dwadzieścia

19.6K 1.5K 967
                                    

o jezu, upuściłam coś... och, to kolejny rozdział

wiecie co robić, jeśli chcecie kolejny. a chyba chcecie. 

...

Misha

Zawiązywałem po raz trzeci granatowy krawat, patrząc na swoje mętne odbicie w lustrze. Nie wychodziło mi to coś i byłem już prawie gotów rzucić to dziadostwo w kąt.

Spróbowałem jednak czwarty raz i jakoś się udało. Westchnąłem, obracając się i przywołując do siebie Romeo.

– Wychodzę, psiaku – powiedziałem, napełniając jego miski i drapiąc go za uszkami, co lubił najbardziej. – Obiecuję, że nie będę długo.

Szczeknął na mnie, co wywołało uśmiech na moich ustach. Wyglądał słodko z tą podwiniętą, biedną łapką. Pogłaskałem go po głowie i gdy zaczął jeść, wykorzystałem okazję i wyszedłem, zamykając za sobą drzwi.

Wsiadłem do swojego auta i zanim ruszyłem, sięgnąłem do kieszeni eleganckich spodni, wyjmując z niej pierścionek, który dała mi Alma. Obróciłem go w dłoni, przyglądając się mu uważnie, co robiłem nieustannie od czasu, gdy go dostałem.

Westchnąłem ciężko, chowając go z powrotem i ruszyłem do posiadłości pani Elordi.

Zaparkowałem z tyłu domu, nie chcąc robić zamieszania, ale gdy tylko wysiadłem, zauważyłem, że było tutaj naprawdę dużo ludzi.

Więcej ludzi niż przypuszczałem.

Gdy wszedłem do ogrodu, nie mogłem znaleźć żadnej znajomej twarzy. Rozmawiano dużo po hiszpańsku, więc zakładam, że to jakaś dalsza rodzina albo znajomi. Dużo starszych osób, w wieku Almy.

Przeszedłem przez ogród, w stronę wystawionych stołów, które przepełnione były jedzeniem i napojami. W poprzek stała naczepa, na której ulokowany był rzutnik, gdzie wyświetlały się zdjęcia rodzinne oraz zespół który przygrywał na imprezie, składający się z trzech, również starszych mężczyzn. Jeden grał na gitarze, drugi trąbce, a trzeci perkusji.

Rozejrzałem się dookoła, szukając wzrokiem Holland. Nie widziałem jej jednak nigdzie, czując się przez to odrobinę przytłoczony.

– Uff! W końcu jakiś facet na tej przerażającej, hiszpańsko–babskiej imprezie. – Usłyszałem za sobą, więc odwróciłem się w stronę mężczyzny, który stał obok, ubrany w białą koszulę wetkniętą za eleganckie butelkowo zielone spodnie.

Uśmiechał się i ręce trzymał w kieszeniach, ale wyjął jedną wyciągając ją w moją stronę.

– Nie poznaliśmy się tak właściwie – zauważył, więc uścisnąłem jego dłoń. – Byłeś zajęty uderzaniem w nos tego kelnera, pamiętasz?

– Pamiętam – odpowiedziałem oschle.

Facet zaśmiał się, klepiąc mnie po ramieniu drugą dłonią.

– Dobrze. Uważam, że takie incydenty nie powinny nosić żadnych konsekwencji, gdy bronimy naszych kobiet – dodał, w końcu spoglądając na nasze dłonie. – Jestem Corbin Thorne. Chłopak Florence.

– Misha – odpowiedziałem, nie będąc zbytnio chętnym na ciągnięcie tej rozmowy.

– Florence o tobie mówiła – zauważył, na co zmrużyłem oczy. – Mam nadzieję, że będziesz lepszym kandydatem na faceta dla Holland niż mój głupawy braciszek.

Patrzyłem na niego w ciszy, zastanawiając się, co to do cholery znaczyło.

– Sorry – mruknął. – Czasami gadam takie pierdoły – dodał, krzywiąc się. – Florence twierdzi, że jestem niewychowany i arogancki. Kto by pomyślał? – Uśmiechnął się głupkowato i co najlepsze naprawdę miałem wrażenie, że nie ma w nim złej krwi.

WICKED DELIGHTS [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz