26. Dice

47 2 0
                                    

Dwadzieścia dni. Trzydzieści miast spokoju. Tyle czasu miałam dla siebie. Pierwotnie chciałam zmienić stację i ruszyć w dalszą drogę, jednak momentalnie zmieniłam zdanie, gdy wysiadając z pociągu, zamiast ciągu znaków o kolejnych miastach zobaczyłam jedno krótkie zdanie. Co prawda trwało to kilka sekund, ale byłam pewna, że to nie była chora wyobraźnia.

„Idę po Ciebie, Kropelko" - chciałam mieć paranoję, ale wiedziałam już, co się dzieje, kiedy system ma słabe zapory. Czytali z niego jak z otwartej księgi.

Byłam ciekawa, jak długo jeszcze potrwa ta moja gonitwa. Zamiast uciekać, musiałam przejść do realizacji planów. Skoro wysłali komunikat, miałam coraz mniej czasu.

Z peronu przeszłam do galerii handlowej, gdzie polowałam na zdobycz. Zajęło mi to sporo czasu, ale w końcu trafiłam na swoją ofiarę. Zamówiłam małą porcję frytek i shake'a, a potem usiadłam tyłem do upolowanej dziewczyny i czekałam na odpowiedni moment. Gdy wrzuciła telefon do torby, z przeciwnej strony wylałam mleczny napój. Kiedy ona skupiła się na kałuży, ja mogłam na telefonie. Pośpiesznie wrzuciłam go do torby, a potem wzięłam się za przepraszanie i sprzątanie.

Kolejnym moim przystankiem była łazienka. Zmieniłam włosy i wybrałam numer do przyjaciółki. Czekałam niecierpliwie z każdym sygnałem, już zaczynałam myśleć, że się nie udało, ale w końcu odebrała.

- Pomyłka - powiedziała zwięźle, na szczęście zdążyłam odpowiedzieć przed zakończeniem połączenia.

- To ja - dobrze było ją usłyszeć.

- Skąd dzwonisz? To nie brytyjski, ani niemiecki numer.

- Pożyczyłam telefon na moment.

- Wszystko u Ciebie dobrze? - zapytała drżącym głosem.

- Dlaczego płaczesz?

- Bo Cię słyszę. Zapewniali mnie, że wszystko u Ciebie dobrze. Dostawałam zdjęcia, ale usłyszeć Cię to zupełnie inny wymiar. To prawda, że związałaś się z jednym z nich? Jesteś szczęśliwa? - szybko pożałowałam, że nie znam wersji Jaremy, na własne życzenie, a Ida kontynuowała - kiedy możemy się spotkać?

- To nie takie proste.

- Wiedziałam, że skurwysyny nie mówią prawdy. Wiedziałam. Jak mogę Ci pomóc? Co robimy?

- Muszę poradzić sobie sama, ale jestem cała. Jest dobrze. Nie oddzwaniaj na ten numer, ukradłam go. Odezwę się niebawem - powiedziałam, po czym zakończyłam połączenie. Musiałam szybko oddać telefon, bo kobieta niedaleko właśnie szukała zguby. Usunęłam z bilingów numer Idy i pośpiesznym krokiem ruszyłam do przodu.

- Halo, halo. To pani telefon? - zapytałam uprzejmie brunetkę.

- Skąd pani go ma? - ona zapytała podejrzliwie.

- Leżał na środku - wskazałam na ławkę wyłożoną jasnymi płytkami - proszę - włożyłam jej telefon do rąk i ruszyłam przed siebie. Dobrze, że w wersji rudej zupełnie do siebie nie pasowałam.

Przede mną czekał kolejny przystanek. Jeszcze jedna osoba zasługiwała na to, żeby wiedzieć, że żyję.

****

Zamierzałam pojechać do taty, ale przedtem moje serce bardzo potrzebowało spotkania z Teo. Wysiadałam z autobusu na pierwszym lepszym przystanku i dalej pokonałam drogę pieszo.

Przed cmentarzem była mała kwiaciarnia, w której kupiłam trzy bukiety i kilka zniczy. Wychodząc, patrzyłam, czy nikt mnie nie śledzi. Niepozornie przeczesałam włosy, filtrując otoczenie, lecz niczego nadzwyczajnego nie zauważyłam.

POMYŁKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz