Muszę przyznać, że jak wtedy ojciec już raz mnie zaskoczył, postanowił nie przestawać. Naprawdę nie sądziłem, że jego zaufanie do mnie w zasadzie nie istnieje, a jednak tak było. Może powinienem to założyć od samego początku. Jakby nie patrzeć postanowił wtedy stawiać mi bardzo dużo granic. Zwyczajnie nie przyjąłem jeszcze do siebie, co takiego one tak naprawdę oznaczały.
Kiedy raz udało mi się uzyskać jakiekolwiek przywileje, w zasadzie odzyskując możliwość robienia rzeczy, z którymi wcześniej nie było problemu, miałem nadzieję na zakończenie się sprawy na tym. Naprawdę nie oczekiwałem wpakowania się w coś jeszcze gorszego. Ja to mam jednak szczęście, co? Niestety oprócz zakazu opisanego przeze mnie chwilę wcześniej, ten stary dziad wymyślił jeszcze więcej sposobów na uprzykrzenie mi życia.
Podejrzewam, że wszystko to planował na kolanie. Do tej pory nie wiem, czy nie było to wszystko związane z wypowiedzeniem jednego zdania za dużo. Codziennie zadawałem sobie to pytanie i szukałem jakiegoś wyjścia z sytuacji, jeśli takowe istniało, a ja potrafiłbym je znaleźć. Oczywiście wykraczało to poza moje zdolności, ale wciąż mogłem próbować.
Może ojciec miał rację z tym, że znał mnie na wylot? W końcu był kilka kroków przede mną z jego każdym następnym działaniem, a ja mogłem jedynie na to patrzeć. Nie miałem innego wyjścia, bo nie znałem jego planów. Gdybym o nich wiedział, byłaby szansa na znalezienie chociażby krótkotrwałych rozwiązań.
Z całą pewnością przeszkadzała mi w tym jakaś głupia nadzieja, że on nie jest aż tak szalony. Nie wiem nawet, skąd ona się mogła wziąć. Koniec końców on codziennie udowadniał mi jej bezsens. Wiedziałem przecież doskonale, że jego reputacja jest ważniejsza niż jakiekolwiek istnienie na tym świecie. Z całą pewnością była bardziej istotna ode mnie.
Mam nawet wrażenie, że ojciec nieraz wolałby, żebym nigdy się nie urodził albo zmarł w bardzo młodym wieku. Wtedy nie miałby na głowie głównego problemu, którym oczywiście było moje życie. Pewnie taka myśl przebrnęła przez jego głowę wielokrotnie, ale nie mógł już nic zrobić. Gdybym teraz nagle zniknął, wpłynęłoby to na niego jeszcze gorzej. Musiał się ze mną użerać.
On o tym wiedział od początku, ale nie miał pojęcia, że ja tak samo. Nie krył się z tym zbyt dobrze, nieważne jakby nie twierdził. Zwyczajnie mu to nie wychodziło, a ja nawet nie wiem, czy kiedykolwiek w ogóle próbował. Jest też szansa, że chciał mi to dać do zrozumienia, licząc na moją współpracę. Mam w głowie mnóstwo teorii na ten temat. Połowa z nich pewnie nawet nie ma sensu.
Wielokrotnie zastanawiałem się, czy to nie jest tak, że po prostu sam chcę stawiać mojego ojca jako tego najgorszego. Uwierz mi, naprawdę o tym myślałem. Starałem się w nim dostrzec kochającego rodzica. Nie mogłem jednak nic poradzić na to, że nie dało się tego w nim zobaczyć.
Może i widziałem pojedyncze dobre zachowania, ale nie były one w stanie przysłonić większości, która mówiła o czymś zupełnie innym. Przecież nigdy nie chciałem go demonizować. Dalej staram się tego nie robić. Chyba nikt nie chciałby mieć rodzica, którego wręcz nienawidzi, więc po co miałbym zadawać sobie ten ból?
No właśnie, to jedno pytanie rozjaśniło mi całą sprawę.
Nieważnie jak długo nie doszukiwałbym się w sobie winy, nie było jej we mnie. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo nie mogę być pewien. Niemniej jednak myślę, że do tej pory już bym wiedział albo to podejrzewał. Nigdy nie starałem się przekonać do bycia dobrym człowiekiem, próbowałem się przekonać, że mój ojciec nim jest.
To są dwie zupełnie różne rzeczy, a mi zrozumienie tego zajęło bardzo długo. Może nawet nadzwyczajnie dużo czasu na to potrzebowałem. Nie mogę zaprzeczyć, bo nie lubię kłamać, kiedy jest to niepotrzebne. Zresztą nie miałbym po co oszukiwać w żaden sposób ciebie w listach, które powinny ci pomóc mnie bardziej poznać.
CZYTASZ
You seemed to be fine || Taegyu
FanfictionTaehyun i Beomgyu są zwykłą parą. Nie wyglądało na to, że cokolwiek ich od siebie oddali. Niestety Beomgyu zmarł w wypadku. Po sobie zostawił tylko serię listów, które Taehyun otrzyma w swoje urodziny. TW: ED, samobójstwo