4. Noelia

201 8 0
                                    

Pół roku później

Wczesnym rankiem dotarłam do siedziby Beermann w Hage. Zaparkowałam ciężarówkę na dużym parkingu przed bramą wjazdową i na dziś musiałam odpuścić. Po szesnastu godzinach pracy marzyłam tylko o tym, żeby w końcu zasnąć, musiałam jednak wcześniej udokumentować przekroczenie limitu czasu jazdy. Spóźniłam się o dobre trzydzieści minut. Karta kierowcy nie wybaczała takich nadużyć. To nakładało na mnie kolejny miesiąc zwiększonego stresu. Zatracałam się w pracy i coraz częściej widoczne były tego negatywne efekty. Z racji tego, że wykorzystałam limit pracy dziennej, a także tygodniowej, zostałam uziemiona. Do poniedziałku nie mogłam nawet marzyć o kierowaniu.

Miałam dla siebie trzy dni, więc korzystając z okazji, odezwałam się do dobrej kumpeli, mieszkającej w Bremerhaven. Kiedy zaczynałam pracę w transporcie, Ida była dziewczyną Karla, z którym przez krótki moment pracowałam. Potem oni się rozstali, jednak nasza znajomość przetrwała. Rzadko mogłam sobie pozwolić na spotkania, więc tym bardziej była to dobra okazja. Po krótkiej rozmowie telefonicznej już wiedziałam, że jestem u niej mile widziana. Podróż zajęła mi kolejne blisko dwie godziny, a kiedy już udało mi się dotrzeć, to po wymienieniu kilku uprzejmości, dosłownie padłam na sofie. Zmęczenie było, bowiem zbyt silne.

Obudziłam się zdezorientowana. Dopiero, kiedy przyjęłam pozycję siedzącą i chwyciłam w ręce galopujące serce, dotarło do mnie, gdzie jestem i wszystko mogło zwolnić. Ciężko oddychając, odganiałam od siebie posępne myśli.

Wyjrzałam przez okno. Słońce chowające się za horyzontem, otaczała poświata pomarańczy, a więc wnioski nasuwały się same - przespałam cały dzień. Rozejrzałam się po otoczeniu. W salonie nie było żywej duszy, w kuchni również. Przez moment podejrzewałam, że zostałam sama, jednak chwilę później Ida wyjrzała z pokoju na samym końcu korytarza. Obejrzałam się na nią z nieśmiałym uśmiechem, a potem zwróciłam uwagę na zasuwający się z moich nóg szary koc. To była dla mnie cudowna chwila poczucia troski. Rzadko mogłam tego stanu doświadczyć.

- Noe, wychodzimy na miasto - zapiszczała uradowana.

- Przespałam cały dzień, ale jakoś nie czuję werwy. Może jednak posiedzimy w mieszkaniu - zapytałam nieśmiało.

Miałam nadzieję, że Ida da się namówić na spokojny, cichy wieczór w otoczeniu ton chipsów. Wiedziałam, że ciężko będzie przekonać jej usposobienie, ale mimo wszystko musiałam spróbować. Uważałam się za ekstrawertyczkę, jednak przy niej byłam zdecydowanie flegmą.

- Nie rób mi tego - przyjęła sztucznie naburmuszoną minę, zbliżając się do mnie - Jutro, okej? Jutro? W niedzielę idę już do pracy, nie mogę sobie pozwolić na szaleństwo w sobotę, proszę.

Zaczęła trzepotać rzęsami. Kokietka.

- Co chciałabyś robić - zapytałam, badając grunt.

- Kiedy spałaś, załatwiłam nam wlotki do klubu Sail City w hotelu Atlantic. Mają tam cudowny bar. A jak się pośpieszymy, to zabiorę Cię jeszcze na taras widokowy. Co Ty na to.

Wyczekiwała mojej odpowiedzi uradowana.

- Gdyby tak pominąć bar, byłabym więcej niż zadowolona - uśmiechnęłam się przebiegle.

Mogłyśmy się przecież odrobinę policytować.

- Tak rzadko się widujemy - westchnęła, opierając się o blat wyspy kuchennej - dorzucę jeszcze spacer po plaży. Jeśli Ty wytrzymasz mój dzień, ja wytrzymam Twój. Mamy deal - zadała pytanie, łącząc dłonie w geście modlitwy.

Nie miałam ochoty na taki rodzaj spędzania wolnego czasu, jednocześnie nie potrafiłam odmówić jej tego dnia. Musiałam udawać. Ostatnie pół roku utwierdziło mnie w tym, że to dziedzina, w której byłam mistrzynią.

POMYŁKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz