Rozdział trzeci: friends

2.8K 173 45
                                    

Cienkie promienie wschodzącego słońca wpadały przez okno, opadając jasnymi już smugami na jej gołe nogi i krótkie piżamowe spodenki. Rachel poprawiła się na parapecie, podciągając kolana pod brodę i utkwiła spojrzenie w przejeżdżającym za szybą samochodzie. Od tygodnia nie wychodziła z domu, opuszczając tym samym kilka dni pracy. Nie śledziła twittera, ani nie używała swojego nowego telefonu, bo obie te rzeczy kojarzyły jej się z utraconą szansą przyjaźni z Lukiem. Całe dnie przesiadywała na parapecie, lub leżała w łóżku, ignorując troskliwe pytania jej brata. Potrafiła nie przesypiać nocy, lub budzić się w środku nich i zaczynać płakać.

- Dlaczego nie śpisz? - szepnął Tony, wchodząc do pokoju i rzucając jej opiekuńcze spojrzenie. Odwróciła głowę w jego stronę, a kilka niesfornych kosmyków załaskotało jej oko.

- Wstałam dopiero przed chwilą - skłamała, siląc się na jak najszczerszy uśmiech. - A ty?

- Zaraz wychodzę do pracy - powiedział. - Co z twoim telefonem? Dzwoniłem do ciebie wczoraj, ale nie odebrałaś.

- Przepraszam - westchnęła, uświadamiając sobie, jak bardzo jednak to urządzenie było jej potrzebne. Nie powiedziała mu o wypadku. - Naładuję go zaraz - obiecała.

- W porządku... Potrzebujesz czegoś? - spytał, na co pokręciła głową. - Znajdź ładowarkę i dzwoń, jak tylko coś się stanie - polecił, po czym ucałował delikatnie jej czoło i uśmiechnął się lekko. - Kocham cię, młoda.

- Ja ciebie też - odparła ze słabym uśmiechem, patrząc, jak wychodzi.

Zawahała się chwilę, lecz w końcu zrzuciła nogi z parapetu i wolnym krokiem ruszyła w stronę telefonu. Nie pamiętała, gdzie ostatnim razem go widziała, więc trochę czasu zajęło jej samo szukanie. Znalazłszy go w końcu w jednej z komód w salonie, powoli odblokowała ekran. Bateria była na wyczerpaniu, a na ekranie głównym widniało kilka powiadomień.

"Lukey: Cześć. Sorry za moje ostatnie zachowanie. Może faktycznie masz rację.
Gdybyś chciała, moglibyśmy się spotkać i powspominać... Czy coś..."

W pierwszej chwili zastanawiała się, kim jest "Lukey" i czemu, do cholery, chce się z nią spotkać, ale po chwili zrozumiała co się stało. Zapiszczała z radości, podskakując lekko i rzuciła się na kanapę z uśmiechem na ustach.

"Rachel: Pewnie :) Kiedy i gdzie?"

Była tak wniebowzięta, że niemal zapomniała o oddechu. Łapiąc powietrze w płuca, uśmiechnęła się raz jeszcze i przesunęła palcem po ekranie. Chwila... Dostrzegła mały napis nad wiadomością i prawie zapadła się pod ziemię ze wstydu. Wysłał jej to kilka dni temu, a ona jak ostatnia idiotka odpisała mu dopiero teraz. Mimo, że nikogo nie było w pobliżu, jej policzki zapłonęły żywym ogniem. Jak mogła tak się skompromitować? W dodatku ponownie. Najpierw zrobiła z siebie idiotkę w kafejce, a teraz wysłała mu wiadomość z kilkudniowym opóźnieniem.

Zażenowana odłożyła telefon przed siebie i z głośnym westchnieniem wtopiła twarz w obicie sofy. Gdy już miała sturlać się z kanapy i z powrotem zamknąć się u siebie, telefon zawibrował krótko, sprawiając, że gwałtownie podniosła głowę, jednocześnie odrzucając opadające na twarz włosy.

"Lukey: Refleks. Dziś będę w studiu. Możemy spotkać się wcześniej skoro już nie śpisz."

Jej serce raz jeszcze spróbowało wyskoczyć spod żeber, a zadowolenie z tego, że jednak nie wyszła na idiotkę, kazało jej podnieść się do pozycji siedzącej. Pomyślała chwilę nad odpowiedzią, ale ostatecznie wpisała to, co było najbliższe prawdzie.

"Rachel: Właściwie nie planowałam nigdzie wychodzić. Wybranie się zajęłoby mi trochę czasu. Jeśli nie masz nic przeciwko czekaniu na mnie to pewnie. "

TOUR ☁ hemmings ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz