❜❜𝐖𝐩𝐮𝐬́𝐜́ 𝐦𝐧𝐢𝐞, 𝐩𝐫𝐨𝐬𝐳𝐞̨.❜❜

1.4K 118 240
                                    

Od urodzin Gregorego bardzo szybko mijał czas. Nadchodził już koniec tygodnia, a ja wciąż miałem przed sobą widok skomlącego z przyjemności bruneta. Jego muskularne ciało wbijające się w to moje. Na skórze wciąż czułem obecność jego rozgrzanych ust, które składały pocałunki na moim całym ciele.

oprócz moich warg

To kompletnie wybijało mnie z tej całej sytuacji. Byliśmy tak cholernie blisko, ale świadomość, że Gregory nie chciał mnie pocałować wciąż przygnębiała mnie w głębi duszy. Niestety, wcale nie miałem chęci ze zrezygnowania z bruneta. Montanha był jedyny w swoim rodzaju. Jego urok osobisty i charyzma cholernie mnie do niego przyciągały i nie byłem w stanie się przy nim opamiętać.

Kazał mi się nie zakochiwać, przez co non stop przechodził mnie zimny dreszcz, dobrze wiedząc, że to nie zakończy się dobrze. Tylko te słowa potrafiły mnie przywrócić do rzeczywistości.

on jest dla mnie za dobry

Brunet był wszystkim, czego pragnąłem fizycznie i psychicznie.

ale wiedziałem,

że nie był stworzony dla mnie

Pociągając nosem, niechętnie uchyliłem oczy, automatycznie spoglądając na ekran telefonu, który wisiał na ładowarce tuż obok łóżka.

- Dziesiąta, idealnie. - ziewnąłem, przerzucając wzrok na widok za oknem.

Miałem dokładnie pięć godziny, aby przyszykować się do dzisiejszego spotkania. Mimo tego, że spotkanie nie było uznane za oficjalne, to wiedziałem, że musiałem pokazać się z dobrej strony.

umyć włosy,

wyperfumować droższym perfumami...

i ładnie ubrać...

no tak.

Wciąż lekko śpiący przetarłem twarz ciepłymi dłońmi, po czym otuliłem się przyjemnym materiałem kołdry.

- Nie mam w co się ubrać. - sapnąłem, spoglądając na uchyloną szafę, z której wystawało kilka ciemnych ubrań.

gdybym w nocy się obudził i te ubrania rzucały jakiś cień...

kurwa, szkoda gadać

Sam zaśmiałem się z mojej głupoty, kręcąc głową, ale wciąż niepewnie zerkałem w stronę szafy.

garen prześladował mnie,

wszędzie

Nierówno oddychając, wyskoczyłem z łóżka, cicho wzdychając i szybko uciekłem z sypialni, wręcz modląc się o braku demonów w moim pokoju. Przekraczając próg salonu szybko złapałem za pilot i odpaliłem pierwsze lepsze reality-show na jednej z platform i udałem się do kuchni w celu upichcenia sobie śniadania.

Z powodu, że był dziś piątek, byłem zmuszony siedzieć sam do czternastej. Ethan miał ostatnie dni szkoły i mimo, że mógłby już sobie odpuścić, ten zaczął częściej uczęszczać na zajęcia.

jakby przez te dwa tygodnie coś zmienił

Gdy ukończyłem jeść, szybko skoczyłem pod prysznic, który okazał się mi zająć dobre pół godziny, przez co gdy suszyłem włosy i spojrzałem na zegar była już dwunasta. Wcale się nie śpiesząc, zacząłem przeglądać skróty meczów, które przegapiłem w tym tygodniu.

- Phoenix rozpieprzy Miami. - prychnąłem, mając zapamiętaną tabelę na pamięć. - Mają prawie dwukrotnie lepsze wyniki. - wywróciłem oczami. - Nie da się tego spieprzyć. - dodałem, włączając skrót meczu na telewizorze.

obsession - morwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz