❜❜𝐉𝐞𝐬𝐭𝐞𝐬́ 𝐩𝐢𝐣𝐚𝐧𝐲?❜❜

3.1K 126 531
                                    

Zaraz ta cała książka będzie jednym wielkim TW

!TW!

Wciąż nie rozłączając się z każdą chwilą zbliżałem się do bogatego osiedla.

- Potrzebuję jej. - odparłem zrzędliwie. - Sam mówiłeś, że dobrze mieć tu przy sobie broń.

- Wtedy cię nie znałem. - prychnął. - Więc nie protestuj, Knuckles. - w jego głosie mogłem usłyszeć uśmiech, który zapewne rozciągał się na jego twarzy. - Jest ze mną bezpieczna. - brunet od razu rozłączył się, a ja zacisnąłem mocniej palce na telefonie.

pieprzony egoista

Od razu przyspieszyłem tempa, przez co niecałe dziesięć minut później byłem pod wielkimi blokami, które były ogrodzone czarnym, wysokim ogrodzeniem. Cmoknąłem niezadowolony pod nosem, wiedząc, że bez osoby trzeciej nie dostałbym się do środka. Wyciągnąłem iphona z kieszeni i wybrałem po raz kolejny numer Montanhy.

- Otwórz bramę. - warknąłem, gdy tylko starszy odebrał.

- Wow, spokojnie. - sapnął. - Co taki zły jesteś? Jest noc, daj mi spokój. - jęknął zmęczony.

- Otwórz bramę. - powtórzyłem stanowczo, a brunet odchrząknął zdziwiony.

- Erwin, czy ty grozisz szefowi? - zaśmiał się po chwili. - Nie bądź śmieszny.

- Grożę temu Gregoremu, który nie boi się przede mną otworzyć. - powiedziałem pod wpływem emocji. - Nie rozmawiam z Gregorym, który ma urojenie, że jest królem Nowego Jorku. Otwórz tą jebaną bramę i wpuść mnie do mieszkania. - rozzłoszczony zacząłem krzyczeć, a brama lekko uchyliła i sprawie się przez nią przecisnąłem.

- Otwarłem też drzwi od bloku. - szepnął, lekko skrępowany.

łatwo poszło

- Zaraz tam będę. - mruknąłem, rozłączając się, gdy znalazłem się w klimatyzowanym holu.

Poddenerwowany udałem się do windy i przycisnąłem odpowiedni przycisk. Nerwowo tupał nogą, cicho klnąc na windową muzyczkę i gdy znalazłem się na przedostatnim piętrze wyskoczyłem z windy. Niemalże od razu odnalazłem odpowiednie drzwi, które gdy tylko się nich przybliżyłem, otwarły się. Brunet oparł się o ramę drzwi i kilkukrotnie zeskanował moje ciało. Miał na sobie dopasowaną, czarną koszulę, która była wsunięta w beżowe, klasyczne spodnie. Włosy mężczyzny wciąż były mokre, a jego klatka piersiowa szybko się unosiła.

- Zapraszam do środka. - uśmiechnął się szeroko, machając wolną dłonią.

Z delikatnie przyspieszonym tempem serca wszedłem do środka, wymijając gospodarza w drzwiach i posyłając mu wrogie spojrzenie. W tle mogłem usłyszeć cichą muzykę od The Weekend, a światła w całym otwartym pomieszczeniu były przygaszone.

- Napijesz się czegoś? - zasugerował brunet, wskazując na kuchnię, gdzie stała droga butelka whisky.

- Wiesz, po co tu jestem. - wymamrotałem, szukając wzrokiem zwierząt, ale zauważyłem jasne światło padające z jednego z pomieszczeń.

zawsze je tam zamyka

- Ze mną się nie napijesz? - zaśmiał się, prz śmieje się brunet z zamiarem udania się do kuchni, ale przeszkodziłem mu, łapiąc go za przedramię.

Brunet mruknął cicho i obrócił się powoli w moją stronę, lekko nachylając nade mną. Po krótkim kontakcie wzrokowym wyrwał się z mojego uchwytu i posłał bezczelny uśmiech.

- Coś nie tak? - uniósł skrawek koszuli, ukazując przy tym kaburę przy spodniach, z której wystawał pistolet.

mój pistolet...

obsession - morwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz