rozdział 25 - agresja

980 35 14
                                    

Samochód zatrzymał się z piskiem opon. Było całkowicie ciemno, a mrok na ulicach rozświetlały jedynie pojedyncze latarnie.

— Jesteś pewny, że chcesz tam iść? Nie masz pewności, że tam znajdziesz. — Mruknął blondyn na siedzeniu pasażera.

Cairan zerknął na niego spojrzeniem, które mroziło krew w żyłach.

— Kiedy z nią rozmawiałem, mówiła, że się pokłócili. Nie ma jej w domu, nie było jej w szpitalu, nie ma jej nigdzie indziej. — Mówił, przekonując samego siebie. — Ona musi tu być.

Jednak głos z tyłu głowy nieustannie podpowiadał mu, że coś jest nie tak.

Nic do siebie nie pasuje.

Harry wziął głęboki wdech i wysiadł z samochodu. Brunet momentalnie obrócił się w jego kierunku.

— Poradzę sobie. Zostań w samochodzie. — Mruknął Cairan do swojego przyjaciela.

— Mam ci pozwolić go tam zabić, gdyby coś poszło nie tak? — Zapytał, znając odpowiedź. — Przypominam ci, że nie znamy się od wczoraj Cairanie MamProblemyZAgresją Riddle.

Brunet znowu zmierzył wzrokiem swojego przyjaciela, jednak nie miał ochoty z nim dyskutować. Bez słowa podszedł do frontowych drzwi i nacisnął dzwonek. Nie minęła minuta, kiedy jego oczom ukazała się postać, którą miał nadzieję, że ujrzy.

Nie była to jednak Adeline.

Przez twarz rudowłosego przeszedł cień zdziwienia, następnie dezorientacja była jedynym, co można było z niego wyczytać.

— Czego tu szukasz? — Wymamrotał pod nosem. Brunet był ostatnią osobą, którą miał w tym momencie ochotę oglądać.

— Jest tu Adeline?

Lucca ściągnął swoje brwi w niezrozumieniu. Co Adeline miałaby u niego robić?

Początkowo chłopak chciał zaprzeczyć, jednak przez jego umysł przeszedł iście głupi pomysł. Chciał wyprowadzić Cairana z równowagi. Myślał, że dzięki temu poczuje się lepiej.

Myślał, że jeśli go skrzywdzi, zapomni o dzisiejszym dniu. Zapomni o tym, co powiedziała mu Adeline.

— Może jest, może jej tu nie ma. Co cię to obchodzi?. — Powiedział Sherman, z wyczuwalną pewnością siebie w głosie. — Nawet jeśli tu jest, nie będzie z tobą rozmawiać.

Cairan nie rozumiał, o co chodzi. Przecież nie pokłócił się z dziewczyną. Właściwie to ona sama kazała mu po siebie przyjechać.

Minęło kilka sekund, kiedy chłopak połączył kropki.

Czuł gniew, który coraz bardziej w nim narastał. Chwycił rudowłosego chłopaka za materiał bluzy i przycisnął go do ściany budynku.

— Skończ kłamać jebany idioto i powiedz mi, czy masz jakiekolwiek informacje na temat tego, gdzie ona jest. — Wycedził przez zęby.

Jednak Lucca zaśmiał mu się prosto w twarz.

— A co, zgubiłeś swoją dziewczynę? — Zapytał. Jego głos ociekał kpiną. Chciał zranić bruneta najbardziej jak to możliwe. — Och, czekaj. To nie jest twoja dziewczyna.

Cairan zacisnął dłoń w pięść i kiedy chciał wziąć zamach, poczuł silną dłoń na swoim nadgarstku. Harry zatrzymał jego cios w ostatnim momencie.

— Stary, daj spokój. Nie mamy na to czasu.

— Podaj mi jeden sensowny powód, dla którego mam nie roztrzaskać twojej głowy o asfalt. — Wychrypiał głosem, który mroził krew w żyłach.

PRETTY POISON [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz