5. To biurko wygląda solidnie

2.4K 118 14
                                    

Fleur

Nie wiedziałam czemu mu to zaproponowałam. Z jednej strony chciałam by się odczepił, by pozwoli mi odetchnąć bym mogła żyć tak jak do tej pory, a z drugiej, proponowałam mu coś a la spotkanie biznesowe. Spotkanie, podczas którego powiem mu dokładnie, przemówię do rozsądku, czego od niego oczekuję. A nie oczekuję niczego poza tym, by dał sobie nie wstrzymanie i po prostu odpuścił. Jeśli nie odpuści, będziemy mieli dużo większy problem, który w końcu uda mi się rozwiązać. Bo to Leo jest problemem, dużo większą komplikacją niż na początku myślałam.

A teraz zostało mi raptem kilkanaście minut do jego przyjścia. Już powiedziałam młodej recepcjonistce by wpuściła Leondre na górę, od razu, gdy tylko się tutaj zjawi. A oprócz tego miała jeszcze do mnie zatelefonować, kiedy „mój klient” będzie już w windzie. A czy tak naprawdę wiedziałam o czym muszę z nim porozmawiać? No jasne, że nie! Gdybym wiedziała, nie zastanawiałabym się tak długo jak poprowadzić tą rozmowę, byle tylko się nie złamać. Ale byłam prawniczką, miałam gadane. Jednak już się przekonałam, że Leo również. A kiedy spotkają się dwie duszyczki, pozornie tak bardzo do siebie podobne... coś może dość konkretnie wybuchnąć. Nie wiedziałam kto wygra tą potyczkę słowną, ale chciałam być tym kimś, więc zamierzałam się mocno postarać. Zawsze się staram, kiedy gadam ze zwykłymi klientami, ale Leo... nie jest zwykły. Nie jest także klientem. Co już na starcie komplikuje niemal wszystko.

- Dasz sobie z nim radę, Fleur.- mruknęłam sama do siebie.- Kopnęłaś Wolfa w dupę, za to co ci zrobił, a on nie znał znaczenia słowa „nie”. Leo jest do niego podobny. To tylko kolejny sportowiec z wielkim ego.

I dobrym sercem. To go różni od mojego byłego. Wolf nie miał serca i źle mnie traktował. A potem zrobił coś co mnie zraniło. A ja nie chcę drugi raz wejść do tej samej rzeki. Kurwa, nie piszę się na to!

Do tego... Błagam! Czy ktoś w ogóle zwrócił uwagę na imię mojego byłego? To ksywa a nie imię, serio. To jakiś paradoks, że za to ksywa Leo brzmi: Lion. Pieprzone, dzikie zwierzęta. Jak dla mnie, ktoś po prostu robi sobie ze mnie żarty. I o czym to mówi? Proste. Czas pozbyć się Leo ze swojego życia. Raz, a porządnie. Byle już się na nowo nie przypałętał. I teraz wejdę w buty pani prawnik, a nie te do biegania, i będę w cholerę profesjonalna, kiedy zacznę Ciastkowi (wciąż bawiła mnie ta ksywka) tłumaczyć dlaczego nie ma szans by cokolwiek ugrać. Nie wiem dlaczego upatrzył sobie akurat mnie, ale jeśli chce sobie zaruchać, to może iść do burdelu. Albo ściągnąć pierwszą, lepszą fankę. Każda by mu obciągnęła, nawet za darmo.

Ty też byś to zrobiła, głupia! Widziałaś jak ten cholerny facet wygląda? Kurwa, no właśnie. Przemyśl to dobrze, Fleur. Jednorazowy numerek wcale nie brzmi tak źle. Szczególnie z kim takim jak Leo Brooks.

Na początku zazdrościłam Lemon, że ma Reeda, bo każda chciałaby się umawiać ze znanym bokserem. A potem, kiedy mną też jakiś się zainteresował, uświadomiłam sobie, że jednak nie, nie jestem w stanie się przełamać. Nie byłam na tyle silna by dopuścić do siebie kolejnego sportowca. Nie jestem głupia, umiem uczyć się na błędach.

Chyba długo chodziłam po biurze, niemal wydrążając obcasami dziurę w mahoniowych panelach, bo usłyszałam dzwonek telefonu stacjonarnego, stojącego na moim biurku. Dopadłam do aparatu, chwyciłam, a łokciami zaparłam się o płaską powierzchnię.

- Halo?

- W windzie. Jedzie na górę. I coś od siebie... ma niesamowity tyłeczek w tych...

- Dzięki, pa.- pośpiesznie się rozłączyłam.

Wolałam nie słuchać jak się laska znowu rozwodzi nad wyglądem Leo. Wiedziałam jak wygląda, nie potrzebowałam by mi o tym przypominano. Wciąż nie zmieniłam pozycji, i chyba za długo tkwiłam z wypiętym tyłkiem w ołówkowej spódnicy, który witał przychodzących do mnie gości. A temu gościowi, który miał się zjawić teraz, na pewno to nie przeszkadzało.

Fighter#2: LeoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz