czternaście

25.6K 1.5K 895
                                    

oj ziomy, lubię ten rozdział, bo przechodzi się w nim przez różne stadia nastroju XD

co złego to nie ja

wiecie co robić #WickedSoe

...

Misha

Myślę, że tracę zmysły.

A to już byłby drugi.

Przekręciłem kufel z piwem bezalkoholowym dookoła blatu barowego, obserwując kątem oka Siona, który nalewał drinki kolejnym klientom.

Prawie dwie godziny użerałem się ze skręceniem nowych stołów w barze, bo to cholerstwo było nietypowo zrobione. Śruby nie pasowały do miejsc, w których powinny pasować, więc używałem wkrętarki, żeby jakoś to szło. W dodatku zupełnie nie miałem do tego głowy. Myślami byłem wciąż gdzieś indziej.

Holland pojawiła się u mnie dzisiaj, ale cały ten dzień był wyjątkowo dziwny. Pracowaliśmy w ogrodzie, rozmawialiśmy mało, głównie na niezobowiązujące tematy i nawet nie spoglądaliśmy na siebie za wiele. Coś było wyraźnie nie tak i zacząłem za mocno to przemyślać i analizować.

Doszedłem do wniosku, że pojawienie się pod jej oknem było pewnym przegięciem. To rzeczywiście wyglądało zbyt romantycznie. Jakby mi za bardzo zależało. I po rachunku sumienia uznałem, że rzeczywiście trochę z tym przeszarżowałem.

No i wszystko potem było co najmniej dziwne.

W każdym razie, dzisiejszy dzień przeszedł bez większego echa. Może oprócz tego, że zgodziłem się na coś, co nie do końca mi odpowiadało.

Jednak nie umiałem odmawiać tej kobiecie.

– Moja mama kazała zapytać, więc to robię – zaczęła, gdy rano pracowaliśmy w ogrodzie, przyglądając mi się niepewnie. – Czy miałbyś może ochotę przyjść do nas na obiad z okazji 4 Lipca?

Jej spojrzenie przesunęło się na Romeo, który leżał grzecznie, merdając ogonem. Żal mi było tego psa. Miałem nadzieję, że to wszystko szybciej się zagoi.

– Oczywiście wiem, że nie lubisz... – urwała, nie wiedząc jak dobrać słowa.

– Ludzi? – podrzuciłem, na co parsknęłam śmiechem. Uwielbiam ten dźwięk.

– Miałam powiedzieć "opuszczać domu", ale może być – zaznaczyła. – Tak więc nie czuj presji. To najprawdopodobniej byłoby traumatyczne... poznanie mojej rodziny.

Milczałem przez moment, widząc jej pełen nadziei wzrok. Wtedy jednak postanowiłem sobie, że odmówię. Że nie potrzebuję wcale żadnych wypadów, zwłaszcza 4 Lipca.

– Przepraszam, ale nie wiem czy chcę wychodzić tego dnia.

– Och... Jasne – powiedziała od razu zmieszana. – Dzień Niepodległości. Pewnie masz jakieś plany... Zjazd wojska? To miałoby sens. Nie ma sprawy. – Machnęła ręką. – Nie było tematu.

Odwróciła się do mnie tyłem, wracając do pracy, ale ja nie mogłem znieść jej zawodu. Nie mogłem znieść myśli, że ją zasmuciłem.

– A chcesz, żebym przyszedł? – zapytałem więc, po czym odwróciła w moją stronę głowę. – Bo powiedziałaś, że to pomysł twojej mamy. Więc... Czy ty tego chcesz?

Milczała przez moment, po prostu na mnie patrząc. W końcu pokiwała powoli głową. Ja również to zrobiłem.

– W takim razie... Jakie kwiaty lubi twoja mama? – zapytałem, uśmiechając się do niej. – No i oczywiście babcia.

WICKED DELIGHTS [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz