23. Dystans

1.8K 94 24
                                    

Fleur

Leo wyjechał trzy dni temu. Mógł teraz zawojować Kanadę, a ja miałam czas by skupić się wyłącznie na pracy, ponieważ ostatnimi czasy mocno to u mnie kulało. Trochę z jego powodu, gdyż za dużo o nim myślałam. Czasami nawet chciałam pieprzyć wszelkie zasady jakie sobie ustaliłam. Chciałam zainwestować w cholerną kulę do burzenia, byle tylko pozbyć się muru, który powstał dookoła strzaskanego serca. Ale nie wiedziałam czy będę w stanie. Miałam jeszcze ponad tydzień się z nim nie widzieć, nawet nie zamierzałam oglądać walk w telewizji. Chciałam się zdystansować, a więc innej opcji nie ma. Nie mogę oglądać go nawet na ekranie, ponieważ wszystko całkowicie szlag trafi.

Tak jak mu obiecałam, zamierzałam się poważnie zastanowić nad wszystkim. Może będę w stanie pojąć, objąć rozumem uczucia, którymi przecież Leo mnie darzy. Nie wiem dlaczego, może boję się dowiedzieć. Nie powinien czuć tego wszystkiego, bo prędzej czy później go zniszczę, zacznie się spalać od środka. Tak działam na ludzi. Niszczę wszystko czego się dotknę. Może sprawa z Wolfem coś mi uświadomiła. Nie jestem dość dobra by kogoś przy sobie zatrzymać, by być ważną dla drugiego człowieka.
Chociaż to nie z mojej winy stało się to, co się stało. Nie z mojej winy ten kutas zranił też inną dziewczynę. A jednak wciąż o tym myślałam i w jakiś sposób się obwiniałam. O wszystko, o czym tak naprawdę należało zapomnieć. O nim. Bo nie jest nikim ważnym. Teraz mam inne priorytety, na których nie do końca się skupiam. Jak zwykle marnuję coś, co mogłoby mi wyjść na dobre. Bo się boję, niestety.

- Sprawdzałaś to, Fleur?!- poderwałam głowę kiedy usłyszałam głos ojca. Wpadł do mojego biura jak burza, a końce uszu miał mocno zaczerwienione. Był zły.- Pytałem o coś. Znam odpowiedź, ale chcę usłyszeć ją od ciebie.

- Tak, sprawdzałam.- chrząknęłam.- Przecież nie dałabym ci czegoś, czego nie byłabym pewna.

- Zła odpowiedź, złotko.- prychnął prześmiewczo i cisnął we mnie plikiem dokumentów. Uderzył mnie nimi w podróbek, więc odruchowo zamknęłam oczy, ale nie zdążyłam się zasłonić dłońmi.- Masa błędów, więc nie mogłaś tego sprawdzać. Popraw, i to najszybciej, jak to tylko możliwe. Chyba coś ci już mówiłem, prawda? Jeśli masz coś robić na „odwal się”, to tego nie rób. Niby znasz się na robocie, a oddajesz mi kompletne gówno. Jeśli czegoś nie robisz perfekcyjnie, to nie masz prawa nazywać się Nelson. Dotarło?

- Tak, przepraszam. Może rzeczywiście nie sprawdziłam.- wymruczałam.- Za chwilę mam spotkanie z panią Morris. Dogadujemy szczegóły tej...

- Mam nadzieję, że chociaż to ci dobrze wyjdzie. Po spotkaniu od razu popraw to badziewie- wskazał na dokumenty, które teraz trzymałam w dłoni- a potem od razu mi przynieść. Lepiej dla ciebie bym tym razem nie znalazł żadnych niedociągnięć.

- Tak jest.

Ojciec wyszedł, trzasnął drzwiami z całej siły, tak że mogły wypaść z framugi. Westchnęłam przeciągle. No cóż. Taki właśnie był Clayton Nelson, kiedy naprawdę ktoś go zdenerwował. Matka jeszcze jako tako panowała nad emocjami, ale stary to zupełnie inna bajka. Czasami się go obawiałam, ponieważ potrafił być nieobliczalny. Miałam to swoje dwadzieścia siedem lat, ale w jego obecności czasami czułam się jak nieporadne dziecko, które jest strofowane przez wszystkich, i niczego nie potrafi zrobić dobrze. Ciągle mi to mówili. Ciągle mi wmawiali, że mało co potrafię zrobić jak należy, a jeśli już, to jest to niebywałą rzadkością. A przecież muszę być idealna. Tylko o to w tym wszystkim chodzi. Czasami mam wrażenie, że nie rozczarowałam ich tylko jednym. Mianowicie tym, że sama z siebie wybrałam prawo, idąc ich śladami.

- Cześć, Fleur. Mogę na chwilę?

Spojrzałam na Marge z recepcji, która uchyliła drzwi. Może zapukała, ale jakoś tego nie słyszałam. Zresztą nie wiedziałam co tutaj robi, skoro pracowała na dole.

Fighter#2: LeoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz