rozdział 1 - bezradność

13K 249 288
                                    

Słońce powoli chowało się za horyzontem, kiedy to samochód marki Mercedes przemierzał beztroskie ulice Reno. Graniczące ze stanem Kalifornia miasto, znane było z tego, jak mocno życie tętniło tu po zmroku.

W każdym razie było w nim więcej życia niż w siedzącej w pojeździe Adeline Rey.

Dziewczyna próbowała zagłuszyć rozmowy swoich szczęśliwych rodziców, których nie potrafiła słuchać. Nie była w stanie zrozumieć, jak mogą cieszyć się z położenia, w jakim się znaleźli. W uszach Adeline rozbrzmiewała głośna muzyka, jej ulubionego zespołu, kiedy to spoglądała na widok za szybą samochodu.

Obserwowała znajome jej już ulice, ponieważ Adeline nie znajdowała się w tym miejscu po raz pierwszy.

Wydawać by się mogło, że Reno, które było jej rodzinnym miastem, powinno zamieszkiwać jakąś część jej serca. Jednak co w przypadku, jeśli jej serce pękło na części już w innym miejscu na tym świecie?

— Adeline! — Wyrwał dziewczynę z myśli głos jej matki. Rey uniosła swój wzrok na kobietę na fotelu pasażera i niezadowolona wyjęła z uszu swoje słuchawki. — Jesteśmy na miejscu. — Dodała rodzicielka.

Rey nabrała powietrza do płuc, po czym powoli je wypuściła. Siedziała nieruchomo na miejscu jeszcze kilka minut, po czym postanowiła opuścić pojazd, w którym ciągle się znajdowała. Zatrzasnęła drzwi samochodu i rozejrzała się po okolicy. Pomyślała, że przez tyle lat jej nieobecności nic się nie zmieniło. Klasyczne budynki w amerykańskim stylu rozciągały się przez całą długość ulicy, gdzieś niedaleko jakieś dzieci bawiły się na podwórku, a po drugiej stronie jakaś para wyprowadzała swojego psa na spacer. Wszystko było takie zwyczajne. Zupełnie jakby czas zatrzymał się w miejscu, a jej wyjazd kilka lat temu nie miał miejsca.

Weszła na podjazd pod jej domem, lustrując wzrokiem drzwi wejściowe. Czuła, że coś nieustannie blokuję ją przed przekroczeniem progu budynku.

I wtedy to zrobiła.

Instynktownie obróciła się za siebie, spoglądając na dom naprzeciwko. Ceglany budynek z jak zawsze zadbanym ogrodem przyciągał jej uwagę do tego stopnia, że nawet nie usłyszała głosu swojego ojca. Ocknęła się, dopiero kiedy starszy mężczyzna pomachał dłonią przed jej twarzą.

— Ziemia do Adeline. — Powiedział Shane. Dziewczyna spojrzała na swojego ojca, który w ręce trzymał jej walizkę. — Wnieś swoje rzeczy do środka, Adi.

Adi, Adi, Adi.

Tak nazywał ją tylko jej ukochany ojciec. Adeline od zawsze miała w nim bezgraniczne wsparcie. Zawsze dogadywała się lepiej z nim niż z Danielle, swoją matką.

Często znikali razem na całe dnie w garażu, gdzie oboje majstrowali przy częściach samochodu Shane'a. Nikogo do siebie nie wpuszczali, to było czysto ich wspólne zajęcie. Uwielbiali siedzieć brudni od smaru, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Tylko we dwójkę.

Shane Rey i mała Adeline przeciwko całemu światu.

Dziewczyna podeszła do swojego ojca i chwyciła jedną ze swoich walizek, po czym szybko przekręciła klamkę w drzwiach. Kiedy znalazła się w środku, omiotła wzrokiem pomieszczenie, które w żadnym calu się nie zmieniło. Przytulna kuchnia połączona z salonem wyglądała identycznie jak kilka lat wcześniej. Automatycznie powędrowała wzrokiem do drzwi, obok tych prowadzących do łazienki, które znała doskonale.

To był jej garaż.

Chciała tam wejść, jednak coś w środku powstrzymywało ją od przekręcenia tej cholernej klamki. Czuła lekkie ukłucie w swojej klatce piersiowej, a jej intuicja podpowiadała, aby trzymała się od tego miejsca z daleka.

PRETTY POISON [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz