jeden

29.3K 1.6K 732
                                    

witam was, kochani w pierwszym rozdziale. mam nadzieję, że poczujecie, co was tu czeka...

co złego to nie ja.

wiecie co robić #WickedSoe

...

Siedziałam oparta o bagażnik pick-up'a, obserwując jak Florence chodziła w tę i we w tę z wyprostowaną ręką i uniesionym wysoko telefonem. Z wnętrza samochodu dobiegały coraz cichsze dźwięki radia, grającego jakieś tragiczne country. Lada moment wysiądzie akumulator, jednak czy to ma jakieś znaczenie? Ten rzęch i tak już nie pojedzie.

– Zapomniałam o tym, że są miejsca, w których nie ma zasięgu komórkowego – rzuciłam zgryźliwie. – Zapewne podpisywaliście tu jakieś petycje, aby tylko nie wprowadzać przeraźliwego 5G! Spisek Billa Gates'a.

Florence posłała mi krótkie spojrzenie, pełne irytacji.

– Jasne, czaję – powiedziała, patrząc na mnie z żalem. – Nie znosisz Grants, a w Hollywood nigdy nie straciłabyś zasięgu w telefonie.

– W Hollywood na środku drogi nie są rozrzucane gwoździe, które wybuchają opony w samochodach.

Florence westchnęła na mnie ciężko, chowając telefon do kieszeni swoich jeansowych szortów. Najwyraźniej również się poddała.

– Zostań w samochodzie – powiedziała zrezygnowana, zerkając na mnie. – Pójdę po pomoc. Do najbliższych zabudowań jest stąd jakieś pięć kilometrów. Może nam pomogą albo złapię zasięg gdzieś po drodze.

– Czyli zostawiasz mnie tu samą i jeśli zaatakuje mnie jakiś pieprzony kojot to nawet nie będę mogła zadzwonić po pomoc?

– Nie widziałam tutaj kojota od bardzo dawna – odpowiedziała, nie wykluczając tej opcji, co odrobinę mnie zmartwiło. – Za to kręci się tu mnóstwo skunksów. No wiesz, smród przyciąga smród – rzuciła, uśmiechając się do mnie słodko.

Westchnęłam ciężko, odpuszczając jej ten kolejny żart o moim cuchnięciu.

– Cudownie zapowiada się spędzony tutaj czas – mruknęłam pod nosem, na co siostra spojrzała na mnie z widocznym żalem w oczach. Jakbym jedynie zawodziła ją coraz mocniej.

A minęły dopiero pierwsze godziny od mojego powrotu.

– Ja się cieszę, że jesteś – powiedziała mimo wszystko, zaczynając iść tyłem, aby móc na mnie wciąż patrzeć. – I nieważne jak bardzo będziesz narzekać, nadal będę się cieszyć, że jesteś – dodała, uśmiechając się, po czym obróciła się na pięcie, machając do mnie. – Jak tylko będzie przejeżdżać jakieś auto to je zatrzymaj.

– Na tej pustyni? – rzuciłam powątpiewająco, rozglądając się dookoła i widząc tylko rozciągające się pustynne, lekko pomarańczowe ziemie, mnóstwo kaktusów i gdzieniegdzie zalesienie.

W oddali widoczne były piękne, wysokie skały, za którymi powolnie zaczynało chować się słońce. Zmrużyłam oczy, wracając do oddalającej się siostry. To naprawdę zapowiadało się na katastrofę.

*

Po upływie dwóch godzin byłam bliska popadnięcia w obłęd. Musiałam wyłączyć radio, jeśli chcemy jeszcze kiedyś odpalić auto, więc siedziałam w zupełnej ciszy, patrząc na ciągnącą się przede mną drogę.

Ani jedno auto w ciągu dwóch godzin nie przejeżdżało przez to totalne zadupie. Mój telefon był do wywalenia, bo ani nie włączę muzyki ze spotify, ani nie sprawdzę twittera czy facebooka... Tylko czasami, na krótkie minuty łapałam zasięg, podczas których wybierałam numer Florence, ale po kilku sygnałach mnie rozłączało.

WICKED DELIGHTS [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz