Rozdział czternasty

4K 304 14
                                    

Obudziła się o jedenastej. Ziewając, usiadła na łóżku. Przypomniała sobie, co wydarzyło się ostatniej nocy. Joker, motocykl, ładunki wybuchowe... I pocałowała go w policzek! Zrobiła to w nagłym przypływie emocji. Dotknęła swojej twarzy. Na ustach wciąż miała niedomyte ślady czerwonej farby. Poczuła, że się rumieni.

Rumieni. Rumienić się na wspomnienie pocałowania psychopaty. Iza nie widziała dla siebie żadnych szans. Była po prostu nienormalna. Przypomniała sobie własne słowa, kiedy obiecała rodzicom, że nie zrobi niczego nieodpowiedzialnego. Hm, a wydarzenia, w których uczestniła ostatniej nocy, były raczej bardzo nieodpowiedzialne. Uśmiechnęła się ironicznie. Postanowiła zejść na dół, żeby obejrzeć wiadomości.

Caroline siedziała na kanapie, wpatrując się z przerażeniem w, o dziwo, wyłączony telewizor. Iza wyjęła sok z lodówki, podeszła do niej i spytała:

- Hej, co się stało?

- Tej nocy Joker wysadził hotel w centrum. Zgnięło około pięciuset osób. Przeżył jedynie Harvey Dent.

Iza wytrzeszczyła oczy.

- Jak to możliwe, że akurat on? 

- W jakiś sposób zdążył uciec w ostatniej chwili podczas strzelaniny między nim, Jokerem a ochroniarzami, zanim budynek wyeksplodował. Na razie jest w szoku. Jokerowi chodziło głównie o zabicie jego i sądzę, że na tym nie zaprzestanie. 

- Nieźle...

Iza poszła z powrotem na górę. Zabiła pięćset osób. Bez zastanowienia złapała torbę, po czym zbiegła na dół.

- Idę na spacer do parku!

- Nie wiem, czy powinnaś... - Caro była wyraźnie zaniepokojona. - Co, jeżeli ten psychol cię dopadnie?

- Spokojnie, nie będę się oddalać - Iza szybko zamknęła za sobą drzwi.

Nie obraziłaby się, gdyby ,,ten psychol" ją dopadł.

Skierowała się w stronę parku mieszczącego się nieopodal domu, w którym mieszkała. Ot, kilka ławek, niewielki staw i gęste krzaki. Opustoszałe miejsce, nikomu nie przyszło na myśl, by tu dzisiaj przebywać. Iza natomiast poczuła wyraźną potrzebę wyjścia na spacer, aby przemyśleć kilka rzeczy. Zapaliła papierosa i zaczęła powoli iść żwirową ścieżką.

Zabiła pięćset osób. Niby pod przymusem, ale czy na pewno? Odnosiła wrażenie, że gdyby się sprzeciwiła, Joker nic by jej nie zrobił. Jednak postąpiła po jego myśli. Dlaczego? Chcąc mu zaimponować? I dlaczego nie ma wyrzutów sumienia? Była jedynie sfrustrowana. Sama nie wiedziała, co dzieje się w  jej głowie, dlaczego Joker stał się dla niej taki ważny. Z rozmyślań wyrwał ją znajomy głos.

- O, kogo ja widzę! Iza! Czy dziś też dostanę buziaka? - spytał mężczyzna w fioletowym płaszczu.

 Na twarzy dziewczyny zagościł uśmiech. W mgnieniu oka zapomniała o nurtujących pytaniach. Liczył się tylko Joker. Już miała podbiec do niego z radością, kiedy wpadła na pewien pomysł. W tym momencie odważyła się na coś, na co nigdy wcześniej by się nie zdecydowała.

- Być może. Jeśli zechcesz zagrać w moją grę - powiedziała tajemniczo.

Joker uśmiechnął się.

- Grę, powiadasz... Oczywiście, że się zgadzam! Uwielbiam gry.

- Jest tylko jeden warunek: do wieczora nie wiesz, czego ona dotyczy.

Uniósł brwi, grożąc jej palcem.

- Postępujesz nieuczciwie. Podoba mi się to. Przyjmuję wyzwanie. Co będę miał w zamian?

- W takim razie przyjdź do mnie w nocy. To się okaże - ciągnęła Iza. - Liczę na twoją odwagę.

Joker parsknął śmiechem, pomachał dziewczynie i wyszedł z parku. Iza także postanowiła wrócić do domu. Nie wiedziała, czy klaun ostatecznie przystanie na jej propozycję. Jednak ciekawość zżerała ją do tego stopnia, że była gotowa na wszystko. 

***

Przyspieszam teraz, bo akurat mam trochę wolnego czasu, a potem już nie wiadomo. :)

Who's next, hm?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz