16. Dice

78 6 0
                                    

Jadłam właśnie śniadanie w pokoju, kiedy drzwi gwałtownie się otworzyły. Zazwyczaj tak właśnie wchodził Wiktor, więc wszystkie włoski na moim ciele się zjeżyły. Nie miałam pojęcia, co ten cholerny psychopata wymyśli tym razem. Łyżka z zupą mleczną omal nie stanęła mi w ustach, lecz nie zamierzałam odwracać się przedwcześnie.

- Dlaczego nie jesz ze wszystkimi? - zapytał delikatnie od progu męski głos. Nie ten spodziewałam się usłyszeć.

- Nie mogę raz zjeść w pokoju? - zapytałam niepewnie, widząc zbliżającego się Jaremę. Totalnie odebrało mi pewność siebie, gdy mignęła mi jego postać w bieli. To był pierwszy raz, jak mogłam go podziwiać w takim wydaniu.

- Nie jesteś królową. Masz jadać ze wszystkim, rozumiesz?

- Tak. Mogę dziś dokończyć tutaj? - zapytałam z nadzieją w sercu. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym zejść na dół, po wczorajszym treningu. Obawiałam się, że przy silniejszym ruchu przestanę oddychać. Z samego rana na raz przyjęłam dobową dawkę leków, a one nie działy. Jak miałam pozbierać się do jutrzejszego transportu?

- Możesz. Nie po to się zjawiłem. O dwudziestej wychodzimy na bal charytatywny.

- My? - musiałam się upewnić, że mówił do mnie.

- Tak. Za godzinę zjawią się kosmetyczki, które się Tobą zajmą.

- Może ktoś inny... - przerwał mi.

- Idziesz ze mną - powiedział, po czym zniknął za drzwiami. W tym czasie ja musiałam jakoś się pozbierać.

Niecałą godzinę później zjawiły się kosmetyczki, fryzjerki, trenerki, cały sztab osób, który miał mnie przygotować.

Najdłużej jak się dało odwlekałam moment rozebrania się, chociaż niezależnie od mojego zdania, ludzie Ci dostali już wyraźne instrukcje. Kiedy z głową pełną wstydu odwijałam bandaż elastyczny zawinięty na moim ciele, nikt nie zwracał jeszcze na mnie przesadnej uwagi. W momencie gdy ostatni skrawek upadł na ziemię, odwróciłam się do zebranych obserwatorów, zauważyłam nerwowe, współczujące spojrzenia. Nikt jednak nie powiedział słowa. Nie mieli dodawać mi otuchy, jedynie mnie wyłuskać.

Jakiś czas później, kiedy makijażystka kończyła robić makijaż, zaczęły do mnie dobiegać skrawki nerwowej rozmowy toczonej przy oknie. Sztab piękności miał problem, którego nie dało się rozwiązać. Sukienka, którą wybrał dla mnie Jarema, była zbyt małą szmatką, aby zakryć uszkodzenia. Nie mogąc dłużej znieść tych strachliwych komentarzy odezwałam się krótko:

- Poproszę tę sukienkę.

- Pani Elizabeth, nie możemy tym pani obciążać - odezwała się jedna z kobiet.

- Powiedziałam pokażcie - bez dłuższych umizgiwań moja rozmówczyni, skinęła na drugą. Chwilę później obie zbliżyły się do mnie. Jedna z nich trzymała coś, co miało przypominać suknię. Nie miało z tym jednak nic wspólnego. Jeśli chciał ze mnie zrobić dziwkę i do tego tanią, wybrał wyśmienicie. Musiałam przełknąć zbierającą się we mnie gorycz i wyzbyć się negatywnych emocji.

- Nie może założyć pani tej sukienki przodem. Nie jesteśmy w stanie zakryć zasinienia. Nie dostałyśmy jednak innej sukni.

- To obrócimy ją tyłem. Rozcięcie będzie z tyłu. Musicie tylko postarać się z makijażem. Dobrze, gdyby moje ramiona i plecy były wysmarowane czymś, co zwróci uwagę dokładnie na to miejsce. Macie coś?

- Złoty puder - odezwała się kosmetyczka, poprawiając mój makijaż.

- Nie taka była dyspozycja.

POMYŁKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz