Rozdział czternasty: pains

1.8K 126 69
                                    

Skurcz brzucha w połączeniu z bólem głowy sprawił, że obudziła się z grymasem na twarzy. Zacisnęła powieki, chcąc jeszcze na chwilę zasnąć, ale nic to nie dało. Nie lubiła tego bólu. Wczoraj go chciała, dziś był już niepotrzebny. Mogła powiedzieć, że niemal żałowała tego, jak bardzo naraziła swoją wątrobę.

Leniwie podniosła powieki i przetarła oczy rękawem bluzy, którą na sobie miała. Poczuła jak się rozbudza. Oprócz tego, że zaczęła wyraźniej czuć ból, wyraźniej poczuła również, że otula ją coś więcej niż kołdra.

Jej serce zabiło szybciej, gdy obróciła głowę, a jej nos spotkał się z włosami wtulonego w jej ramię Luke'a. Jedna jego ręka obejmowała ją w talii, sprawiając że było jej o wiele cieplej niż powinno. Co on... I w tym momencie uderzyło ją wspomnienie wczorajszego wieczoru. Tak bardzo się za siebie wstydziła! Jednak on wciąż tu był, mimo że odbyła z nim rozmowę na temat, którego nigdy nie odważyłaby się poruszyć na trzeźwo. 

Ale przecież mieli do niego wrócić.

Uśmiechnęła się do siebie i przeczesała palcami jego włosy, sprawiając że zamruczał cicho i zaczął się wiercić, coraz bardziej w nią wtulając. Zacisnął uścisk na jej talii, a ona raz jeszcze pogłaskała jego głowę. Tym razem zsunęła palce po jego policzku. 

Mimo, że bardzo nie chciała, a ból głowy i brzucha wcale jej tego nie ułatwiał, delikatnie chwyciła jego ramię i odłożyła na pościel. Powoli podniosła się, zrzucając z siebie kołdrę i wstała, momentalnie lądując na ścianie, czując zwalający z nóg zawrót głowy. Odczekała chwilę, aż czarne plamy pozwolą jej widzieć normalnie i podpierając się o wszystko na swojej drodze ruszyła na dół.

Będąc w kuchni sięgnęła po butelkę wody i poranną porcję tabletek. Mimo, że nie lubiła ich brać, dzisiaj nie specjalnie miała wybór. Ból zginał ją wpół tak, że ledwo chodziła i nawet nie wyobrażała sobie robienia dzisiaj obiadu. Nie tknę piwa chyba do końca życia. Wypiła jeszcze trochę wody, po czym ruszyła w stronę salonu i opadła na kanapę.
Dom, oprócz Luke'a zalegającego w jej sypialni, był pusty. Znając życie Tony był w pracy, a tata, chcąc uniknąć konfrontacji z nią pojechał do centrum. Miała ochotę na kawę, ale wiedziała, że włączając czajnik obudzi Luke'a, więc poprzestała na napisaniu do Tony'ego.

"Rachel: na którą chcecie obiad?"

"Tonnie: wiedziałem że jesteście razem :)"

"Rachel: nie jesteśmy. Zamknij się, ok?"

"Tonnie: to wy powinniście zamykać drzwi :)"

"Rachel: okej, chciałeś coś jeszcze dodać?"

"Tonnie: zabije chuja, tylko tyle :)"

"Rachel: groźby są karalne"

"Tonnie: nie rusza mnie to :)"

"Rachel: super, skończymy ten temat?"

"Tonnie: wow, nie wierzę, że nie jesteś już dziewicą :)"

"Rachel: 'nie byłam' dziewicą wcześniej, jakbyś się tego nie spodziewał, a teraz możesz mi powiedzieć, o której chcesz ten głupi obiad, czy mogę w ogóle go nie robić?"

"Tonnie: Jezu, Rachel, z kim?!"

"Rachel: daj mi spokój, ok?"

"Tonnie: powiedz Luke'owi, że już nie żyje :)"

"Rachel: łapy precz od Luke'a, nic takiego nie miało miejsca. I zostaw ten temat. matko ;-;"

"Tonnie: tak, pewnie"

TOUR ☁ hemmings ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz