13. Jarema

80 4 0
                                    

Dni mijały szybko. Ważne było to, że odkąd Noe się pojawiła, moja dusza czuła się zdecydowanie lepiej. Często łapałem się na tym, że szukałem jej wzrokiem, że chciałem mieć wiedzę o każdym aspekcie. Każdy skryty uśmiech, chciałem spijać z jej warg. Wciąż jednak nie miałem odwagi, żeby zajrzeć wgłąb serca i popytać, co czułem.

Za każdym razem, kiedy spoglądałem w ogród, widziałem, że nie oddychała pełną piersią. Tym bardziej było mi trudno, trzymać ją w czterech ścianach, gdy śledząc, uchwyciłem jej podniecone spojrzenie podczas spaceru z Suzanne. Niestety, nie dostrzegałem na razie innego wyjścia. Miałem ograniczone pole manewru, bo coraz częściej docierało do mnie, że każdy wokół może na mnie polować. Najważniejsze tymczasem było ją ochronić.

****

Odkąd podjąłem decyzję, że podejmie treningi, każdego dnia dwa razy dziennie rzucałem jej rękawice, które starała się podnieść. A to komplikowało i wydłużało czas mojej pracy, bo kiedy wyobraziłem siebie, że jakiś inny facet w przeróżnych pozycjach mógłby ją dotykać, każda żyła w moim ciele napięła się.
Nic, kurwa, z tego...

Po szesnastej weszliśmy na siłownię. Odkąd zaczęliśmy trenować z Eli uwielbiałem fakt, że miałem indywidualną przestrzeń, do której w zasadzie nie miał nikt dostępu. Dawało nam to dużo swobody.

Spojrzałem na zegarek, dochodziła siedemnasta. Czekałem na wiadomość, która wciąż nie nadchodziła, a miałem nadzieję, że podbuduje mój humor. Najprawdopodobniej jeszcze tego dnia miał dotrzeć do mnie podpalacz, na którego polowałem od jakiegoś czasu. Był członkiem agencji. Według mojej wiedzy pracował też dla Grovenhavena. To nie mógł być przypadek. Zamierzałem tylko szybciutko wyciągnąć z niego powody. Na razie musiałem się jednak wykazać cierpliwością.

Spojrzałem na uchylone drzwi od łazienki. Noe długo z niej nie wychodziła. Z racji dobrego humoru, mogłem dać jej jednak taryfę ulgową. Niestety, treningi nie były jej mocną stroną, chociaż bardzo się starała dopasować. Początkowo zaskoczył mnie jej upór, chociaż niejako mogłem się tego po niej spodziewać. Od początku miałem świadomość, że było w tym ciele dużo ognia.

- Jarema, transport dotarł - odezwał się do moich pleców Wiktor. Szybko odwróciłem się zaskoczony.

- Okej, zaraz kończę. Zaprowadź podpalacza do celi - powiedziałem, po czym ruszyłem do łazienki. To był szczęśliwy dzień dla Noelii, koniec treningu.

- Kończymy na dziś - odezwałem się do zgarbionej postaci wiszącej nad uchylonym oknem.

- Dlaczego - spojrzała na mnie podejrzliwie.

- Boli Cię blizna? - zapytałem, spoglądając na palce masujące jej drugą dłoń.

- Nie. Tylko czuję ją. Nie wiem, jak to określić. Jakby ściągała dłoń do środka.

- Pokaż - zbliżyłam się na odległość kilku milimetrów, po czym chwyciłem delikatną dłoń i kręciłem powolne kółka kciukiem, patrząc jej w oczy. Po chwili dodałem - idź do pokoju zabiegowego, przyślę do Ciebie doktora, powinien to obejrzeć. Nie musisz czekać do ostatniej chwili, kiedy czujesz się źle. Czy to jasne?

- A Ty, co będziesz robił? - nie potrafiła dyskretnie zmieniać tematu.

- Nic ważnego. Spawy Niemiec - machnąłem ręką w powietrze i okręciłem się na pięcie, żeby odejść. Nie mogłem poświęcić nam więcej czasu.

- Macie sprawcę? - odezwała się do moich pleców.

- Noe, pierwsza zasada! Nie zadawaj pytań - powiedziałem, wychodząc z łazienki.

POMYŁKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz