3.

587 26 1
                                    

Lucy

Staram się jak mogę by normalnie funkcjonować. Staram się, ale to jest trudne. Wszystko mi o nich przypomina. Zabawki w kącie, których nikt nie tknął od tygodni, nawet pieprzony ekspres do kawy, którą tak bardzo uwielbiał Luca. Śmiało można powiedzieć, że był od niej uzależniony. W zamrażarce przypominają mi o nich nawet lody czekoladowe, które Luca dawał pokryjomu Maxowi myśląc, że tego nie widzę. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Muszę się wziąć w garść. Muszę zacząć jakoś funkcjonować. Przede wszystkim staram się jakoś trzymać przy mojej mamie i przy rodzicach Luci, ale gdy jestem sama, to już jest inna bajka. Przy Dominicu nawet już nie udaję, szybko mnie przejrzał i choć jemu też jest trudno, trzyma się lepiej. Jest silny czego nie można powiedzieć o mnie.

Westchnęłam i wyciągnęłam mleko z lodówki. Tęskniłam za swoim synem. Najbardziej bałam się tego, że nigdy mogę go już nie zobaczyć. Odwróciłam się w stronę mamy, która wróciła z małych zakupów. Nieśmiało się do mnie uśmiechnęła. Widzę jak cierpi, jak stara się trzymać i zajmować wszystkim tym, czym ja nie mogę. Wiem, że tak stara się nie myśleć o całym wypadku i tym co się stało potem i trwa do dzisiejszego dnia. Wiem, że tak samo jak ja boi się o Maxa i o swojego ulubieńca, którym stał się dla niej Luca. Czasami się zastanawiam dlaczego go tak bardzo lubi, ale nigdy jej o to nie zapytałam.

- Mam już dość obcych ludzi, którzy się pytają czy się znaleźli. - położyła zakupy na blacie. - Dziękuję bardzo za taką sławę, a Luca niech się pierdoli. - uniosłam brwi. - My się tu zamartwiamy o niego i o Maxa, a on sobie gdzieś jest. Gdy tu wróci, nie zatrzymuj mnie gdy będę chciała go znokautować. Niech tylko postawi nogę w tym domu, a pożałuję, że zniknął.

Kącik ust niebezpiecznie mi drgnął w górę. Wiem, że nie mówiła poważnie, i że nie obwinia go o nic, ale wizja tego jak leci na niego z pięściami, jest zabawna. Przygryzłam wargę. Żeby to było takie łatwe. Ile ja bym teraz oddała by zobaczyć ich w drzwiach domu. Nie marzę teraz o niczym innym. Wierzę, że któregoś dnia otworzę im drzwi.

- Same problemy z tym facetem. - pokręciła głową. - Wiecznie coś. Czy on nie potrafi utrzymać się w jednym miejscu? Musi coś odwalić! No, kurwa, nie byłby sobą!

- Mamo. - jęknęłam.

Byłam świadoma, że mówiła tylko to żeby wyprzeć ze świadomości to co się działo. Przytuliłam ją do siebie, a ona zalała się łzami. Gdyby mój ojciec teraz z nami był.. Zawsze wiedział jak ją uspokoić. Tęsknię za nim, żałuję, że nie miał okazji poznać swojego wnuka. W oczach stanęły mi łzy, nie będę więcej płakać, już mam dość płaczu. Nie mogę ciągle płakać. Muszę się wziąć w garść. Tylko nie potrafię.

Luca

Zastanawialiście się kiedyś jak wygląda śmierć? Nie? No cóż, ja też nie. Nigdy o niej nie myślałem, chyba nikt do końca nie wie jak ona wygląda. Przecież nie przyjdzie szkielet ubrany w czarną szatę, z kosą w ręku i mnie nie zabierze, prawda? Wiedziałem, że mój koniec zbliża się wielkimi krokami. Wiedziałem, że już niedługo pożegnam się z tym światem. Już się nie bałem. Strach przeszedł w wściekłość. Siedząc tutaj sam, zamknięty w tym obskurnym miejscu, miałem wystarczająco czasu by pomyśleć. Pierwsze o czym myślałem była zawsze możliwość uwolnienia się stąd. Później przechodziłem do momentu co się stanie z Maxem gdy umrę. Co z nim zrobią. Śmierć nie jest taka straszna na jaką wygląda. W jednej chwili oddychasz, twoje serce bije, a w następnej już przestaje. Tyle. A zastanawialiście się kiedyś co jest po śmierci? No ja też nie. Powiem wam jak już wyzione ducha. Przecież nie może być tak źle. Nie jestem jakoś szczególnie wierzący, nie wierzę w niebo, w piekło i takie tam. A co jeśli to jest prawda? Niedługo wam o tym może powiem. Piekło istnieje, tego jestem pewien. Istnieje, ale to piekło jest na ziemi.

Przetrwanie [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz