Minęły dwa dni od zasłabnięcia Jaremy. Przez ten czas był nieobecny, więc nie zamierzałam kręcić się po Tartarusie. Marry, pomoc domowa, mówiła, że Wiktor już wrócił. Nie potrzebowałam kolejnego trudnego spotkania albo skrzywdzenia mnie. Na samą myśl przechodziły mnie ciarki. Zamiast zabijania nudy ruchem, otworzyłam książkę motoryzacyjną i zagłębiłam się w lekturze. Kolejny dzień miał właśnie tak wyglądać.
- Dziękuję, Marry. Połóż herbatę na stoliku - odezwałam się, gdy drzwi po delikatnym zapukaniu, otworzyły się. Nie oderwałam się od treści książki.
- To ja - usłyszałam męski głos.
- Hej, jak się czujesz? - podniosłam głowę.
- Mogę? - zapytał z uśmiechem na twarzy. Od mojego powrotu było bardzo dużo spokoju, uśmiechu i delikatności.
- Właśnie czytałam.
- Nie chciałem Ci przeszkadzać. Przyniosłem tylko telefon, numery masz zapisane. Naprawdę, chcę, żebyś czuła się tutaj dobrze - próbował mnie przekonać.
- Najlepiej byłoby się z nimi móc spotkać.
- Też tego chcę. Pracujemy nad zrozumieniem intencji Europolu - nie musiał mnie przekonywać. Zawsze pracowali. Zawsze skrawki informacji.
- Dziękuję.
- Gdybyś czegoś potrzebowała...
- Tak, wiem, jest Marry - dokończyłam za niego.
- Okej, czeka na mnie rehabilitacja. Porozmawiamy później - uśmiechnął się przed zamknięciem drzwi.
Godzinę później zapukała Ale. Miała na sobie czarne obcisłe spodnie i w tym samym kolorze top. Ostatnimi czasy nie nosiła biżuterii, widocznie pewnemu ktosiowi bardzo się ona podobała.
- Mogę - zadała to samo pytanie, co jej przyjaciel.
- Pewnie - potaknęłam głową.
- Nat jest zajęty, Jarema jeszcze na rehabilitacji, maluch śpi. Nie chciałabyś wypić ze mną herbaty?
- Niedawno piłam - powiedziałam tylko. Tworzyłam dystans, bo nie potrafiłam inaczej, niż traktować siebie jak niewolnika. Tkwiłam tak zamknięta na świat w okowach swojego umysłu.
- Proszę - nadzieja w jej głosie, rozbudziła moją uległość.
Następną godzinę spędziłam na rozmowie o niczym. Nie mając niczego negatywnego na myśli. Nie znałyśmy się na tyle, żeby to były ploteczki, nie była to rozmowa strategiczna, ani naukowa. Myślę, że o emocjach i rzeczywistości, bez ważnego lub szerszego kontekstu. Trochę o dzieciach.
W trakcie Ale nerwowo się poruszyła, a potem wstała.
- Pobudka - uśmiechnęła się promiennie.
- Skąd wiesz? - zapytałam zainteresowana.
- Mam słuchawkę w uchu, słyszę, jak się wierci. Poza tym ma przy sobie pomoc.
- To wszystko wyjaśnia - uśmiechnęłam się, podnosząc się z krzesła - dzięki za rozmowę, wyjdę jeszcze do ogrodu.
- Nie zaprosicie mnie do rozmowy - usłyszałam pytanie, które trudno było zrozumieć przez brak odpowiedniej modulacji. Gość zjadał wszystkie końcówki. Usiadłam z powrotem.
- Bardzo chętnie, ale Di wykrakała - przeniosła spojrzenie na postać za mną - Muszę iść, ale wrócę, jak tylko się ogarniemy - podniosła się i przeszła przywitać, ja tymczasem nie odważyłam się poruszyć.
Jeszcze nie wiedziałam, do kogo należał ten głos, ale miałam świadomość, że resort ma tylko jednego nowego gościa.
- Milczysz - głos zwrócił się do mnie, gdy Ale zniknęła z pola widzenia. Myślałam, że odpuści sobie konwersacje ze mną, lecz nic bardziej mylnego.
CZYTASZ
POMYŁKA
ActionPrzywódca angielskiej mafii decyduje się na przerzut kontenerów transportowych. Przez przypadek jego ludzie przejmują nie te kontenery, co trzeba. W czasie akcji cywil próbuje przeszkodzić samemu bossowi, co musi się spotkać z konsekwencjami. Za duż...