Epilog

101 8 3
                                    


Taehyun nie był w stanie początkowo uwierzyć temu, co przeczytał. Nie chciał w to przede wszystkim wierzyć. Pogodzenie się z faktem, że ukochana osoba umarła wskutek wypadku było prostsze. Teraz musiał przeżyć żałobę jeszcze raz, tym razem już będąc pewnym, co tak naprawdę zaszło. Nie miał tylko pojęcia, czy faktycznie będzie w stanie to zrobić.

Aktualnie płakał wręcz histerycznie. Nie mógł przestać, ale też nie mógł oczekiwać niczego innego. Musiał pozwolić sobie na łzy. Ich pojawienie się było absolutnie zrozumiałe. Większym zdziwieniem byłoby przyjęcie prawdy zupełnie chłodno.

W swojej rozpaczy mimo wszystko postanowił sobie jedno. Z ostatniej koperty, jako w zasadzie z jedynej, rzeczywiście wyjął podarunek. Wcześniej, dokładnie jak przewidywał Beomgyu, był za bardzo zaabsorbowany czytaniem listów.

Z opakowania wyleciało małe pudełeczko. Nie miało żadnych wzorów czy też nawet logotypu jubilera odpowiedzialnego za wykonanie biżuterii. Taehyun drżącymi rękoma otworzył prezent. W środku ujrzał prosty, srebrny pierścionek. Wyglądał dosłownie jak obrączka, chociaż wcale nie miał z nią nic wspólnego.

Po jego wewnętrznej stronie faktycznie znajdował się grawer słowa „Eternally”. Widząc je, Taehyun rozpłakał się jeszcze bardziej, jeśli w ogóle było to możliwe. Mimo wszystko nie zwlekał. Włożył pierścionek na jeden ze swoich palców.

Nie miał pojęcia, na który byłby dobry. Zaczął to sprawdzać od palca serdecznego u prawej ręki. Pasowało jak ulał. Chociaż Beomgyu zarzekał się, że nie chodziło o pierścionek zaręczynowy, jednak wyglądało to zupełnie inaczej. Nie do końca dało się stwierdzić, czy było to celowe działanie, czy może zwykły przypadek. Niemniej jednak Taehyun uśmiechnął się na ten widok.

Naprawdę poczuł się, jakby ktoś przy nim był. Zupełnie jakby nie musiał przeżywać tego smutku zupełnie samemu. Wiedział, że to tylko działanie jego mózgu. Przynajmniej teoretycznie tak było. Praktycznie wierzył w to, co przeczytał w liście.

Jeden mały podarunek był w stanie kompletnie zmienić jego myślenie. Po prostu potrzebował akurat tego i nie miał zamiaru sobie tego odmawiać. Może i to nie było racjonalne, ale nie musiało takie być. Najważniejsze, że cokolwiek w tym momencie było w stanie dać mu ulgę. Kotłowało się w nim mnóstwo sprzecznych emocji, potrzebował czegoś, co pomoże mu je poskromić. Chciał tylko wsparcia, niczego więcej.

Nie był zły na Beomgyu. Nie mógł nawet o tym pomyśleć. Było mu tylko zwyczajnie przykro, że coś go przytłoczyło aż do tego stopnia. Współczuł mu całym sercem. Widział, że ostatnie tygodnie jego życia były dla niego piekłem, więc miał prawo chcieć ukrócić sobie ten ból. Nie było w tym niczego, za co powinien być zły.

Jeszcze gorzej mu się patrzyło na fakt, że sam jego chłopak uważał się za kogoś złego. Umierał nienawidząc siebie. To było jeszcze smutniejsze niż fakt, że go opuścił. Ostatecznie mogło mu być przecież przykro z tego powodu, ale nic więcej. Widział, że Beomgyu walczył i naprawdę starał się zostać z nim jak najdłużej.

To było wszystko, co się liczyło. Nie mógł mieć w sobie żadnego żalu.

Musiał też przegnać od siebie myśl, że w tym wszystkim była jego wina. W żadnym razie nie powinien tak uważać. Zresztą powinien spełnić wolę zmarłego i kompletnie zapomnieć o takim postrzeganiu siebie. Zrobił to, co mógł.

Prawdę mówiąc, zatrzymanie na świecie kogoś, kto już coś postanowił, często jest niemożliwe. Można sobie wypruwać żyły, ale ta osoba ma już w głowie plan. To było przygotowywane od co najmniej tygodnia. Dodatkowo nie można było znaleźć żadnych wskazówek, że coś takiego się stanie. Co za tym idzie, pomoc byłaby bardzo trudna do udzielenia. Poza tym nie dało się usunąć źródła problemu.

You seemed to be fine || TaegyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz