Rozdział 20

209 17 2
                                        

Gdy wróciłam do domu byłam strasznie zmęczona więc weszłam do pokoju po piżamę i od razu poszłam pod prysznic. Czułam się strasznie brudna więc chciałam jak najszybciej to wszystko z siebie zmyć.

Po zimnym prysznicu, który ochłodził moje zgrzane ciało skierowałam się do pokoju. Strasznie się przestraszyłam gdy weszłam do pomieszczenia, a ktoś siedział na moim łóżku. Jednak gdy podeszłam bliżej ujrzałam twarz Shane, uspokoiłam się. No tak pisał mi wcześniej że przyjdzie do mnie.

- Cześć, Shane - przywitałam się

z chłopakiem i podeszłam by go przytulić jednak chłopak na ten gest się spiął i nie odwzajemnił go.

- Jak babcia się czuje? - wtedy zauważyłam że jego głos się łamał. Coś było nie tak.

- Dobrze. O co chodzi?

- O to kurwa że wiem, o tym że cię tam nie było. - Na te słowa moje całe ciało przeszedł okropny dreszcz. - Byłem w szpitalu. Radzę ci mnie nie okłamywać Ren..

On wiedział? Ale, skoro był w szpitalu to nie wie gdzie byłam i po co. To mnie trochę uspokoiło.

- Byłam... - zaczęłam szukać kolejnej wymówki, bo wiedziałam że chłopak nie pozwolił by mi oddać dziecka.

- Kiedy miałaś mi zamiar powiedzieć że chcesz oddać nasze dziecko?! Naszą ukochaną Jane! - super. Nie wiem skąd o tym wie ale, zabije te osobę.

- Właśnie dzisiaj tam byłam, aby z tego zrezygnować! - skłamałam. Nie mogę mu powiedzieć prawdy.

- Co? Jak to.. - Widziałam że teraz był totalnie zmieszany. - Przecież Alien mówiła że nie może cię uprosić od kilku miesięcy.

- Kurwa. Jasne, bo Alien wie najlepiej! - syknęłam. Jak ona mogła mi to zrobić.

- Ale... Dlaczego chciałaś to zrobić?

- Żałowałam tej decyzji, okej?! Właśnie chciałam ci powiedzieć że chce z tobą zamieszkać, ale jebnięta nastolatka musiała wszystko popsuć. - Chce się przeprowadzić. Do miasta, niedaleko Brooke. Nie wiem dlaczego, ale spodobało mi się tam. No i zawsze mogę ją odwiedzić, jako przyjaciółka jej nowej matki.

- Czekaj... naprawdę?

- Yhym.. - sapnęłam. - Mam nawet pomysł gdzie. Bardzo mi się tam podoba.

Jeśli blondynka myślała że mnie przechytrzy to się myliła. Nie miała prawa nawet mu tego mówić. Teraz bardzo żałowałam tego że jej to wtedy powiedziałam. Zaczynam jej już nie ufać.

Cały wieczór oglądaliśmy domy niedaleko Brooke. Wpadł mi w oko jeden, bardzo ładny. Widziałam że chłopak bardzo się zaangażował i od razu chciał nas umówić na wizytę. Jednak ja poprosiłam go, aby pojechał tam sam jutro i podjął decyzję. Moją wymówką oczywiście były upały i moja ciąża. A chłopak bardzo się ostatnio martwił więc bez większej dyskusji się zgodził.

- Obiecujesz mi że nie masz zamiaru oddać naszego dziecko komuś obcemu? - spytał jeszcze nie pewnie, wiedziałam że przez to że ukrywałam to przed nim tak długo będzie miał do mnie uprzedzenie.

- Obiecuje Słońce, kocham ciebie i naszego aniołka.

- Śmieszne. - A ja wtedy zastanawiałam się o co może chodzić chłopakowi. - Mama diabełek a, jej dziecko to anioł. - na te słowa prychnęłam. Naprawdę kocham tego głupka.

Przez następny cały tydzień nic się nie działo, oprócz tego że Alien próbowała się ze mną skontaktować, jednak ja zablokowałam jej numer. Dla mnie była skończona.

I takim sposobem ostatni tydzień lipca spędziłam już bez najlepszej przyjaciółki. Zaczął się sierpień. Miesiąc w którym na świat miała przyjść malutka dziewczynka. Dziecko które wkrótce miało wszystko zmienić.

