❜𝐌𝐲𝐬́𝐥𝐢𝐬𝐳, 𝐳̇𝐞 𝐜𝐢𝐞̨ 𝐩𝐨𝐝𝐰𝐢𝐨𝐳𝐞̨?❜❜

1.3K 121 255
                                    

Przetarłem piąstkami oczy, spoglądając na Ethana, który przygrzewał nam wczorajszą kolację.

- Ile spaliśmy? - jęknął, opierając czoło o lodówkę.

- Ja osobiście dobre dwie godziny. - odparłem, rozglądając się po pokoju. - Po piątej Mia skończyła się bawić, słońce wzeszło i nie dało się spać.

- Ja tam nie słyszałem. - wzruszył ramionami. - W uszach wciąż słyszę, jak Jordan drze się na cały blok, że mam urodziny.

- Oj, ja wciąż słyszę, jak Mia jęczy jak kotka w rui. - prychnąłem śmiechem, a przed moją twarzą wylądowała słabo wyglądająco pizza.

- Skoro mówisz już o rui, jak tam sprawa z Garenem? Nic nie mówiłeś o nim od tygodnia.

minął równy tydzień

Ethan kompletnie nic nie wiedział o tym, co się stało z Garenem i Gregorym. To nie tak, że nie chciałem mu powiedzieć, bo nigdy nie mieliśmy żadnych sekretów, ale kompletnie nie wiedziałem, jak rozpocząć tą rozmowę.

- No co mam mówić, chwilę pogadaliśmy. Potem byłem w pracy i u kolegi na drinku. - sapnąłem, a chwilę później zdałem sobie sprawę z tego, co właśnie powiedziałem.

- Od kiedy niby masz innych kolegów niż ja? - prychnął. - I od kiedy z nimi pijesz jakieś drinki?

- To kolega, serio. - wywróciłem oczami. - I mam paru kolegów, nie wiesz o nich, bo są starzy i nudni.

- Po sześćdziesiątce i na wózku? - zaśmiał się, jedząc kawałek pizzy.

- Przed trzydziestką z wozami wartymi tyle co moje mieszkanie. - posłałem mu wyzywające spojrzenie, a brunet wcale się tym nie przejął, wciąż podśmiewając ze mnie.

Również zacząłem jeść starą pizze, a piegowaty co chwila nabijał się ze mnie.

- Jesteś popieprzony. - pokiwałem głową.

- A ty masz zmyślonych kolegów. - skwitował, a ja szybko znalazłem się tuż przed nim i przerzuciłem go sobie przez ramię. - Zostaw mnie! - zachichotał, dobrze wiedząc, co zaraz nastąpi.

- Ani. - warknąłem, wręcz rzucając go na miękką kanapę. - Mi. - przygniotłem go moim ciałem, a moje ręce zaczęły się wbijać w jego boki. - Się. - sapnąłem, próbując powstrzymać śmiech. - Śni. - wciąż go torturowałem, a mniejszy chłopak wił się pode mną niczym wąż.

- Błagam! - krzyknął, cały czerwony od śmiechu. - Erwin! - pisnął, próbując się uwolnić.

Nagle usłyszałem, jak drzwi do mieszkania La Croixów się uchylają, przez co o mało nie spadłem na podłogę. Otrzepałem się, wstając z kanapy, a młody postąpił jak ja. Oboje spojrzeliśmy na godzinę, po czym posłaliśmy sobie zakłopotane spojrzenie.

reine jest w pracy,

kurwa,

co ten spierdoleniec tu robi

Już zacząłem podciągać rękawy, będąc w gotowości do wszystkich przypadków, w jakich kiedykolwiek ten pijak zjawił się w tym domu.

- Chłopcy. - w korytarzu zabrzmiał melodyjny ton kobiety, przez co całe napięcie ze mnie zeszło.

- Reine? - zaśmiałem się zakłopotany, a zza rogu wyłoniła się wysoka brunetka. - Przestraszyłaś nas. - posłałem jej zaniepokojone spojrzenie.

- Hej mamo, cieszę się, że jesteś w domu. - sarknęła. - Cześć Reine, ślicznie wyglądasz.

- Mamo. - zaśmiał się brunet i szybko wtulił w jej bok. - Coś się stało?

obsession - morwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz