Dwadzieścia dni. Trzydzieści miast spokoju. Tyle czasu miałam dla siebie. Pierwotnie chciałam zmienić stację i ruszyć w dalszą drogę, jednak momentalnie zmieniłam zdanie, gdy wysiadając z pociągu, zamiast ciągu znaków o kolejnych miastach zobaczyłam jedno krótkie zdanie. Co prawda trwało to kilka sekund, ale byłam pewna, że to nie była chora wyobraźnia.
„Idę po Ciebie, Kropelko" - chciałam mieć paranoję, ale wiedziałam już, co się dzieje, kiedy system ma słabe zapory. Czytali z niego jak z otwartej księgi.
Byłam ciekawa, jak długo jeszcze potrwa ta moja gonitwa. Zamiast uciekać, musiałam przejść do realizacji planów. Skoro wysłali komunikat, miałam coraz mniej czasu.
Z peronu przeszłam do galerii handlowej, gdzie polowałam na zdobycz. Zajęło mi to sporo czasu, ale w końcu trafiłam na swoją ofiarę. Zamówiłam małą porcję frytek i shake'a, a potem usiadłam tyłem do upolowanej dziewczyny i czekałam na odpowiedni moment. Gdy wrzuciła telefon do torby, z przeciwnej strony wylałam mleczny napój. Kiedy ona skupiła się na kałuży, ja mogłam na telefonie. Pośpiesznie wrzuciłam go do torby, a potem wzięłam się za przepraszanie i sprzątanie.
Kolejnym moim przystankiem była łazienka. Zmieniłam włosy i wybrałam numer do przyjaciółki. Czekałam niecierpliwie z każdym sygnałem, już zaczynałam myśleć, że się nie udało, ale w końcu odebrała.
- Pomyłka - powiedziała zwięźle, na szczęście zdążyłam odpowiedzieć przed zakończeniem połączenia.
- To ja - dobrze było ją usłyszeć.
- Skąd dzwonisz? To nie brytyjski, ani niemiecki numer.
- Pożyczyłam telefon na moment.
- Wszystko u Ciebie dobrze? - zapytała drżącym głosem.
- Dlaczego płaczesz?
- Bo Cię słyszę. Zapewniali mnie, że wszystko u Ciebie dobrze. Dostawałam zdjęcia, ale usłyszeć Cię to zupełnie inny wymiar. To prawda, że związałaś się z jednym z nich? Jesteś szczęśliwa? - szybko pożałowałam, że nie znam wersji Jaremy, na własne życzenie, a Ida kontynuowała - kiedy możemy się spotkać?
- To nie takie proste.
- Wiedziałam, że skurwysyny nie mówią prawdy. Wiedziałam. Jak mogę Ci pomóc? Co robimy?
- Muszę poradzić sobie sama, ale jestem cała. Jest dobrze. Nie oddzwaniaj na ten numer, ukradłam go. Odezwę się niebawem - powiedziałam, po czym zakończyłam połączenie. Musiałam szybko oddać telefon, bo kobieta niedaleko właśnie szukała zguby. Usunęłam z bilingów numer Idy i pośpiesznym krokiem ruszyłam do przodu.
- Halo, halo. To pani telefon? - zapytałam uprzejmie brunetkę.
- Skąd pani go ma? - ona zapytała podejrzliwie.
- Leżał na środku - wskazałam na ławkę wyłożoną jasnymi płytkami - proszę - włożyłam jej telefon do rąk i ruszyłam przed siebie. Dobrze, że w wersji rudej zupełnie do siebie nie pasowałam.
Przede mną czekał kolejny przystanek. Jeszcze jedna osoba zasługiwała na to, żeby wiedzieć, że żyję.
****
Zamierzałam pojechać do taty, ale przedtem moje serce bardzo potrzebowało spotkania z Teo. Wysiadałam z autobusu na pierwszym lepszym przystanku i dalej pokonałam drogę pieszo.
Przed cmentarzem była mała kwiaciarnia, w której kupiłam trzy bukiety i kilka zniczy. Wychodząc, patrzyłam, czy nikt mnie nie śledzi. Niepozornie przeczesałam włosy, filtrując otoczenie, lecz niczego nadzwyczajnego nie zauważyłam.
CZYTASZ
POMYŁKA
ActionPrzywódca angielskiej mafii decyduje się na przerzut kontenerów transportowych. Przez przypadek jego ludzie przejmują nie te kontenery, co trzeba. W czasie akcji cywil próbuje przeszkodzić samemu bossowi, co musi się spotkać z konsekwencjami. Za duż...