Cieszyłam się tym że lato się za niedługo skończy. Naprawdę miałam dość ciągłych upałów, które dodatkowo mi dokuczały przez ciążę. Te lato było najtrudniejsze ze wszystkich które przeżyłam, a było ich aż dziewiętnaście.

Im bliżej do porodu, tym częściej zastanawiałam się co ja zrobię. Przecież nie mam pewności że chłopak mi wybaczy, prawda? I tak jak tylko dowiedział się że chciałam ją oddać był wściekły. Już przecież straciłam najlepszą przyjaciółkę. Co będzie dalej?

Postanowiłam kupić sobie jakieś mieszkanie na obrzeżach naszego miasta. Nie wiem, czy tutaj wrócę. Wszystko by mi o niej przypominało. Ja jednak dotrzymuję słowa i już się z tego nie wycofam.

Właśnie zaczynałam pakować ciuchy do mojego nowego wspólnego mieszkania z Shane 'm. Wczoraj zostało kupione, nie było już powrotu. Jednak, musiałam mieć wszystko zaplanowane. I tak też miałam. Dla rodziny oraz chłopaka po porodzie zostawię list pożegnalny. Wiem że chłopak mi nie wybaczy tego że oddam nasze dziecko jednak, gdyby zmienił zdanie zostawiłam mu krótką wiadomość że go kocham i zawsze może do mnie zadzwonić.

Połowę ciuchów wcześniej przewiozłam do mojego zapasowego mieszkania. Za to dla córki zostawiłam list oraz kilka pamiątek i zdjęć. Przekaże te rzeczy kobiecie i powiem aby, dała jej to po osiemnastych urodzinach.

Sama ostatnio chodziłam bardzo zestresowana bałam się że plan mojego wyjazdu i opuszczenia wszystkiego co miałam do tej pory się nie powiedzie. Starałam się spędzać bardzo dużo czasu z młodszą siostrą aby, tak o tym nie myśleć. Podczas jednej ze wspólnych zabaw w ogrodzie zadzwonił do mnie numer lekarza babci.

Odebrałam a, gdy lekarz powiedział że babcia dostała krwotoku wewnętrznego i nie przeżyła, załamałam się. Ta kobieta nie powinna umierać. Od razu wsiadłam do samochodu zostawiając wszystko za sobą. To nie może być prawda. Jechałam bardzo szybko. Jestem pewna że dostanę duży mandat za przekroczenie prędkości, jednak to się w tamtym momencie nie liczyło.

Gdy dojechałam do szpitala, lekarz pozwolił mi się pożegnać z babcią. Reszta rodziny również dostała wiadomość o jej śmierci i już była w drodze.

- Dlaczego ty! - wykrzyczałam przytulając jej dłoń do mojej twarzy. To nie może być prawda. - Byłaś dla mnie wszystkim. Najmądrzejszą kobietą jaką poznałam w całym moim zjebanym życiu, a ty teraz odeszłaś.. - Moje łzy niekontrolowanie leciały mi z oczu. Wszystko było rozmazane.

Zaczęłam wrzeszczeć i płakać. Tak głośno jak jeszcze nigdy. Dlaczego to spotkało ją. To ja powinnam umrzeć. Nie ona.

- To ja jestem potworem! Nie ty! Ty... Ty powinnaś żyć.. - Ostatnie zdanie już wyszeptałam, mocno się wtulając w jej martwe i chłodne ciało. - Tak bardzo cię kocham babciu...

- Słońce.. - usłyszałam spokojny głos mojej mamy za moimi plecami. Jednak widziałam że również było jej ciężko.

- Taką cię zapamiętam babciu... Uśmiechniętą i zawsze wszystko wiedzącą kobietę. Byłaś cudowna i wiele osób powinno brać z ciebie przykład. - Ostatni raz jej się przyjrzałam i złożyłam przelotnego całusa na jej czole. A następnie wybiegłam z płaczem z sali. Mijając moich rodziców zauważyłam całą zapłakaną i przestraszoną Ann.

Szłam bardzo szybko, ledwo co oddychając. Przez ciąże moja siła była naprawdę słaba. Nawet nie wiem ile już tak chodzę. Wiem tyle że jest już ciemno, a ja bardzo daleko od szpitala. Nie przejmowałam się tym tylko dalej szłam przed siebie co jakiś czas zachłystując się moim płaczem.

Dar losuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz