❜❜𝐍𝐚 𝐝𝐚𝐜𝐡𝐮 𝐨 𝐬𝐢𝐞𝐝𝐞𝐦𝐧𝐚𝐬𝐭𝐞𝐣?❜❜

1.5K 109 472
                                    

POV Gregory

!TW!

Z głośnym hukiem drzwi od magazynu stanęliśmy przy opustoszałym parkingu baru. Kątem oka spojrzałem na mojego towarzysza, który z zaciśniętymi ustami i zirytowanym rysem twarzy szukał w spodniach kluczyka od samochodu.

- Wziąłeś dziś leki? - zapytał cicho, zmierzając w stronę pojazdu.

- Nie jestem głupi. - prychnąłem, a widząc jego surowy wzrok wywróciłem oczami. - Tak, od tygodnia ani razu nie zapomniałem.

- Mhm. - mruknął, wsiadając do auta. - Dajmy, że ci wierzę.

Przez kilka minut w ciszy i naprawdę gęstej atmosferze jechaliśmy ulicami Nowego Jorku. Czułem, jak ciemnowłosy co chwila spoglądał na mnie, ale ja niewzruszony wpatrywałem się w drogę

- Do ciebie? - zapytał skupiony na drodze.

- Szczerze mnie to nie obchodzi. - odpowiedziałem cicho. - Możemy wjechać na chwilę do ciebie. Muszę zabrać do domu skrzynki. - kiwnąłem głową, a gdy Garcon nie odpowiedział, kontynuowałem. - Mówiłeś coś o Carbonarze, coś się stało?

- No tak. - pstryknął palcami. - Znowu się pluje o jakieś nierówności w rachunkach. - mruknął niezadowolony. - Wiesz coś o tym?

Było grubo po północy, gdy zsiadłem z motocykla i stanąłem tuż przy wejściu do garażu. Moje dłonie silnie zacisnęły się na materiale bluzy, po czym oparłem się o mur budynku, a basy dochodzące ze środka przechodziły co chwila przez moje ciało.

- Hej! - krzyknąłem, widząc młodą blondynkę wychodzącą ze środka. - Jest tam może Nicollo Carbonara? - zapytałem, podchodząc bliżej niej.

- Jeśli jesteś z polic -

- Jesteśmy znajomymi. Poproś go na moment. - złożyłem dłonie, wzdychając.

Ciemnooka jeszcze przez chwile przyglądała się mi. Posłała mi delikatny uśmiech i udała się do środka garażu, zostawiając otwarte boczne drzwi, przez co poczułem silny zapach zioła, alkoholu i potu.

- Montanha! - zza drzwi wynurzył się półnagi białowłosy. W jednej dłoni trzymał plastikowy kubeczek, a w drugiej posiadał grubego skręta. - Czym dziś mnie zaskoczysz, hm? - zachichotał, lekko chwiejąc się i zaciągnął się niechlujnie. - Jeśli to interesy, to uwie -

Nie pozwoliłem mu dokończyć, szybko zamachując się i trafiając idealnie w jego twarz. Nicollo zawahał się, upadając na plecy. Niemal natychmiast nachyliłem się nad nim, sprzedając mu jeszcze dwa ciosy w bok twarzy, uprzednio zabierając mu zioło, samemu zaciągając się głęboko.

- Szmata! - krzyknął, szarpiąc się.

- Chujowy towar. - warknąłem i sprzedałem mu parę kopów, wyciągając z kieszeni jego spodni portfel. - Następnym razem mnie nie ojebiesz. - dodałem, unosząc ton.

- Skurwiel, pożałujesz tego! - krzyknął, starając się wstać, ale szybko odepchnąłem go, przez co ten z głośnym syknięciem z powrotem upadł na ziemie.

- Pierdol, pierdol. - prychnąłem, uśmiechając się pod nosem i niezwłocznie wsiadłem na motocykl.

- Obrabowałem młodego.

- Nicollo Carbonarę?! - uniósł głos, zdecydowanie zaskoczony. - Chyba ci się pojebało.

- Serio. - zaśmiałem się, przecierając zmęczone oczy. - Ostatnio ojebał mnie na broń. Więc postanowiłem się trochę zrewanżować. - wzruszyłem ramionami, wtulając się w fotel sportowego auta mojego przyjaciela.

obsession - morwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz