Rozdział trzydziesty trzeci

3.3K 271 7
                                    

Z niechęcią przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Od niedawna większość ubrań zwyczajnie na niej wisiała. Czuła się, jakby zakładała co rusz to inne worki. Nie miała pojęcia, ile dokładnie schudła, ale biorąc pod uwagę ten fakt - niemało.

Od dwóch tygodni nie widziała Jokera. Iza stała się własnym cieniem. Nie jadła praktycznie nic. W ciągu dnia nie wychodziła z pokoju. Potrafiła siedzieć godzinami na łóżku, patrząc się w ścianę. Najwięcej energii wkładała w ,,wyprodukowanie" sztucznego, radosnego tonu głosu podczas rozmów z rodzicami. Amy i Caroline nie zauważały zmiany w jej zachowaniu. Były przyzwyczajone, że Iza dość rzadko wychodziła z pokoju i ceniła sobie prywatność. Dlatego też zapracowana Amy nie zaglądała do niej często, a zdawkowe odpowiedzi udzielane przez Izę w kuchni czy na schodach w zupełności jej wystarczały. Natomiast z Caroline dziewczyna bardzo się nie zaprzyjaźniła. Lubiły się, ale wychodziły razem coraz rzadziej. Caro miała chłopaka oraz własnych znajomych, którzy, choć bardzo mili, sprawiali, że Iza czuła się wśród nich trochę niekomfortowo - prawie każdy miał parę, no i musiała przyznać, że przeważnie rozmawiali na tematy, które zwyczajnie jej nie interesowały.
Tymczasem dziewczyna tak bardzo chciała go spotkać. Na początku. W ciągu kilku pierwszych dni po ich ,,wspólnym pożegnaniu" marzyła tylko o jednej rzeczy. By tu przyszedł. Tak jak kiedyś - wpadł znienacka do mieszkania, zaproponował szaloną jazdę gdzieś do serca Gotham, obmyślanie jakichś ważnych szczegółów akcji czy też po prostu na swój sposób żartował. Później jednak zdała sobie sprawę, że nie jest dla niego nikim ważnym. Powinna dziękować Opatrzności, że uszła z tego z życiem. Niestety silna, wręcz niekiedy dzika potrzeba zobaczenia Jokera, a chociażby nawiązania z nim nici kontaktu, przeważyła. Chciała ostatecznie mieć pewność, że bezpowrotnie zerwał z nią znajomość. Tej nocy zamierzała to sprawdzić. Jeżeli jej się nie uda - trudno.

Ubrała się grubo, zakładając na głowę kaptur od bluzy, a następnie jeszcze kurtki. Znajdowała się w przedpokoju, dochodziła północ. Amy i Caroline (Iza jak zwykle błogosławiła ich twardy, niczym niezmącony sen) spały, nie podejrzewając, że chciała się wymknąć z domu. Kierowała się w stronę kuchni do tylnych drzwi, kiedy przypomniała sobie o pewnej rzeczy, którą kiedyś przypadkiem odkryła. Wróciła do salonu i po cichu otworzyła szufladę pod telewizorem. Wyjęła z niej przedmiot zawinięty w chustkę. Broń. Amy nigdy nie mówiła, że trzyma w domu rewolwer, Iza dowiedziała się o tym przypadkiem, szukając kiedyś zapasowej ładowarki do telefonu. Nie powiedziała, co tam zobaczyła, skoro kobieta nigdy nie wspominała nic na ten temat. Teraz stwierdziła, że może sobie pożyczyć ów przedmiot. Schowała pistolet do kieszeni, po czym wyszła z domu. Lodowate powietrze dmuchnęło jej w twarz. Był początek grudnia, więc temperatura w nocy spadała poniżej zera.

Stanęła na chodniku. W którą stronę się udać? Kręciła się przez chwilę w kółko, aż zdecydowała, że pójdzie w prawo. Minęła kilka przecznic. Chcąc nie chcąc, wspominała swoje spotkania z Jokerem. Widziała miejsca, w których się zatrzymywali, z których wyruszali motocyklem do centrum. Zacisnęła usta. Nie, nie będzie tego dłużej robić, nie warto.

Natrafiła na niewielki bar. Zdziwiła się, bo nigdy wcześniej nie wiedziała o jego istnieniu. Postanowiła wejść, aby pozbierać myśli, a przy okazji wypić grzane piwo. O tak, to jest pomysł.

Otworzyła drzwi. W środku nie siedziało zbyt wiele osób. Panujący wewnątrz półmrok sprawiał, że nie widziała twarzy większości z nich. Sama nie zdjęła nawet kaptura od bluzy, jedynie dość szybkim krokiem podeszła do lady. Zamówiła grzane piwo z sokiem, po czym usiadła na narożnej kanapie. Barman niemalże od razu bez słowa przyniósł dziewczynie napój. Tak jak sądziła większość osób - musiała wyglądać na około pięć lat więcej.

Wypiła łyk. Poczuła ciepło rozchodzące się po całym ciele. Kolejny raz rozejrzała się uważnie. Ku jej zdumieniu, wszystkie spojrzenia skierowane były na nią. Cóż, rzadko się zdarza, że w środku nocy bar na przedmieściach odwiedza samotna młoda dziewczyna.

Jednak wyczuwała, że nie tylko o to chodzi. Zaczęła się zastanawiać, czy nie postąpiła głupio. Oni coś wiedzieli. Udając, że tego nie widzi, piła spokojnie piwo, jednocześnie drugą rękę zaciskając na broni schowanej pod kurtką. Spojrzała na dwóch mężczyzn siedzących przy drzwiach i rozmawiających przyciszonymi głosami. Jeden z nich wydał jej się dziwnie znajomy. Nie mogła w pełni dostrzec jego twarzy, jednak czuła, że nie widzi go po raz pierwszy. Podniosła się z miejsca. Znów poczuła na sobie spojrzenia kilku osób. Odniosła pustą szklankę, po czym skierowała się w stronę wyjścia. Przechodząc obok stolika z dwoma mężczyznami, rzuciła na nich krótkie spojrzenie. Teraz mogła zobaczyć ich twarze. Skamieniała. Jednym z jej obserwatorów był człowiek Jokera! Odwróciła się i zatrzymała przy ich stoliku.

- Przepraszam... Czy możemy porozmawiać? - zwróciła się do znajomego przestępcy.

- Tak? Co jest, maleńka? - wiedziała, że tylko udawał. Tak naprawdę poznał ją od razu.

Nachyliła się w jego stronę.

- Wolałabym na osobności - wskazała na drzwi.

Obydwaj wstali.

- Nie ma takiej możliwości.

Uśmiechnęła się, zdejmując kaptur. Jej ciemnofioletowe włosy zalśniły w świetle czerwonej lampy stojącej przy wyjściu.

- Boicie się mnie? Nalegam. To zajmie jedynie moment, obiecuję.

Mężczyźni popatrzyli na siebie, w końcu człowiek Jokera skinął głową. Wyszedł wraz z Izą na zewnątrz.

- O co chodzi? - spytał, rozglądając się.

- Mam do ciebie prośbę. Czy mógłbyś - tu wyjęła z kieszeni nóż klauna - oddać to Jokerowi? Z pewnością ucieszy się z odzyskania swojej własności. I radzę ci się wywiązać - jeśli oczywiście nie chcesz, aby czasem znalazł się w twojej tchawicy - widząc jego minę, pokręciła głową. - Nie, nie. To tylko i wyłącznie dla twojego dobra, wiesz, jaki jest Joker.

Zaśmiał się.

- Mała, wiem też, czego mogę się po TOBIE spodziewać.

- Zatem nie mów do mnie ,,mała".

Podniósł ręce.

- W porządku. Coś jeszcze przekazać twojemu... To znaczy Jokerowi?

Zmierzyła go lodowatym spojrzeniem.

- Nie trzeba, dzięki.

Odwróciła się na pięcie i odeszła. 

- Do zobaczenia! Do następnego wypadu! - krzyknął za Izą Jason (tak prawdopodobnie go nazywali).

Co za idiota.

Zdziwiła się, że tak gładko jej poszło, miała szczęście - weszła do pierwszego napotkanego baru, spotkała potulnego człowieka Jokera, jak gdyby nigdy nic kazała mu przekazać nóż. I... Nie musiała używać broni. Zastanawiało ją jedynie, dlaczego chciał nazwać Jokera jej ,,facetem", ,,chłopakiem"? Kimś w tym rodzaju. Bo najwidoczniej zamierzał. Oj, dobrze, że tego nie zrobił. Inaczej musiałaby znaleźć innego doręczyciela. A to na pewno nie przyszłoby jej równie łatwo.

Tymczasem Jason z powrotem wszedł do baru. Usiadł obok swojego towarzysza, który miał naprawdę zdziwioną minę.

- Stary, kim była ta laska? W powietrzu czuć jeszcze grozę, jaką wokół siebie rozsiała.

- Wolałbyś nie wiedzieć. Niunia Jokera. Tyle o niej wiem. Na początku obstawialiśmy z Lukiem, ile czasu upłynie, zanim nasz szef ją wypatroszy. Dopóki nie strzeliła mojemu kumplowi w twarz. Uważałbym na nią. Dlatego zgodziłem się przekazać od niej Jokerowi jego własność - wyjął z kieszeni nóż. - Swoją drogą, ciekawe, czemu nie mogła zrobić tego osobiście...

***

Jestem! Jestem z rozdziałem. :D

Who's next, hm?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz