piętnaście

22K 1.5K 567
                                    

co złego to nie ja

a to pierwszy rozdział z dnia 4 Lipca

have fun

...

Holland

– Holland!

Krzyk matki, który poniósł się po całym domu w czwartkowy poranek odbił się echem od mojej głowy. Westchnęłam ciężko, zwlekając się z łóżka. Odrzuciłam kołdrę na łóżko i na boso, w za dużej koszulce z logo Metaliki, udałam się na dół. Nawet nie siliłam się na ubieranie spodenek, bo byłam zbyt zaspana, ale wiedziałam, że to będzie pierwszym do czego się przyczepi moja matka.

Powlekłam nogi do kuchni, pojawiając się w wejściu.

– Tak, mamá? – zapytałam, a gdy ona spojrzała na mnie, uniosła ręce w górę.

Dios mio! Jak ty wyglądasz?

– Jakby ktoś obudził mnie swoimi krzykami o szóstej rano – odpowiedziałam sarkastycznie, na co dostałam jej wściekłe spojrzenie.

No me cabrees, Holland!

Nie denerwuj mnie, Holland. Przewróciłam oczami, opierając się o framugę drzwi.

– Czego ode mnie potrzebujesz? – zapytałam zrezygnowana, wiedząc, że i tak tego nie wygram.

– Ktoś musi odebrać London z lotniska – oznajmiła, na co niemalże się skrzywiłam.

– Dlaczego ja?

– Bo Kenya jest już w pracy, a Florence pomaga mi w przygotowaniach na kolację.

– Od szóstej rano? – zapytałam, widząc jej spojrzenie.

Mi hija, nie widziałaś siostry od siedmiu lat! – wytknęła po raz setny, na co jedynie zacisnęłam usta. – Podobno nawet do niej nie dzwoniłaś.

– A ona dzwoniła do mnie? – zapytałam, wzruszając ramionami. – To London nie pojechała się ze mną pożegnać, gdy wylatywałam do Los Angeles.

– Miała ważny sprawdzian.

– Ważniejszy ode mnie – zaśmiałam się gorzko. – Wszystko w tym domu jest ważniejsze ode mnie i jeśli mam być szczera, to odkąd wróciłam, ani razu nie poczułam potrzeby zostania tutaj na dłużej. Wciąż mam ochotę spakować się, wyjść i nie wrócić. I obawiam się, że zorientowalibyście się po kolejnych siedmiu latach, że to, kurwa, zrobiłam – wypowiedziałam pod przypływem emocji.

– Język, Holland – oznajmiła matka, na co uniosłam do góry brwi.

– Właśnie powiedziałam ci, jak się tutaj naprawdę czuję – powiedziałam już ze spokojem. – A ty nawet w tym znalazłaś coś, do czego możesz się przyczepić – podsumowałam, odpychając się od framugi drzwi i zabierając ze stołu kluczyki od auta.

Nie mówiąc już nic, odwróciłam się, chcąc wyjść.

– Czy Misha przyjdzie dziś wieczorem? – zapytała jak gdyby nigdy nic. Jakbyśmy się właśnie nie pokłóciły.

– Nie wiem – odpowiedziałam, będąc tyłem do niej. – Mam nadzieję, że nie. – Odwróciłam się do matki. – O której dokładnie ląduje London? – zapytałam.

– Po ósmej – odparła, więc kiwnęłam głową. – A Mishę zaproś na piętnastą!

Pokręciłam na nią głową, wracając na górę i próbując doprowadzić się do porządku. Wzięłam szybki prysznic, próbując pozbierać się do kupy, ale mało to pomogło.

WICKED DELIGHTS [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz