Rozdział trzydziesty drugi: bags

947 65 8
                                    

Samochód, którym Aaron przyjeżdżał do Rachel był zwykle wypchany śmieciami, które, gdy dziewczyna wsiadała do samochodu, właściciel pospiesznie upychał w schowku. Chłopak może i był poukładany, przystojny i dobrze wychowany, ale miał okropny nawyk odwiedzania po drodze gdziekolwiek wszystkich możliwych fast foodów.

Oczywiście ta przyjemność nie ominęła Rachel, więc gdy Aaron zaproponował jej, że zawiezie ją do Luke'a, kupił jej przy okazji frytki.

- To tutaj - wymamrotała z pełnymi jedzenia ustami i wskazała palcem jednorodzinny domek po lewej stronie ulicy.

Przez to, że kilka miesięcy temu bracia Luke'a pomalowali deski, którymi był obity, na czarno, teraz był mniej widoczny zza otaczających go krzaków. Luke opowiadał, że Liz nic o tym nie wiedziała i chłopcy zrobili jej po prostu niespodziankę.

Widząc, że Aaron chce zaparkować obok czerwonego samochodu Jacka, zgniotła puste opakowanie po frytkach i wrzuciła je do schowka, który już ledwo się domykał.

- Może to wyrzucę? - Zaśmiała się, spoglądając na niego, a potem na śmieci.

- Sam to zrobię, jak wrócę do siebie. - On również się zaśmiał i pomógł jej docisnąć klapę schowka. - Na pewno nie odwieźć cię potem do domu?

Rachel na dźwięk wiadomości odruchowo spojrzała na telefon.

"Lu: pamiętasz o torbie?;)"

"Ri: zaraz zabiorę:)"

- Nie, naprawdę nie musisz. - Uśmiechnęła się i przytuliła go delikatnie. - Dziękuję.

Wysiadła z samochodu i automatycznie włożyła ręce w kieszenie bluzy Luke'a. Podeszła do drzwi i wcisnęła dzwonek. Przy okazji schowała telefon do tylnej kieszeni spodni. Chwilę później stała w tym samym miejscu, uśmiechając się delikatnie do brata Luke'a. Trochę się krępowała, bo widziała go chyba drugi raz w życiu. Z Liz też tak naprawdę jeszcze się nie poznały. Miały kilka okazji, ale zawsze którejś coś wypadało.

- Hej, Luke prosił, żebym wzięła coś z jego pokoju - powiedziała cicho, nie za bardzo wiedząc jak ma to ubrać w słowa. - Jakąś torbę z ubraniami...

- Wiem, wiem - przerwał jej, uśmiechając się serdecznie. Wyglądał na naprawdę sympatycznego i  byl trochę mniej przystojny niż na tych wszystkich zdjęciach w internecie. - Wejdź. Wiesz, gdzie jest jego pokój - powiedział i wpuścił ją do środka.

Rachel przeszła przez drzwi prowadzące bezpośrednio do salonu i trochę się rozejrzała. Tak naprawdę była tu tylko kilka razy, bo Luke'owi bardziej po drodze było spotkać się z nią w studiu, albo u niej w domu. Jednak wnętrze było całkiem ładne. Urządzone trochę w innym stylu, niż dom wydawał się z zewnątrz. Mimo zimnego minimalizmu, było tam przytulnie i ciepło. Po lewej była kuchnia z jadalnią, a po prawej korytarz z mnóstwem drzwi. Dziewczyna jak zwykle skierowała sie do tych ostatnich i nacisnęła na klamkę. Od razu spojrzała na łóżko, na którym nie było żadnej torby, więc rozejrzała się po pokoju, po czym odwróciła się do wyjścia. Chciała spytać Jacka, gdzie odłożył te rzeczy, ale wpadła na Luke'a.

Chłopak był tak samo zdziwiony jak ona. Dopiero po chwili Rachel zauważyła co się dzieje i przypomniała sobie, żeby wziąć oddech.

- O, mój Boże, Luke. - Szybko przytuliła go do siebie jak najmocniej. Jeśli to był sen, to był to najpiękniejszy jaki miała kiedykolwiek. Okropnie się za nim stęskniła i chciała, żeby to działo się naprawdę.

- Stęskniłem się. - Zaśmiał się cicho, przytulając ją mocno, a ona poczuła, jak uginają jej się nogi na dźwięk jego głosu.

- Ja też - wyszeptała w jego koszulkę. Sama nie wie, kiedy zaczęła płakać, ale robiła to zdecydowanie ze szczęścia. - Boże, Luke, ty głupku, o mało co nie dostałam przez ciebie zawału.

- Miałem siedzieć na łóżku, ale musiałem na chwilę wyjść z pokoju. - Zaśmiał się, sprawiając, że ponownie omal nie zemdlała. Uwielbiała to, jak się śmiał. - Przyszłaś w złym momencie.

- Głupek. - Podniosła głowę i uśmiechnęła się delikatnie, po czym stanęła na palcach. Oparła dłoń na jego szyi, gładząc kciukiem lekko szorstką skórę na policzku i musnęła jego usta.

Nie potrafiła opisać tego, jak bardzo się cieszy. Po prostu nie mogła przestać się uśmiechać. Luke też wyglądał na szczęśliwego, a to tylko poprawiało jej samopoczucie.

- Wszystkiego najlepszego, księżniczko - szepnął, odsuwając się trochę. Jego dłonie zacisnęły się mocniej na jej talii, przyciskając jej ciało do jego. Pocałował przelotnie jej czoło i złożył trochę dłuższy pocałunek na jej ustach.

Odsunęła się po chwili i uśmiechnęła szeroko, patrząc mu w oczy. Zaciągnęła się zapachem jego perfum, który do tej pory był jej ulubionym spośród wszystkich jakie znała.

- Myślałam że jeszcze koncertujecie... - powiedziała, trzymając splecione dłonie na jego kraku.

- Nie. - Uśmiechnął się uroczo i uniósł jej drobne ciało nad podłogę. Obrócił się i opadł na łóżko plecami. - Miałem ogarnąć z chłopakami mieszkanie, ale wolałem do ciebie przyjechać. - Patrzył na nią z dołu swoimi błękitnymi oczami. - Ten tydzień mamy dla siebie, a dodatkowo nie będziesz lecieć sama. Chyba, że już kogoś zaprosiłaś. - Tutaj dał jej czas na kiwnięcie głową. - W takim razie polecimy we trójkę. - Podniósł się delikatnie, żeby ją pocałować, a ona ułożyła dłonie na jego policzkach, przedłużając pocałunek.

- Uwielbiam cię, Luke. - Zachichotała i oparła głowę na jego torsie.

Jego duże dłonie wciąż opierały się na jej talii. Miała Luke'a z powrotem całego dla siebie, ale przez Tony'ego dręczyły ją wyrzuty sumienia. Nie chciała psuć tej chwili, ale nie potrafiła wytrzymać.

- Muszę ci coś powiedzieć. - Westchnęła i nie patrząc na chłopaka podniosła się z niego i usiadła obok.

Luke od razu wyprostował się, posyłając jej jedno ze swoich troskliwych spojrzeń.

- Chodzi o chorobę... - Ten temat był dla niej trudny, szczególnie że wcześniej wspominała mu o nim tylko troszeczkę. - Miewam ataki. Słabnę i tracę przytomność... - Przymknęła na chwilę oczy i wzięła oddech. - Wtedy wymagana jest opieka medyczna. Wiem, to duży problem. - Odważyła się spojrzeć na chłopaka. - Jeśli coś takiego by się stało, zepsułabym cały pobyt w Londynie. Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciał mnie zabrać. Mogę oddać mój bilet Sam, czy coś...

- Nie chcę Sam - przerwał jej. - Wcale byś nic nie zepsuła, przestań. Bierzesz jakieś leki? Masz jakąś dietę?

- Nie. - Uśmiechnęła się delikatnie. - Znaczy biorę leki, ale o wszystkim pamiętam sama - skłamała. Pominęła fragment o tym, jak wielu rzeczy nie mogła pić i jeść, bo nie chciała zrobić z Luke'a opiekunki, a widziała, że to wszystko do tego zmierzało.

(a/n)
HELOŁ
Wróciłam
Rozdział ssie jak zwykle, co?
ale jest luk i wszyscy są hepi jej

TOUR ☁ hemmings ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz