❜❜𝐉𝐞𝐬𝐭𝐞𝐬́ 𝐦𝐢 𝐭𝐨 𝐰𝐢𝐧𝐧𝐲, 𝐄𝐫𝐰𝐢𝐧.❜❜

1.2K 119 424
                                    

Wciąż krążąc po mieszkaniu słyszałem, jak blondynka śmieje się z mojej paniki. Niestety, mi wcale nie było do śmiechu, chociaż dziewczyna zapewniała mnie, że wszystko pójdzie dobrze.

- Nie wiem, dlaczego w ogóle się na to zgodziłem. - mruknąłem cierpiętniczo, sięgając po telefon i posłałem jej poważne spojrzenie. - Mam złe przeczucie co do tej imprezy.

- Nie masz czego, Erwinek. - puściła mi oczko, przybliżając się do kamerki. - Nie są jakoś wymagający, naprawdę. - pokiwała głową. - Wiesz, kto będzie?

- Gregory. - wzruszyłem ramionami. - Nie znam tam nikogo. Co jeśli coś mi zrobią?

- To wtedy będę smutna, bo jesteś moim ulubionym współpracownikiem. - mruknęła, robiąc coś za kamerką.

- Weź, przestań z tą szopką. Szef powiedział mi, że kazał wam się mną zaopiekować. - burknąłem. - Nie potrzebuje waszej litości.

- Erwin, to wcal - nie pozwoliłem jej dokończyć, zakańczając połączenie.

Obróciłem się w stronę Ethana, który od dobrej godziny siedział w fotelu i grał w coś na telefonie. Czasem, gdy wkręcał się w jakąś gierkę, mogłoby się wydawać że chłopaka wcale nie ma w pokoju.

- Co ubrać? - sapnąłem sam do siebie, przekraczając próg sypialni.

dziś ma być dość ciepła noc,

montanha kazał mi się ubrać normalnie...

Uchyliłem drewnianą szafę, z której wyciągnąłem białą, obcisłą koszulkę, czarne bojówki i całość dopełniłem szarą, oversize, rozpinaną bluzą i w tym samym kolorze trampkami.

Przez ostatnie parę dni, od odbycia rozmowy z Gregorym nie mogłem się dobrze wyspać. Wciąż przed oczami miałem jego sylwetkę, w uszach odbijał się ton jego dziwnie spokojnego głosu pod koniec rozmowy w biurze.

- Kurwa. - warknąłem, gdy po raz kolejny zacząłem pogrążać się w myślach. - Japierdole, ja przecież nie mam transportu. - zawyłem, siadając obok bruneta.

nie ma mowy,

że będę tam iść na nogach...

to ponad czterdzieści pięć minut

- Zadzwoń po Garena? - zasugerował Ethan, podśmiewając się pod nosem.

- Haha, bardzo śmieszne. - przetarłem twarz. - Tak pojebany nie jestem.

La Croix westchnął, odkładając telefon na bok. Posłał mi wymowne spojrzenie i złapał za kolano.

- Erwin, do cholery. Jakie masz inne opcje?

Tak naprawdę to mogłem ponownie zadzwonić do Heidi, jakby przez przypadek miała numer telefonu do Gregorego.

- Nie myśl nawet o szefie. To byłoby przynajmniej nieodpowiednie. - ostrzegł mnie, spoglądając na mnie spod byka.

- No wiem. - wywróciłem oczami, po czym wybrałem numer do Garena. - Coraz bardziej mi się to nie po.. Oh, halo? - przerwałem, słysząc szum po drugiej stronie.

- Erwin. - w głosie chłopaka było zdecydowane zadowolenie. - Miło, że dzwonisz. - dodał, a ja zrozumiałem, co miał na myśli.

- Potrzebuję podwózki na dwudziestą, pomógłbyś mi?

- Na randkę? - prychnął, a w tle słyszałem szeleszczenie papieru.

- Praca. - zaśmiałem się gorzko. - Błagam, to jakieś dwadzieścia minut samochodem. - mruknąłem, a nie słysząc żadnej odpowiedzi, kontynuowałem. - Wiem, że się nie odzywam, ale wciąż mam trochę spraw na głowie. Mogę ci nawet zapłacić za przewóz.

obsession - morwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz