— Lixie?
Cichy głos o jeden dzień starszego chłopca dochodził do Felixa jak zza mgły, powoli wybudzając go ze snu. I jakkolwiek bardzo wcale nie chciał się budzić, gdyż ciepłe ramiona snu cały czas zgarniały go do siebie, to jednak delikatne potrząsanie jego ciałem wcale nie pomagało.
— Lixie obudź się — tym razem słowa Jisunga były już głośniejsze i stanowcze, sprawiając, że Lee istotnie otworzył oczy.
Chwilę zajęło mu, nim obraz przed jego oczami się wyostrzył, lecz gdy zamrugał kilka razy, ujrzał przed sobą brązowowłosego. Jisung miał zarzucony na swoje ramiona koc, który zaciskał mocno w dłoni, przez co nie było widać reszty jego ciała. Felix szybko jednak zauważył fakt, że jego włosy były w kompletnej rozsypce po całej nocy, zaś jego policzki były aż zadziwiająco mocno rumiane.
Znał Jisunga jednak całe życie, dzięki czemu nawet w lekko otępiałym po śnie stanie zdołał zauważyć, że coś było nie tak. Wzrok Jisunga był nieobecny i nie spoczywał na nieco wyższym chłopaku, a wyraz jego twarzy był dość niepewny. Dlatego też Lee zmarszczył zaniepokojony brwi, szybko unosząc się do siadu i odsuwając nieco bardziej w głąb łóżka, dzięki czemu Han mógł usiąść na jego brzegu.
— Coś się stało, Sungie? — zapytał troskliwie.
Brązowowłosy istotnie usiadł obok młodszego z nich i chociaż w tamtym momencie Felix nie zwrócił na to uwagi, z ust niższego uleciało ciche westchnienie. Lee będąc już jednak trochę bardziej rozbudzonym, znów zwrócił uwagę na fakt, że twarz Jisunga pokrywały rumieńce. Wyciągnął więc dłoń w jego kierunku, następnie układając ją na ciepłym policzku Hana.
— Jisung, wszystko w porządku? — zapytał jeszcze raz, gdyż ten nadal milczał. — Jesteś rozpalony. Źle się czujesz? — dopytał, a jego słowa przesiąknięte były troską. Jednak kiedy Han pokręcił jedynie głową, westchnął cicho. — Sungie, rozmawiaj ze mną.
Jisung jednak zaciągnął mocniej koc, znów odwracając wzrok od twarzy srebrnowłosego.
— Śniło mi się — westchnął w końcu tak cicho, że Felix ledwie usłyszał to, co powiedział. — Śniło mi się, że ze sobą spaliśmy — wydukał ledwo słyszalnie. — Obudziłem się i... — jego głos drżał, sprawiając, że Felixowi ciężko było zrozumieć, co mówił. — Ja... Próbowałem, ale to boli i... — zacinał się, starając się złożyć jakieś zdanie. — Obudziłem się i próbowałem się dotykać, ale to nadal boli i...
Felix widząc, jak mocno brązowowłosy męczył się, próbując przekazać mu, co miał na myśli, postanowił mu jakoś pomóc. Domyślił się już, o co chodziło i dlatego też ułożył obie dłonie na gorących policzkach Hana, zmuszając go tym samym do tego, by spojrzał na niego.
— Spokojnie, Sungie — westchnął cicho. Chcąc uspokoić niższego chłopca, pocałował też krótko jego czoło. — Jeśli próbujesz poprosić mnie o pomoc, to chętnie to zrobię — oznajmił. — A jeśli potrzebujesz ciszy i chwili w samotności, to wyjdę i ci ją dam. Powiedz mi tylko, czego potrzebujesz, słoneczko.
Jisung jednak spoglądał nadal na niego, cały czas rumieniąc się dorodnie. Lee zaczynał się powoli stresować faktem, że powiedział coś nie tak, gdyż brązowowłosy ciągle milczał.
— Słońce, nie musisz się bać — zapewnił, układając dłoń na jego ramieniu. — Mam wyjść? — dodał jeszcze, nadal nie dostając od Hana jakiejkolwiek odpowiedzi.
Dopiero te słowa zdołały wydusić z ust Jisunga słowa. Pokręcił on też głową, owijając swoje palce wokół nadgarstka srebrnowłosego.
— Nie — niemalże pisnął, równocześnie mocniej zaciskając dłoń na jego nadgarstku. — Potrzebuję twojej pomocy, proszę.
CZYTASZ
that's gay, bro || jilix & seungin & changho
Fanfic⌜ɪᴛ ɪꜱ ʜᴀʀᴅ ᴛᴏ ʟᴏᴠᴇ⌟ Felix podkochiwał się w swoim przyjacielu, którego znał od małego dziecka. Wiedział, że ryzykował wiele, ale nie potrafił zrzec się zżerających go od środka uczuć. Jisung nienawidził tego, jaki był, dlatego też cały czas ukrywał...