Luke i tak wybił jej to z głowy. To znaczy próbował, ale średnio mu wyszło. Może i przyznała mu rację, ale w głębi duszy i tak wiedziała, że jest niepotrzebna.
Nawet nie tyle niepotrzebna co kłopotliwa. Doskonale wiedziała, że dla chłopaka jest ciężarem, a dla całej reszty irytującą cząstką wszechświata. Zmęczyło ją życie, w którym ciągle wszystkim przeszkadza.
Okej, może Luke mówił, że jest dla niego ważna; może czuła się przy nim naprawdę dobrze, ale to nie potrafiło przemóc świadomości, że przez nią Luke ma problemy. Kilka razy przypadkowo podsłuchała jego rozmowę z producentem o tym, że wpływa na zespół niekorzystnie, a to, że Luke mówił, że jest inaczej jakoś nie poprawiało jej humoru.
Do tego Aaron. Nie wiedziała już sama, czemu go zaprosiła. Znała go niewiele ponad miesiąc, a teraz mieli mieszkać w jednym domu i to w dodatku u jej chłopaka. Chyba po prostu przestraszyła się samotnego lotu i desperacko szukała towarzystwa.
Gdy tylko znaleźli się na lotnisku, Rachel wysłała wiadomość do Aarona, że są już na miejscu. Chwyciła za rączkę swojej walizki i ruszyła w stronę wejścia. Kilkoro fanów zaczęło robić im zdjęcia, przez co tylko bardziej się zestresowała. Jej serce trochę przyspieszyło, a ona żeby je stłumić przełknęła ślinę. Chciała się wycofać, nagle chciała przestać angażować się w jego życie. Wszyscy ci ludzie przypominali jej, jak dużo tam namieszała. Oczywiście, nawet jeśli Luke by jej nie poznał, miałby inną dziewczynę, ale zapewne znalazłby sobie kogoś, kto nie ciągnąłby go nieustannie w dół. Pewnie byłby z dziewczyną ze swojej branży, kimś, kto wręcz podciągnąłby jego karierę razem ze swoją.
Tłum zaczął rosnąć, a z nim jej obawy. Dziewczyna ledwo trzymała się na nogach, ale starała się dotrzymać chłopakowi kroku. Co chwilę robiło jej się gorąco, a jej głowa robiła się ciężka. Ludzie okrążyli ich tak ciasno, że ledwo mogli się poruszyć. Luke jednak nie zatrzymał się i szedł dalej, trzymając w swojej dużej dłoni dłoń Rachel. Nie była szczęśliwa. Ani trochę. Była cholernie przerażona.
Ktoś zaraz z boku krzyknął jej imię, a ona odruchowo obróciła się w jego stronę. Zdołała tylko spojrzeć jednej z dziewczyn prosto w oczy oraz zobaczyć, jak gdzieś z tłumu wyłania się pięść i trafia prosto w jej brzuch. Potem straciła przytomność.
☁
Gdy otworzyła oczy, była jeszcze na lotnisku. Leżała na podłodze, a pierwszą rzeczą, którą zobaczyła były sterczące włosy Luke'a. Słyszała stłumione krzyki zgromadzonych wokół niej dziewczyn i swojego chłopaka, który po raz pierwszy był tak zdenerwowany. Nigdy nie widziała, żeby krzyczał na fanów, a teraz to robił. No ładnie, doigrałam się. Tego właśnie się bała. Że sytuacja wymknie się kiedyś spod kontroli, a jego kariera będzie zagrożona. W końcu fani i ich szacunek jest jedną z ważniejszych rzeczy.
Gdy spostrzegł, że odzyskała przytomność, zaczął mówić tylko do niej i pomógł jej wstać. Po chwili pojawiła się ochrona lotniska, która oddzieliła ich od tłumu i zaprowadziła w oddzielny sektor, ciągle zadając pytania, na które odpowiadał tylko Luke. Ona nawet nie zwracała na nie uwagi. Przed oczami miała twarz tej dziewczyny, a czuła jedynie ból. Nagle skrzywiła się, gdy skurcz spiął niemal cały jej brzuch. Osunęła się na ziemię, a Luke pojawił się zaraz przy niej z przerażoną miną oklepując jej twarz zimnymi dłońmi, by sprawdzić jej temperaturę. Pracownicy lotniska zaczęli się krzątać i biegać. Rachel poczuła wilgoć w okolicach nosa i sięgnęła tam ręką ścierając spod niego czerwoną ciecz. Jednak nos nie był jedynym miejscem, w którym poczuła się mokra.
- Luke - jęknęła, a chłopak momentalnie spojrzał jej prosto w oczy. Jej wstyd nagle zniknął. Oprócz bólu fizycznego nie czuła już praktycznie nic. - Albo właśnie się zsikałam, albo odeszły mi wody. - Nie wiedziała, co mówi, bo przecież nie była w ciąży, ale to było pierwsze, co przyszło jej do głowy.
CZYTASZ
TOUR ☁ hemmings ✔
FanfictionRachel jest poważnie chora, co ma duży wpływ na jej samopoczucie. Jest głównie zdołowana, a na domiar wszystkiego ostatnio straciła przyjaciółkę. Nikt jej nie pozostał. Od popełnienia samobójstwa uratowała ją tylko interwencja brata. Luke jest jej i...