❜❜𝐰𝐲𝐬𝐨𝐤𝐢, 𝐧𝐚𝐝𝐳𝐢𝐚𝐧𝐲 𝐛𝐫𝐮𝐧𝐞𝐭❜❜

1.3K 109 247
                                    

Stukając palcami o marmurowy blat w kuchni, błądziłem głęboko myślami. Minęły trzy dni od tragicznego zajścia. Śledczy rozpoczęli dochodzenie w tej sprawie, a my tak naprawdę byliśmy bezradni.

dobrze wiem,

że nie odzyskam tej pracy,

nie mogę tu siedzieć,

sam,

bez jakiegokolwiek środku dochodu,

zostać kurwą?

czy może poszukać pracy w pobliskim przedszkolu?

Nienawidziłem, gdy sprawy nabierały kompletnie nowy kierunek, a świadomość, że mogłem wylądować na ulicy doprowadzała mnie do białej gorączki. Smutnym wzrokiem zacząłem skanować otwartą przestrzeń mojego apartamentu.

apartamentu...

mieszkania...

Nie było one za duże, bo liczyło jedynie trzy pomieszczenia, ale dla mnie to naprawdę było wystarczająco. Wynająłem je od starszej babci, która ze względu na problemy zdrowotne postanowiła wynieść się z niego. Mimo kilku lat, których spędziłem osiadując to lokum, prawie nic się nie zmieniło. Stare, lecz eleganckie, drewniane meble w kuchni z białym marmurowym blatem, przestronny salon, w którym znajdowała się beżowa kanapa ze stertą kolorowych poduszek, mały stolik do kawy, komoda, na której stał nieużywany telewizor.

no tak,

nie płaciłem od dłuższego czasu za kablówkę...

no kurde, netflix i hbo zdecydowanie mi wystarczyły

Ściany mieszkania zdobiło drewno i biała farba, którą co parę lat musiałem odmalowywać przez różne przebarwienia oraz ślady po zabitych owadach.

brak klimy plus otwarte okno przez noc,

nie wróży dobrze dla ścian

- W sumie to jest plus z tego, że nie masz pracy. - zza rogu mojej sypialni wynurzył się brunet. - W końcu masz dla mnie więcej czasu, możesz kupić sobie nowy telefon, znajdziesz lepszą, mam nadzieję lepszą, pracę... - mruknął, przysiadając się do mnie. - Mógłbyś znaleźć coś blisko mojej szkoły.

- Zaraz coś wypierdolę przez okno. - odparłem spokojnym tonem, czując irytacje, która zaczęła narastać w moim umyśle.

- Może spacer? - Ethan posłał mi niewinny uśmiech, trzepocząc długimi rzęsami.

- Jest za pięć dziesiąta. - powiedziałem, odchylając się na krzesełku barowym. - A ty, młody człowieku chcesz wyjść na spacer?

- Póki ludzie się nie kręcą. A co, boisz się wyjść od rana?. - przeciągnął, śmiejąc się i nerwowo nabrał powietrze. - Cipciaaa.

- Haha, jestem gejem. - wywróciłem oczami. - Dostaje wpierdol od czarnych na ulicy, haha.

- Obronię cię. - puścił mi oczko, ciągnąc mnie za rękę do wyjścia. - Łap klucz i idziemy. Nie słyszę odmowy. Nie wynurzyłeś się z tej nory od trzech dni. Musisz zaczerpnąć świeżego powietrza, noo. - jęknął.

- Wyżej srasz, niż dupę masz. - mruknąłem pod nosem, ubierając buty i po omacku sięgając klucz. - Gdzie planujesz iść, młody? - zapytałem, otwierając drzwi.

Oboje wyszliśmy, zatrzymując się tuż za nimi.

- Znaczy, myślał -

- Ethan, do cholery. - drzwi od mieszkania obok z hukiem się otworzyły.

obsession - morwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz