju. W każdym razie nie wyglądała na zniechęconą i raczej nie była też rozczarowana miejscem, do którego postanowiłem ją zabrać. Bądź raczej otwartą przestrzenią wypełnioną ludźmi.

Fleur objęła się ramionami, przestępowała z nogi na nogę, a jej wzrok błądził w każdym kierunku, a jedynie nie w tym, w którym mogła natrafić na moje spojrzenie. Bo na pewno czuła, że się jej przypatrywałem, i wiedziała również, iż czekałem na jakąkolwiek reakcję z jej strony. Coś, co dałoby mi sygnał o dobrym doborze atrakcji na naszą nie randkę. A kiedyś na pewno umówimy się na prawdziwą randkę, skoro teraz jeszcze nie jest gotowa. Bo naprawdę nie jest. A może to mnie uważa za nieodpowiedniego. Chociaż tu chodzi o jakiegokolwiek mężczyznę. Jeden zrobił jej coś takiego, czego już nie jest w stanie przełknąć, o czym nie może ot tak zapomnieć. Nie wiem co to, nie zamierzam też dopytywać, ponieważ nie uważam by to leżało w moim interesie. Gdyby Fleur coś się odmieniło i zechciała mi się zwierzyć, wtedy na pewno bym jej wysłuchał. Mogłaby na mnie liczyć, bo jestem zaskakująco dobrym słuchaczem.

- Zaskakujące.- wymruczała, po czym na mnie spojrzała. Teraz otwarcie na siebie patrzyliśmy. Jej oczy skanowały całą moją twarz, a na ustach błąkał się ledwo dostrzegalny uśmieszek. A jednak ja to wychwyciłem, nawet jeśli nie zamierzałem wytykać tego Fleur. Po prostu widziałem.

- Co jest takie zaskakujące?- uniosłem brwi pytająco.

Fleur Nelson wzruszyła ramionami, a ja poprawiłem czapkę z daszkiem. Zrezygnowałem z przyciemnianych okularów, ale musiałem chociaż po części pozostać incognito.

- To, dokąd mnie zabrałeś. Rzeczywiście nie tego się spodziewałam. Szczerze? Dzisiaj wywierasz na mnie pozytywne wrażenie, Brooks. Ten helikopter… to w ogóle był totalny kosmos, a teraz to.- zatoczyła krąg ręką by objąć otoczenie.- Nie wiem czy wiesz, ale zawsze chciałam wziąć udział w czymś takim. Jednak z reguły skupiałam się na nauce, nigdy właściwie się nie bawiłam. Rodzice mówili, że muszę się uczyć by naprawdę coś osiągnąć, więc się ich słuchałam. Jako jedynaczka zawsze musiałam żyć pod ich dyktando, by byli ze mnie dumni. A przez to zapomniałam o zabawie, o znajomych… miałam jedynie Lemon, która zawsze stała po mojej stronie. A potem ta sprawa z byłym chłopakiem, po której ważne dla ciebie osoby, które przecież nie znają prawdy, mówią ci, że to twoja wina.- prychnęła prześmiewczo, a następnie ostentacyjnie wywróciła oczami.- Ale teraz to nie jest ważne. Chcę się bawić, Leo. Nadal masz się pilnować, to oczywiste, ale chciałabym wiedzieć jak słynny Leo Brooks postrzega zabawę.

- Nie wiem czy jesteś na to gotowa.- wyszczerzyłem się.- Bo wiesz, niby jestem po trzydziestce, ale wciąż drzemie we mnie dziecko, które pragnie wyrwać się na wolność.

- Okej.- wzruszyła ramionami.- Jestem za. A czy to doprowadzi do czegoś nielegalnego?

Popatrzyłem na kobietę z jeszcze szerszym uśmiechem niż gościł na mojej twarzy do tej pory. Wiał lekki wiatr, który rozwiewał jej ciemne, rozpuszczone włosy. Podobało mi się, że byliśmy tak różni. Jak to się mówi. Przeciwieństwa się przyciągają. Ona na pewno mnie przyciągnęła, więc nie zamierzałem tak łatwo sobie odpuścić. W ogóle nie odpuszczę, nie ma takiej opcji.

Zrobiłem dwa kroki w jej kierunku. Stanąłem na rozstawionych nogach w taki sposób, że buty Fleur znalazły się między moimi nogami. Jednak nie stykaliśmy się. Uniosłem dłoń i przejechałem palcem wskazującym po jej lekko zaróżowionym policzku. Wyczułem kiedy zamarła, a następnie ciężko przełknęła ślinę. Oddech stał się przyspieszony, urywany, zduszony.

Fighter#2: LeoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz