Rozdział 26

536 26 49
                                    

Nie wiem czy kiedykolwiek mieliśmy spotkać się na tak bardzo kryzysowym spotkaniu. W dodatku, wyjątkowo, to nie ja byłem powodem jego zwołania. Jechałem autem razem z Namjoonem i oboje tonęliśmy w ekranach naszych smartfonow. Przespałem może z godzinę, cały czas katując się obrazem Tae i Lucy razem. Na pamięć znałem już jego przemowę podczas koncertu, przed oczami miałem ich szczęście gdy wpadli sobie w ramiona po raz pierwszy. Jego dumę gdy przeszła z podniesiona głowa przez tłum fotoreporterów. Ból rozpadającego się serca gdy wszyscy razem jedliśmy kolację, a ja uświadomiłem sobie, że to mogłem być ja. To ja mogłem trzymać ja za rękę i cieszyć się z tego, że nasze uczucie zaakceptował cały zespół.

Obiecałem jej, że nauczę się być ich przyjacielem, ale... Nie wiem ile czasu musi minąć bym przestał ich kochać. Czy kiedyś naprawdę będę mógł patrzeć na ich szczęście bez tego smutnego i bolesnego ścisku w sercu?

Mam ochotę zatrzymać auto i biec do niej by ją chronić. By ich bronić. Stanąć przed tymi wszystkimi pismakami i wykrzyczeć im, żeby się pieprzyli. Żeby w końcu dali im spokój. Część artykułów które przeczytałem... Były obrzydliwe. Dziennikarze praktycznie pastwili się nad Lucy, piorąc brudy jej przeszłości.

Przyznaje... Gdy przeczytałem o wypadku jej narzeczonego, wkurzyłem się na siebie. Przez tyle czasu o niczym nie wiedziałem. To to miał na myśli Tae gdy mówił, że gdy mówię o niej zbyt często używam ja zamiast ona. Byłem zbyt pochłonięty jej ciałem by wystarczająco zagłębić się w duszę. Może gdybym nie popełnił tego błędu dalej byłaby moja.

- Jungkook... - z zamyślenia wyrwał mnie głos hyunga. Nie zwróciłem uwagi, że od jakiegoś czasu nie patrzy się już w swój telefon. Zamiast tego wpatrywał się we mnie ze współczuciem - Jak ty się z tym wszystkim czujesz? Od wczoraj nie miałem kiedy upewnić się czy z tobą wszystko ok, wybacz.

- Wszystko ok - uśmiechnęłem się nieco zbyt sztucznie. Gdy tylko zobaczyłem jego spojrzenie, wiedziałem, że to nie przyjedzie. Nie po tylu latach - Postaram się, żeby wszystko było ok. Obiecalem, że będę ich przyjacielem i w końcu tak się stanie. Potrzebuję po prostu chwili żeby iść dalej.

- Kochałeś ją, widziałem. Nie wyobrażam sobie ile musiało cie kosztować by pchnąć ja w ramiona Tae. Przyznam, że nie spodziewałem się tego, chyba nikt z nas się tego nie spodziewał. Dlaczego?

- Bo oni się kochają - prychnąłem by zamaskować ból w swoim głosie. Oparłem głowę o zagłówek i zamilkłem na chwilę szukając słów - Szary ma wiele odcieni, prawda hyung? - Namjoon przytaknął mi powoli kiwając głową, jednocześnie nie spuszczał ze mnie wzroku - Podobnie jest z miłością. Miłość też ma wiele odcieni. Myślę... - odchrząknąłem by móc to powiedzieć z takim przekonaniem by przekonać nie tylko Namjoona. Musiałem w pełni przekonać o tym siebie - Myślę, po prostu że szarość Taehyunga jest o wiele intensywniejsza od mojej. Pasuje do tej szarości na jaką ona zasługuje. Oboje zasługują na to by ich miłość nie była ani trochę wyblakła. Może... Może kiedyś też nauczę się tak kochać.

- Umiesz dzieciaku. Umiesz... - Namjoon ścisnął mocno moje udo - To co zrobiłeś świadczy o tym, że twoje kolory są równie prawdziwe. Musisz po prostu w końcu uwierzyć, że jesteś wart bycia kochanym. Kiedyś znajdziesz szczęście.

Kiedyś... Już znalazłem. Dwa razy. Jednak moje szczęścia są szczęśliwsze beze mnie. Jestem pewien, że w końcu przestanie to boleć. A póki co... Jestem świetny w udawaniu.

💜

Wszyscy siedzieliśmy w skupieniu oglądając prezentacje. Staff przygotował analizy bieżącej sytuacji więc na slajdach pojawiały się trendujace hashtagi, zestawienia procentowe poparcia dla związku Tae i Lucy, grupy wiekowe, wpływ na reklamodawców... Dużo liczb, dużo bełkotu, żadnych konkretnych wniosków.

Do I Have to Choose? [BTS JK/Taehyung] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz