21.

494 30 2
                                    

Lucy

Stałam w drzwiach i patrzyłam jak dwójka najważniejszych facetów w moim życiu, spali. Zrobili sobie popołudniową drzemkę, ale coś im się przedłużyło, a ja nie mam serca ich budzić. Spali twarzą do siebie, oboje mieli rozchylone usta. Ręka Luci spoczywała na plecach Maxa, a małą rączkę Max położył na brzuchu swojego ojca. Spali identycznie. Uśmiechnęłam się i chciałam się cofnąć, ale wtedy Luca się poruszył, przez sen przytulił do siebie syna i spał w najlepsze.

- Genów nie oszukasz. - szepnęłam i wyszłam.

Zeszłam do kuchni. Byłam sama w domu, nie wliczając śpiących chłopaków. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam na sofie. Podwinęłam nogi pod brodę i zamknęłam oczy. Uśmiechnęłam się pod nosem. W końcu zaczyna się wszystko układać. Spojrzałam na palec, na którym był pierścionek i przygryzłam wargę. Kilka lat temu dał mi syna, a teraz dostałam w pakiecie jego. Nigdy bym nie wpadła na to, że nasza historia tak się potoczy. On chyba też tak nie myślał. Przecież bronił się rękami i nogami przed stałym związkiem. A o zaręczynach w ogóle nie było mowy. Kiedyś mi przez głowę to przeszło, ale nie sądziłam, że Luca tak szybko się na to zdecyduje. Sam też się nie zdradzał, że coś takiego ma w planach zrobić.

Poderwałem głowę gdy usłyszałam kroki na schodach. Uśmiechnęłam się widząc zaspanego Luce idącego w moją stronę. Wyglądał uroczo w rozczochranych włosach i w zaspanej twarzy. Pocałował mnie i poszedł do kuchni zrobić sobie kawę.

- Miałem się przespać tylko godzinę, a nie pięć godzin. - uśmiechnął się. - Czemu mnie nie obudziłaś?

- Zbyt słodko razem wyglądaliście, bym mogła zburzyć ten obraz. - podeszłam do niego i go objęłam. - Po za tym jesteś ciągle zmęczony, odpoczynek dobrze Ci zrobi. Mało sypiasz.

- Sypiam wystarczająco dużo.

- Trzy albo cztery godziny snu to dużo? - uśmiechnął się. - No właśnie.

- Mój organizm jest do tego przystosowany. Przez większość życia tak sypiałem. - zerknął na mnie przez ramię. - Co się tak do mnie kleisz?

- Lubię się do Ciebie kleić. - uśmiechnęłam się. - Max jeszcze śpi?

- Tornado, by go nie obudziło. Coś czuję, że to będzie ciężka noc. - odwrócił się w moją stronę. - Kocham Cię.

Uśmiechnęłam się i go pocałowałam. Zaplątałam dłoń w jego miękkich włosach, zadrżałam gdy jego palce dotknęły mojej skóry. Uśmiechnął się. Jestem szczęściarą, że mogę dzielić z nim życie. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zamknęłam oczy.

- San Francisco. - szepnęłam.

- Co?

- Przeprowadźmy się do San Francisco. - nieznacznie się uśmiechnęłam. - Zamieszkajmy tam.

- W porządku. Trochę daleko.

- I bardzo dobrze. - pocałowałam go. - Jak najdalej stąd.

- Niech będzie San Francisco. - uśmiechnął się. - Zacznę przeglądać niedługo jakieś oferty. Może coś znajdziemy dla naszej czwórki. Kiedyś może piątki. - przygryzł moją wargę. - Albo siódemki.

- Nie za bardzo się rozpędasz?

Przerwał nam dzwonek do drzwi. Ostatni raz mnie pocałował i poszedł otworzyć. Od razu się spiął, gdy w drzwiach zobaczył policję. Wpuścił ich do środka i na mnie spojrzał. Zacisnęłam usta. To nie wróży nic dobrego.

- Coś się stało?

- Ben Morris zbiegł podczas drogi na przesłuchanie. - spojrzałam na swojego faceta.

Przetrwanie [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz