Od dłuższego czasu stukałam palcami o swoje kolana. Dobijała już trzecia godzina naszej jazdy. To, że wybraliśmy się na przejażdżkę było stresujące, tym bardziej owijanie tego wszystkiego tajemnicą. Kiedy zjechaliśmy z autostrady, liczyłam, że jesteśmy już boisko.
- Powiesz mi, dokąd jedziemy? - zapytałam po raz kolejny.
- Zabieram Cię na wybrzeże. Już niedługo będziemy.
- Po co? - nie musieliśmy nigdzie wyjeżdżać.
- Bo chcę Ci pokazać moje ulubione miejsce i porozmawiać - powiedział, przelotnie łapiąc mój wzrok.
- Dlaczego? Nie możemy w normalnych warunkach?
- Nie lubisz przyjemności, co? - uśmiechnął się niewyraźnie, wciąż skupiony na drodze.
Nie odezwałam się więcej do czasu, aż znaleźliśmy się na małym, strzeżonym parkingu. Stamtąd wyruszyliśmy dalej w drogę. Idąc, co jakiś czas wymienialiśmy się spostrzeżeniami dotyczącymi okolicy. A przynajmniej ja nie mogłam się powstrzymać przed tym, żeby nie zahaczyć jakimś miłym komentarzem. Wiele na świecie jest urokliwych miejsc, ale z jakiegoś powodu niektóre bardziej nam odpowiadają. Byliśmy chyba do siebie bardzo podobni, bo także potrafiłam dostrzec pozytywne fluidy. Rozmawiając, odniosłam wrażenie, że myślimy tymi samymi kryteriami.
Z daleka próbowałam uchwycić piękno natury. Gdy zbliżaliśmy się do wybrzeża, w ciszy śledziłam wzrokiem każdą skalę, porost, czy istniejącą tam roślinność. Niewiele wiedziałam o budowie geologicznej, florze i faunie, ale to właśnie takie widoki powodowały, że chciałam wiedzieć więcej.
W pewnym momencie zauważyłam tabliczkę. Zakazywała wstępu, jednak Jarema się nie zatrzymał.
- Nie można tam wchodzić.
- My możemy. Zaufaj mi.
- Myślałam, że zakazy dotyczą wszystkich.
- Pewnie tak, o ile nie jesteś grubą rybą.
- Chcesz przez to powiedzieć, że są równi i równiejsi?
- Nie układam ram tego świata, ale jedno wiem na pewno, waluta nas określa. Trimmatom nanus to najmniejsza rybka jaką znam. Tych rybek jest na naszym globie pewnie około siedem miliardów, potem gąszcz politycznych płotek, miliony sandaczy, łososi i pstrągów, i wreszcie sporo mniej ork, wielorybów, a na końcu rekiny wielorybie - liczone w garstce. Ci ludzie codziennie zmieniają świat, każde na swój sposób. Skoda tylko, że rekiny zatracają się w swoim subiektywizmie. Nie chcę używać frazesów, ale jestem gdzieś pomiędzy. Nie dlatego, że nie mogę być rekinem, ale tak naprawdę chciałbym grać w lidze tych siedmiu miliardów.
- I dlatego, że chcesz być taki jak najmniejsze ryby, robisz to, co robią rekiny? To hipokryzja.
- Nie jest łatwo walczyć o siedem miliardów ludzi. Czasem muszę pobyć tam, gdzie rekiny, żeby nabrać motywacji.
- Jak bardzo grubą rybą jesteś? Myślisz o sobie w kategorii sandacza, czy może orki?
- Zainwestowałem, będąc jeszcze na studiach w firmę Nathan'a. Jestem jej cichym wspólnikiem. Wówczas były to pieniądze ojca, muszę to przyznać, ale dzięki nim Nat mógł stworzyć giganta.
CZYTASZ
POMYŁKA
ActionPrzywódca angielskiej mafii decyduje się na przerzut kontenerów transportowych. Przez przypadek jego ludzie przejmują nie te kontenery, co trzeba. W czasie akcji cywil próbuje przeszkodzić samemu bossowi, co musi się spotkać z konsekwencjami. Za duż...