Przeczesując lekko mokrawe włosy po solidnej rozgrzewce, podszedłem do blatu, przy którym stała Amber.
- Podekscytowana? - zapytałem ironicznie, widząc kamienną minę rudowłosej. - Przecież za taką imprezę dostaniesz premię.
nie wiem, dlaczego ona wciąż tu pracuje
zero entuzjazmu,
tylko ruda, cycata kobieta po trzydziestce z problemem w rodzinie
- Za mało. - wywróciła oczami. - Posegreguj te skarpetki, proszę. Zaraz zaczną się zjeżdżać. - wymruczała. - Idę zapalić, zaraz wrócę.
oczywiście, zostaw mnie samego z całą robotą,
a ty przyjdź i ładnie stój
Zaciągając rękawy bluzy uniosłem dwa pudełka wypełnione firmowymi skarpetkami. Wziąłem głęboki oddech, wchodząc do głównej sali, gdzie przed sobą wysypałem tuzin par skarpetek z jednego z pudełek. Uklęknąłem, przeliczając pary, po czym podniosłem wzrok, przyglądając się lekko zapełnionym halom.
jak na piątkowe popołudnie ruch był naprawdę nie za duży
ale
jak wleci tu chmara siedmioletnich dzieci,
bez nadzoru rodziców
zdanych tylko na mnie i amber…
gwarantowana katastrofa
Uniosłem dłonie, rozciągając się. Wiedziałem, że będąc opiekunem dwunastu dzieci z pewnością będę miał co robić. Również uwzględniając zapał, z jakim dziś moi współpracownicy podchodzili do przyjęcia dla niejakiego Parkera, wiedziałem, że byłem zdany sam na siebie.
W tej pracy to właśnie dzieci i ich radość były największym plusem. Jako instruktor do wyciągu przy basenie z gąbkami nieraz uśmiechnąłem się, widząc jak dziecko przełamywało swój lęk i wskakiwało do basenu.
ale potem,
potem przychodzą ich matki, siostry czy samotne ciotki
i zaczyna się
‘’umie pan robić akrobacje?’’
nie, kurwa,
pracuje tu, ale nie umiem robić pieprzonego salta…
oczywiście, że umiem.
ale dla uśmiechu tych malcy mogę się poświęcić,
bo w końcu
tylko to im zostało,
dobrze się bawić, odkrywać świat…
moi rodzice tego nie znali
Nim zdążyłem się obejrzeć,jak do dotąd do prawie świecącej pustkami sali wleciał tuzin dzieciaków. Automatycznie uśmiechnąłem się na widok dzieci stojących przy blacie, czekających na przekazanie ich swojemu opiekunowi.
czyli mnie
Truchtem podbiegłem do Amber, która zdążyła wrócić z przerwy na papierosa, a ja dostrzegłem, że zdjęła z siebie bluzę, zostając w dość wyzywającej bluzce.
błagam, nie dziś
- Dzień dobry! - powiedziałem donośnie, zwracając na siebie uwagę zarówno dzieci jak i trójki ich mam. - Ja nazywam się Erwin Knuckles i będę dziś waszym opiekunem. - klasnąłem dłonią. - To co, gotowi, żeby poszaleć? - zaśmiałem się, a dzieci chórem odpowiedziały z aprobatą.
CZYTASZ
obsession - morwin
FanfictionŻycie w Nowym Jorku nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy. Wysokie koszty za najmniejsze mieszkania, niebezpieczne sąsiedztwo oraz groźne gangi. Pewnego dnia życie 22-letniego chłopaka obraca się drastycznie, potrzebuje szybko znaleźć nową pracę...