Rozdział 15

305 21 31
                                    

Hej! Ktokolwiek dotrwał do 15 rozdziału... Dziękuję! Zostawcie po sobie jakiś znak, komentarz, gwiazdkę... Cokolwiek :) szczególnie, że już za chwilę zaczną się schody. Boję się, że sama nie dam rady gdy będę musiała pisać niektóre fragmenty.

Dzisiaj wyjątkowo w jednym rozdziale dam dojść do głosu więcej niż jednej osobie. Zmianę perspektywy oznaczę inaczej niż zwykle, zorientujecie się 💜

🖤

Nie rozumiem sam siebie.

Moje życie było wbrew pozorom dość proste - ćwiczyłem, występowałem, pracowałem, bawiłem się. Udało mi się nawet załatać złamane serce, tracąc kochanka a pozostawiając przyjaciela. Teraz budzę się w objęciach kobiety która znaczy dla mnie więcej niż jakakolwiek wcześniej, ale moje myśli błądzą. Myślę o nim, myślę o niej. Myślę o nich.

O jego kwadratowym uśmiechu i o tym jak jego dłoń dotyka mojego uda by dodać mi otuchy. Widzę każda chwilę w której mogliśmy na siebie liczyć, w której się dopingowaliśmy, w której byliśmy dla siebie początkiem i końcem. Najpierw kochając się skrycie, później otwarcie wyznając swoje uczucia całej reszcie. Trzymając się za ręce by drugie nie upadło. To, że nie martwiłem się o siebie - myślałem tylko o tym czy nikt nie skrzywdzi mojego niedźwiadka. A teraz... Kim jesteśmy teraz dla siebie?

Jednak gdy tylko spojrzę na nią zapominam o nim. Jej lęki, nadzieje i przeszłość utrwalone tuszem na skórze. To, że jej dotyk jest jak dom, a momenty gdy jest przy mnie stają się ukojeniem. Podziw, że ta piękna kobieta która na codzień zarządza portfelem wartym miliony zrzuca przy mnie szpilki i zajada pizze grając pół nocy na konsoli. Wdzięczność, że nie muszę udawać, obiecywać i tłumaczyć. Bierze mnie takiego jakim jestem, dając w zamian wszystko co ma.

Leżę i zastanawiam się... Ile jeszcze będę w stanie brać od nich to wszystko? Jak szybko dowiedzą się, że nie jestem ich wart? Zanim poczują, że zasługują na siebie nawzajem... A mnie odtrąca tak jak ja zawsze wszystkich odtracałem.

🤎

Upiłem się. Piłem tak by przestać czuć, przestać myśleć, przestać mieć nadzieję. Nie chciałem wracać do pokoju, bałem się, że usłyszę ich za ścianą. Jimin wiedział. Wiedział, że potrzebuję wsparcia i zapomnienia. Znał tylko pół prawdy, a ja nie miałem odwagi przyznać się do reszty. Nie zadawał pytań, nie czekał na zwierzenia. Zapewnił mi towarzystwo, a ja zdecydowanie potrzebowałem obecności przyjaciela. Tylko przyjaciela. Zresztą nawet gdyby zapytał... co takiego mogłem powiedzieć jeżeli sam nie rozumiałem co czuję?

Kochałem Jungkooka - kiedyś jako brata, później jako kochanka. Był moja jedyna i największą miłością. Złamał mi serce by potem swoją przyjaźnią zebrać je do kupy. Moja romantyczna dusza sądziła, że już nigdy nikogo nie pokocha. Upajalem się tym uczuciem, czerpałem inspiracje z nostalgii. Po to by po latach... Zakochać się od pierwszego wejrzenia. By znów poczuć, że mogę zaznac miłość i szczęście. Ze nie jestem skazany na samotność i mogę znaleźć inspiracje w końcu e czym innym. W szczęściu. Wypuściłem ją pierwszego dnia, by potem ujrzeć dwie połówki mojego serca trzymające się za ręce. Ból dalej rozdziela mnie na pół.

Obiecałem sobie czekać. Stać z boku i po prostu czekać, mając nadzieję że kiedyś to ja będę mógł złapać jej rękę i być dla niej takim wsparciem. Takim jakim ona była dla mnie gdy znalazła mnie w łazience. Ze może, kiedyś, poczuje do mnie to co ja do niej, a wtedy będzie moja tak jak ja byłem jej odkąd ja zobaczyłem.

Jednak nie dane mi było cierpliwie cierpieć i czekać. Myślałem, że utraciłem Jungkooka w taki sposób. Że został tylko moim przyjacielem. Nie łudzilem się - nigdy nie sądziłem, że znowu połączy nas namiętność i uczucie. A jednak... Jednak ostatnie dni tak dużo zmieniły. Dalej czułem jego pocałunki na swoim ciele, silne ręce dające mi oparcie. Miał mnie. Na tak wiele tego słowa znaczeń...

Do I Have to Choose? [BTS JK/Taehyung] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz