Iza wpadła do domu jak burza. Zmyła makijaż pod kuchennym kranem. Była niemalże pewna, że ktoś ją zauważył, gdyż w domu, obok którego się zatrzymali, poruszyły się rolety.
Joker od razu rzucił, żeby poszła do siebie okrężną drogą, nie oglądając się. Tak właśnie zrobiła, jednak do tej pory słyszała bicie swojego serca. Bała się.
Przetarła twarz papierowym ręcznikiem. Nagle poczuła, że ktoś ją objął, podchodząc z tyłu. Krzyknęła.
- Cii, już wszystko w porządku - tylko jedna osoba potrafiła się tak zakradać.
- Joker? Myślałam, że odjechałeś.
- Musiałem sprawdzić, czy nasze przypuszczenia były słuszne. Nie myliłem się - kontynuował, ignorując Izę, która już otwierała usta, chcąc coś powiedzieć. - Jakaś kobieta po trzydziestce. Zaczęła krzyczeć, więc poradziłem jej, żeby była cicho, bo z pewnością obudzi dzieciaki. Na te słowa faktycznie umilkła. Spytałem najpierw grzecznie, co widziała. Kiedy nie chciała mówić, użyłem nieco moich wrodzonych środków perswazji - poklepał się po kieszeni. - W końcu łaskawie wydukała, że widziała dziewczynę pomalowaną tak samo jak ja. A reszty możesz się domyślić - uśmiechnął się bezradnie. - Nie zostawiła mi wyboru. Ale - pstryknął palcami - przynajmniej nie obudziłem dzieciaków, wyjątkowo się streściłem!
Westchnęła. Słowa Jokera poruszyły nią, ale czego innego mogła się po nim spodziewać? Trudno.
- Skarbie, niestety, co ja mogłem poradzić? Miała pecha, kto normalny stoi przy oknie i obserwuje ulicę o czwartej nad ranem? - westchnął, ostentacyjnie pukając się palcem w głowę. - Normalni ludzie śpią o tej porze.
- A my?
Wyszczerzył zęby.
- My do nich nie należymy.
***
Na zakończenie weekendu - zakończenie jednej z nocnych wypraw. :D
CZYTASZ
Who's next, hm?
FanfictionOsiemnastoletnia Polka wyjeżdża w ramach nagrody za zwycięstwo w konkursie prosto do Stanów Zjednoczonych, do najbezpieczniejszego miasta w całej Ameryce - Gotham, gdzie przestępczość dawno odeszła w niepamięć za sprawą zamaskowanego bohatera - Batm...