Rozdział 12

258 22 12
                                    

Długi gorący prysznic to to czego potrzebowałam. Rano zbudziły nas telefony, które rozdzwoniły się praktycznie w tym samym czasie. Do Jungkook zwonił Namjoon i znowu prosił o konferencje z Jiminem, do mnie zaś mój szef - musiałam przeczytać raport podsumowujący zeszły tydzień i ewentualnie na nieść poprawki w strategie na kolejne tygodnie. Wróciliśmy więc do hotelu trzymając się za ręce i delikatnym pocałunkiem życzyliśmy sobie udanego poranka. Postanowiłam wziąć szybki prysznic - po wczorajszej nocy bolał mnie dosłownie każdy mięsień. Nie nakładając makijażu, ani nie susząc włosów wskoczyłam w hotelowy szlafrok i przeniosłam laptopa na balkon.

Najlepiej pracowało mi się przy jazzie, dlatego cichutko włączyłam muzykę i przepadłam w lekturze. To było jak nawyk - odruchowo podciągnęłam jedną nogę tak że kolano prawie dotykało brody, jedna ręka notowałam na kartce znaczące informacje, a druga wystukiwalam rytm muzyki. Nie wiem ile czasu minęło, byłam już blisko końca raportu gdy z transu wyrwał mnie huk w sąsiednim pokoju.

- Taehyung? - cisza - Taehyung! Wszystko ok? Odezwij się proszę.

Dalej nic. Ale wiem, że coś słyszałam. Dźwięk uderzenia był na tyle silny, że nie była to stłuczona szklanka czy upuszczony krem. Serce zaczęło bić mi szybciej gdy w panice zaczęłam rozglądać się dookoła szukając pomocy. Wybiegłam ze swojego pokoju i zaczęłam pukać do drzwi V, jednak w dalszym ciągu nikt nie reagował. Pół metra tak? Tae mówił, że nie ma możliwości by ten skok się nie udał... Wróciłam na swój balkon o przeskoczyłam na stronę V, na szczęście jego drzwi tarasowe były otwarte. W pokoju panował rozgardiasz, nigdzie jednak nie było widać Taehyunga.

Drzwi od łazienki były uchylone, w środku świeciło się światło. Podbiegłam tam szybko, delikatnie pukając do drzwi i nie czekając na odpowiedź wpadłam do środka. Tae w pół siedzial, a w pół leżał oparty o kabinę prysznicowa.

- Tae spójrz na mnie! Tae co się stało? - kucnęłam przy nim i ujmując jego twarz w dłonie podniosłam ją w swoją stronę - Taehyung?

- Lucy? -mrugnal zaskoczony, a jego oczy na nowo zrobiły się przytomne - Lucy co ty tu robisz?

- Przeskoczyłam przez balkon. Usłyszałam huk i bałam się że coś się stało. Nie ważne. Tae wszystko ok? Co się stało?

- Co zrobiłaś? Głupia, nic ci się nie stało?! Wszystko ok? - zaczął mnie oglądać tak jakbym to ja leżała w łazience na podłodze.

- Wszystko ok przestań. Możesz wstać? Chodź zaprowadzę Cię do pokoju. Powiesz mi co się stało?

Pomogłam mu wstać i położylam na łóżko. Tae skulił się w sobie, kucnęłam na podłodze i odgarnęłam mu włosy z twarzy.

- Tae proszę mów do mnie. Mam po kogoś iść? Zadzwonić po chłopaków? - zaczęłam wstawać ale V złapał mnie szybko za rękę.

- Nie proszę, zostań. Dzisiaj... Dzisiaj jest rocznica śmierci mojej babci. Ja... Czasami ciężko to przechodzę. Przepraszam.

Pogłaskałam go po włosach, a serce pękło mi na setki malutkich części. Nigdy nie spotkałam kogoś kto miał tak delikatna i wrażliwa duszę. Kogoś o tak klarownym i otwartym sercu. Kogoś takiego jak V. Ale... Znałam ten smutek. Doskonale go rozumiałam. Wiedziałam, że takie rany nigdy kompletnie nie znikają.

- Opowiesz mi o niej?

Otworzył szerzej oczy badając moja twarz. Po chwili zamknął powieki i odetchnął głęboko.

- Lucy... Jeżeli przekraczam granice to proszę powiedz mi o tym, ale... Czy możesz mnie przytulić?

Wdrapalam się na łóżko bez słowa. Położylam się tak by Tae mógł położyć swoją głowę na moim brzuchu. Bawiłam się jego włosami słuchając opowieści.

Opowiadał o osobie która była dla niego najważniejsza na całym świecie. O wieczorach które spędzali sami, o tym jak czasami psocil i babcia ganiała go przez całe podwórko. O tym, że zawsze gdy się przewrócił lub zranił to ona dmuchała na jego ranę. Śmiał się i płakał, a ja razem z nim. Nie mogłam przestać go dotykać - chciałam go uspokoić, chciałam dać mu poczucie bezpieczeństwa, ale... Ale chcialam go też czuć. Musiałam przyznać to przed samą sobą. Widziałam jak napięcie powoli z niego schodziło, jak jego ciało się odprężało, a łzy powoli przestawały płynąć.

- Dziękuję Ci. Przepraszam, że byłaś świadkiem mojego załamania ale... Nigdy nikt nie poprosił mnie by opowiedzieć o babci. Większość mówi że rozumie, że będzie dobrze, że z czasem będzie mnie boleć. Dziękuję Ci, że pozwoliłaś mi wyrzucić to wszystko z siebie, że piękne wspomnienia mogły wrócić na wierzch o przykryć smutek.

- Tae... Wiem, że nie znamy się długo. Jednak, wierz mi rozumiem ból po stracie kogoś bliskiego jak nikt inny. Może kiedyś przyjdzie czas, że to ja będę potrzebowała żebyś mnie wysłuchał. Chcę być twoja przyjaciółka. Nie tylko w tych dobrych chwilach, ale też w takich gdy rozsypujesz się i ktoś musi pilnować bys mógł znowu złożyć się w całość. Jeżeli tylko mi na to pozwolisz i będziesz mnie potrzebować to będę przy tobie.

V zerwał się zwinnym ruchem i objął mnie mocno. Poczułam... Poczułam się tak lekko. To jak mnie przytulił było tak naturalne, tak jakbyśmy znali się od zawsze i moja skóra znała jego dotyk.

- Nie wiem czy zasłużyłem i nie wiem czy tego nie pożałujesz, ale od dzisiaj będę w twoim życiu aż do końca.  Lucy... Muszę o to zapytać - odsunal się ode mnie i spojrzał mi poważnie prosto w oczy - czy ty naprawdę przeskoczyłas między balkonami w samym szlafroku? Wyobraź sobie minę kogoś kto to widział.

- Ej to była sytuacja krytyczna! - ze śmiechem uderzyłam go w ramie.

- Superbohaterka w szlafroku, tak cie zapisze w telefonie! Muszę zmienić nazwę kontaktu!

Żartowaliśmy z siebie jeszcze jakiś czas, aż miałam pewność że z nim już wszytko w porządku. Włosy zdążyły mi już praktycznie wyschnąć, wyglądałam więc jak nastroszona miotła. Koniecznie musiałam iść się ubrać i ogarnąć. Taehyung oczywiście twierdził, że wyglądam uroczo, ale ja zdecydowanie wolę wyglądać... Jak człowiek. Nie jak urocza miotła.

Dla własnego bezpieczeństwa i by nie ryzykować, że ktoś zobaczy mnie z gdy przeskakuje między balkonami tym razem postanowiłam skorzystać z drzwi.

- Do zobaczenia później! W razie czego przeskocz przez balkon, albo zapukaj jak człowiek, obie opcje działają - rzuciłam ze smiechem zamykając za sobą drzwi.

Nie byłam jednak sama na korytarzu. Jungkook zdziwiony właśnie stał pod moimi drzwiami. Spojrzał się na mnie i widząc mój strój, zmierzwione włosy i to z kogo pokoju wychodzę... Jego szczęki niebezpiecznie się zacisnęły.

- Jungkook to nie tak jak myślisz...

Do I Have to Choose? [BTS JK/Taehyung] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz