co złego to nie ja
wiecie co robić
#WickedSoe
...
Holland
Następnego dnia, w zgodnej ciszy uznaliśmy, że nie chcemy się widzieć.
Zostałam w domu, pomagając mamie w robieniu planów odnośnie urodzin Almy.
W naszej hiszpańskiej kulturze obchodzenie rodzinnych uroczystości było bardzo ważne i zawsze huczne. Zwłaszcza gdy chodziło o urodziny głowy domu, którymi były kobiety.
– Za tydzień przyjedzie London – przypomniała mama, krzątając się po kuchni i sprawdzając wszystkie szafki, podczas gdy ja zapisywałam potrzebne produkty na kartce. – Zrobię dla niej jej ulubioną szarlotkę. Dopisz na listę jabłka.
Zrobiłam to w ciszy, rozpisując długopis na boku, bo przestał pisać.
– Od razu mówię, że nie popieram żadnych fajerwerków na Czwartego Lipca – dorzuciła mama. – Mamá prawie dostała zawału rok temu od tego huku! Myślała, że zaczęła się wojna.
– Spokojnie, ja nie mam zamiaru obchodzić hucznie tego święta – odpowiedziałam, dopisując na listę olej, gdyż pokazała mi pustą butelkę.
– I dobrze! Pamiętaj jednak o 12 października i Fiesta Nacional de España – oznajmiła, na co przewróciłam oczami. – To nasze narodowe święto.
Nie skomentowałam tego, bo naprawdę nie miałam ochoty wchodzić z nią w dyskusje. I tak postawiłaby na swojej racji.
Kolejny raz zachowałam więc ciszę, wpatrując się w kartkę z zakupami. Chyba pojadę do Albuquerque, do jakiegoś dużego supermarketu, żeby dostać wszystko w jednym miejscu. I tak nie mam nic do roboty.
– Jesteś jakaś milcząca, mi hija – zauważyła w końcu mama, na co wzruszyłam ramionami.
Uczyłam się od najlepszych.
Jimena odłożyła na palnik garnek i wytarła ręce w fartuch, aby móc ułożyć je na swoich bokach i przyjąć tę karcącą pozę.
– O co chodzi? – zapytała.
– O nic.
– No mientas, mi hija – ostrzegła mnie przed kłamaniem, więc westchnęłam ciężko.
– Po prostu mam kiepski humor. Tyle – odpowiedziałam na odczep się, wstając od stołu i zabierając kartkę. – Pojadę po te zakupy. Mogę twoje auto?
– Możesz – odparła, przyglądając mi się uważnie.
– Super – mruknęłam, idąc do wyjścia.
– Mi hija! – zawołała, więc zerknęłam na nią w progu. – Kiedy zaprosisz Mishę do nas na obiad?
Uniosłam zaskoczona brwi, parskając śmiechem.
– Dlaczego miałabym to zrobić?
– Nie wiem. Myślałam, że lubisz tego chłopca – odpowiedziała, mrużąc na mnie oczy.
– Lubię i właśnie dlatego nie narażę go na obiad z wami – rzuciłam pół żartem, pół serio.
– Nie przesadzaj, Holland. – Mama machnęła na mnie ręką. – Zaproś go na jutro, piątek.
– Nie mogę wtedy – odparłam, czując dziwny zgrzyt w sercu. Nie podobało mi się to ani odrobinę. – Mam plany.
– Dobra... W takim razie zaproś go do nas Czwartego Lipca. I tak urządzamy przyjęcie z okazji powrotu London, to przy okazji poświętujemy Niepodległość.
CZYTASZ
WICKED DELIGHTS [+18]
RomanceHolland Elordi wraca do rodzinnego miasta Grants, w stanie New Mexico. Siedem lat temu uciekała z niego w pogoni za marzeniami i perspektywą na lepsze życie. Jednak wszystko wydaje się być zupełne inne. Jej umierająca kariera, rodzina i tajemniczy m...