rozdział 3 - niepewność

5.3K 138 152
                                    

W tym momencie Adeline poczuła, jak jej akcja serca przyspiesza do prędkości światła. Stała jak posąg, nie potrafiąc wykonać żadnego ruchu. Czuła się jak sparaliżowana, żadne głosy z zewnątrz do niej nie dochodziły, po prostu wpatrywała się w te oczy, których kolor przypominał błękit rosy w słoneczny dzień. Jednak wtedy jeszcze nie wiedziała, że te promienie w jej oczach przysłoniły ciężkie chmury, które zwiastowały jedynie zniszczenie.

Z kolei Watson stała jak wryta, nie wierząc własnym oczom. Nie dawała wiary, że to właśnie w tym momencie, stoi przed nią osoba, której imię miało swoją część, w jej pochłoniętym mrokiem sercu. 

Adeline Rey. 

Blondynka miała wrażenie, że wypowiedziała to imię na głos, tylko po to, aby to do niej dotarło, kto właśnie przed nią stoi. 

Adeline nie wiedziała co ma powiedzieć, w końcu minęło już tyle czasu. Tyle lat nie widziała osoby, która niegdyś była jej promykiem nadziei, na tle burzowego nieba. Rey, podobnie jak Watson, nie potrafiła wyrazić w słowach tego co czuła, bo tak naprawdę nie była pewna, czy była jeszcze zdolna do jakichkolwiek głębszych uczuć. 

— To wy się znacie? — Ciszę przerwał Lucca. — Jestem zdezorientowany. 

Sherman skakał swoim spojrzeniem pomiędzy jedną, a drugą. Starał się znaleźć cokolwiek, co wskazywałoby na jakąkolwiek odpowiedź, bo nie rozumiał zupełnie nic. 

Jak doszło do tego, że jego wieloletnia przyjaciółka zareagowała w ten sposób na nowo poznaną przez chłopaka ciemnowłosą? 

— Ja… znaczy my… 

— To skomplikowane. 

Rudowłosy nadal wędrował spojrzeniem, między dwoma dziewczynami stojącymi naprzeciwko siebie. Atmosfera była do tego stopnia gęsta, że Sherman mógłby, chwycić okropnie ostry nóż i ją przeciąć w powietrzu. 

Adeline nadal nie potrafiła oderwać wzroku od blondynki przed nią, czuła, że jej język ugrzązł w gardle. Chciała przerwać tą niezręczną sytuację, w której się znalazła, jednak kiedy tylko wyszła z zamiarem, powiedzenia czegoś, Mei Watson ją wyprzedziła. 

— Lucca, musimy się zbierać. Jesteś zalany w trupa. 

Właśnie wtedy Adeline Rey po raz pierwszy poczuła tak intensywne ukłucie wewnątrz. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuła cokolwiek. 

— Ale przecież… — Mruknął pod nosem rudowłosy. 

— Do samochodu, już. 

Pijany chłopak uniósł swoje dłonie w geście poddania i ze spuszczoną głową pomaszerował do samochodu. Mei posłała brunetce ostatnie spojrzenie, po czym odwróciła się napięcie i weszła do samochodu, stojącego na parkingu. 

I tak po prostu zniknęła bez słowa

Nie wytrzymała. Czuła, że coś zżera ją od środka, obijając na wszystkie strony to jedno imię. To jedno pieprzone imię, którego nie słyszała już przez tak długi czas. 

Adeline

Przez jej głowę przelatywały różne wspomnienia z czasów kiedy były tylko dziećmi, z czasów kiedy były dla siebie wszystkim. Myśli kotłowały się wewnątrz jej, nie pozwalając się na niczym skupić, czuła się zagubiona i nie miała pojęcia co ze sobą zrobić. 

Zanim zdążyła cokolwiek przemyśleć, skręciła w jedną z leśnych uliczek w Reno i zgasiła samochód. Spojrzała na nietrzeźwego chłopaka na siedzeniu obok, wiedziała, że powinna odwieść go od razu do domu, jednak tego nie zrobiła. Jak zwykle zaczęła się obwiniać, że stawia siebie ponad innych, nawet w tak błahych sytuacjach jak ta. 

PRETTY POISON [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz