jedenaście

23.3K 1.6K 1.1K
                                    

co złego to nie ja

wiecie co robić

#WickedSoe

...

Holland

Następnego dnia, w zgodnej ciszy uznaliśmy, że nie chcemy się widzieć.

Zostałam w domu, pomagając mamie w robieniu planów odnośnie urodzin Almy.

W naszej hiszpańskiej kulturze obchodzenie rodzinnych uroczystości było bardzo ważne i zawsze huczne. Zwłaszcza gdy chodziło o urodziny głowy domu, którymi były kobiety.

– Za tydzień przyjedzie London – przypomniała mama, krzątając się po kuchni i sprawdzając wszystkie szafki, podczas gdy ja zapisywałam potrzebne produkty na kartce. – Zrobię dla niej jej ulubioną szarlotkę. Dopisz na listę jabłka.

Zrobiłam to w ciszy, rozpisując długopis na boku, bo przestał pisać.

– Od razu mówię, że nie popieram żadnych fajerwerków na Czwartego Lipca – dorzuciła mama. – Mamá prawie dostała zawału rok temu od tego huku! Myślała, że zaczęła się wojna.

– Spokojnie, ja nie mam zamiaru obchodzić hucznie tego święta – odpowiedziałam, dopisując na listę olej, gdyż pokazała mi pustą butelkę.

– I dobrze! Pamiętaj jednak o 12 października i Fiesta Nacional de España – oznajmiła, na co przewróciłam oczami. – To nasze narodowe święto.

Nie skomentowałam tego, bo naprawdę nie miałam ochoty wchodzić z nią w dyskusje. I tak postawiłaby na swojej racji.

Kolejny raz zachowałam więc ciszę, wpatrując się w kartkę z zakupami. Chyba pojadę do Albuquerque, do jakiegoś dużego supermarketu, żeby dostać wszystko w jednym miejscu. I tak nie mam nic do roboty.

– Jesteś jakaś milcząca, mi hija – zauważyła w końcu mama, na co wzruszyłam ramionami.

Uczyłam się od najlepszych.

Jimena odłożyła na palnik garnek i wytarła ręce w fartuch, aby móc ułożyć je na swoich bokach i przyjąć tę karcącą pozę.

– O co chodzi? – zapytała.

– O nic.

No mientas, mi hija – ostrzegła mnie przed kłamaniem, więc westchnęłam ciężko.

– Po prostu mam kiepski humor. Tyle – odpowiedziałam na odczep się, wstając od stołu i zabierając kartkę. – Pojadę po te zakupy. Mogę twoje auto?

– Możesz – odparła, przyglądając mi się uważnie.

– Super – mruknęłam, idąc do wyjścia.

Mi hija! – zawołała, więc zerknęłam na nią w progu. – Kiedy zaprosisz Mishę do nas na obiad?

Uniosłam zaskoczona brwi, parskając śmiechem.

– Dlaczego miałabym to zrobić?

– Nie wiem. Myślałam, że lubisz tego chłopca – odpowiedziała, mrużąc na mnie oczy.

– Lubię i właśnie dlatego nie narażę go na obiad z wami – rzuciłam pół żartem, pół serio.

– Nie przesadzaj, Holland. – Mama machnęła na mnie ręką. – Zaproś go na jutro, piątek.

– Nie mogę wtedy – odparłam, czując dziwny zgrzyt w sercu. Nie podobało mi się to ani odrobinę. – Mam plany.

– Dobra... W takim razie zaproś go do nas Czwartego Lipca. I tak urządzamy przyjęcie z okazji powrotu London, to przy okazji poświętujemy Niepodległość.

WICKED DELIGHTS [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz