- Eli, Eli, Eli... - powtarzałem kilkukrotnie z końca sali do czasu, aż dotarło do mnie, że ona odpłynęła. W przypływie zalewania mego ciała złością, odcięło mi na dłuższą chwilę zdolność logicznego myślenia. Kiedy w końcu odzyskałem zdolności mózgu, skupiłem się na jej bladym, zwisającym ciele. Momentalnie ruszyłem wyzwolić kobietę z ciężkich kajdanów, przeskakując przez martwe męskie ciało. Kiedy odpiąłem pierwszy zamek, przerzuciłem jej ciało, opierając o mój prawy bark, po czym kątem oka spojrzałem na leżącą na podłodze postać. Wówczas zauważyłem coś o konsystencji galarety, więc przekręciłem głowę nieco mocniej, aby zidentyfikować fragment różowego mózgu wypływającego z postrzelonej czaszki. Kurwa mać! Pięknie! Wypiąłem drugą rękę dziewczyny, po czym całe jej nagie ciało przerzuciłem sobie przez ramię i ruszyłem do sypialni w moim skrzydle. Wychodząc z sali tortur, mordując wzrokiem, odezwałem się do stojących na przeciw wejścia mężczyzn. Wydałem dyspozycję, aby posprzątali ten kurewski bałagan. W drodze na górę przez słuchawkę wezwałem do siebie lekarza.
Łokciem otworzyłem dębowe drzwi, pociągnąłem wiszący na ścianie sznurek lampy, po czym skierowałem się w głąb pokoju, gdzie na środku stało obszerne łóżko sypialniane. Odchyliłem fragment narzuty, żeby ułożyć Noe, a zaraz potem przykryłem jej ciało. Kiedy położyłem delikatnie kobietę na jasnej pościeli, usiadłem obok w ludwikańskim fotelu i czekałem na przyjście doktora coraz bardziej zniecierpliwiony.
- Przepraszam, kochanie. Nie powinno nic z tych rzeczy się wydarzyć. Od samego początku nic nie powinno się wydarzyć - powiedziałem półgłosem do wciąż nieprzytomnej kobiety. Właśnie wtedy do pokoju wparował pośpiesznie doktor Smitsheer. Bez mrugnięcia okiem podszedł do leżącej Eli i zajął się oceną stanu jej zdrowia. A ja cierpliwie czekałem. Nawet wtedy, gdy opatrywał delikatne zranienie na nodze.
- Ciśnienie, temperatura ciała, badanie fizykalne, normująca się saturacja, poziom glikemii... - chrząknął i obrócił się w moim kierunku - Panie Jarema, wszystko wskazuje, że to zwykłe omdlenie.
- Omdlenie? Tak długo? - musiałem się upewnić, że facet jest w pełni władz umysłowych.
- Panie Jarema, tak. To zdecydowanie omdlenie - spojrzał na mnie wymownie, po czym kontynuował - Czy mogę zrobić coś jeszcze?
Spojrzałem na leżącą na łóżku kobietę, nie mogąc jednocześnie zrozumieć, dlaczego Smitsheer utwierdzał mnie w przekonaniu, że to było tylko omdlenie, dopóki nie zwróciłem uwagi na jej twarz. Nie byłem lekarzem, ale o ranach i umieraniu wiedziałem wystarczajaco. W pokoju panował półmrok, mimo to wychwyciłem delikatne zmarszczki wokół oczu. Ktoś tutaj bardzo nie chciał się obudzić. Musiałem ułatwić zatem ten sen.
- Doktorze, czy osobie, która zemdlała można podać leki nasenne - zwróciłem się do Smitsheera.
- W tym przypadku nie widzę przeciwwskazań, aby podać środek nasenny - odpowiedział rzeczowo.
- Proszę podać pacjentce silną dawkę. Musi wypocząć - mówiłem do niego, jednocześnie patrząc na reakcję kobiety. Skoro nie zauważyłem żadnej, widocznie takie było jej życzenie. Niestety, nie mogliśmy zbyt długo uciekać od sytuacji, w której oboje się znaleźliśmy. Nadchodziły dla nas intensywne dni.
Po wyjściu doktora, jak zmora znikąd, w pokoju zjawił się Wiktor. Od progu zaczął zadawać niewygodne pytania.
- Dlaczego odjebałeś Paula?
- Z tego powodu.
Pokiwałem głową w kierunku śpiącej dziewczyny. Chciałem mieć wyrzuty, lecz na razie nie było po nich śladu. Mogłem mieć jednie do siebie żal, że nie potrafiłem się powstrzymać przed zrobieniem tego na jej oczach.
CZYTASZ
POMYŁKA
ActionPrzywódca angielskiej mafii decyduje się na przerzut kontenerów transportowych. Przez przypadek jego ludzie przejmują nie te kontenery, co trzeba. W czasie akcji cywil próbuje przeszkodzić samemu bossowi, co musi się spotkać z konsekwencjami. Za duż...