12

1.4K 27 6
                                    


Od chłopaka oderwał mnie dźwięk przypalającego się makaronu.

- Chciałeś makaron- zaskoczyłam z blatu, udając się ku kuchenki

- Chce Ciebie, tylko Ciebie. Tu i teraz - chłopak złapał mnie za rękę znów przyciągając nas do siebie, mówił mi to prosto w oczy, przez co ta chwila wydawała się idealna - Nie mogę przestać o tobie myśleć, tamtej nocy zrozumiałem że przez ten cały czas mi się podobałaś, odkąd Cie poznałem.

- Przestań, puść mnie! Serio nie chce mi się słuchać tych głupot - on jednak nie zamierzał mnie puścić - jak chciałeś się ruchać trzeba było napisać wprost! A nie jakieś bzdury mi opowiadasz. Głupia nie jestem- to dziwne lecz po tych słowach pościł mnie i się odsunął

- To ja może lepiej już pójdę - chłopak wyszedł z pomieszczenia kierując się w stronę wyjścia. Wyłączyłam kuchenkę i poszłam za nim.

- Nie wiem czego ode mnie oczekujesz, że nagle rozłożę nogi jak powiesz że mnie kochasz. Tego chcesz?! Tego właśnie chcesz?! To chodź proszę - zaczęłam powoli unosić głos przy czym mocno gestykulować. W moim głosie było można usłyszeć pretensje do bruneta. Sama nie wiem dlaczego, może przez to że tylko i wyłącznie bardziej skomplikował cała sytuacje.

- Skończ błagam - Wiktora ewidentnie zasmuciły moje słowa, mina mu zrzedła, oczy się zaszkliły. Jego twarz nie była już tak piękna bez tego uśmiechu i kojącego spojrzenia. Wstyd mi że zareagowałam w ten sposób, bo powiedział co czuje a ja na niego naskoczyłam.

-Przepraszam że nie jestem wstanie poczuć tego co ty, po prostu znamy się za krótko - było mi naprawdę przykro że nie jestem wstanie go pokochać.

- Nie masz za co przepraszać - wyszedł. W domu momentalnie nastała pustka. Byłam sama, wielkość domu sprawiała ze czuje się przytłoczona. Nie chodzi mi o jego rozmiar, lecz o pustkę, o ciszę której czasem tak nienawidzę. Nikt nie krzyczał, nie śmiał się, ani chociażby płakał. Samotność doskwierała mi codziennie na własne życzenie. Wiec teraz stoję i wpatruje się w zamknięte drzwi, błagając by wrócił. Dlaczego nie mogłam my powiedzieć żeby został? Skąd obojętność, która nie pozwala mi iść, biec? Tak bardzo chce za nim pobiec lecz nie mogę. Czy się w ogóle rusze? Rusz się kurwa! Zawołaj go! Każ mu wracać!

- Wiktor!!!! Zaczekaj! - nie wiem sama jak zaczęłam biec, stało się to tak nagle. Sama się tego nie spodziewałam. Co w ogóle skłoniło mnie do zaryzykowania. Postawienia wszystkiego na jednej szali. Brunet odwrócił się w moja stronę, samemu nie wiedząc co się właśnie dzieje i jak - Zostań, zjemy coś może obejrzymy, co ty na to? - czy tylko ja wyczuwam że robie to tylko i wyłącznie z czystego egoizmu? Dlaczego ja to robie? Przecież to go zniszczy.

- No sam nie wiem, nie chce żebyś źle się czuła po tym co ci powiedziałem

- Raczej wątpię by twoje uczucia były przeszkodą, wciąż przecież można się przyjaźnić. Jeśli chcesz? - uśmiechnęłam się do chłopaka, po czym zgodził się zostać

Czuje się źle, bo postawiłam swoja chwilową radość nad uczucia drugiej osoby. Nie czułam nic do niego, jednak tymi słowami pozwoliłam mu mieć nadzieje. Mogłam mu tym rozpierdolić cały świat, patrzenie na miłość. Dokładnie tak samo jak ktoś mi. Nie chce go wcale ranić, jednak czy to źle ze go pragnę?

Czy to źle że cie pragnę? |Kinny Zimmer|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz