Rozdział trzydziesty drugi

3.2K 274 17
                                    

- Zbyt duże ryzyko, zbyt duże ryzyko... - mamrotał Joker, kręcąc się po pokoju. Udało mu się wykorzystać chwilę, podczas której Amy z Caroline pojechały na zakupy. Iza siedziała na kanapie, przysłuchując się klaunowi. Odwiedził ją, by porozmawiać o morderstwie.

- Mogłeś jej nie zabijać. Wszyscy wiedzą, że to ty.

Spojrzał na Izę z rozbawieniem.

- Tak? A chciałaś, żeby cię zauważyła? Bo mnie było wszystko jedno. Zrobiłem to dla ciebie.

Miał rację.

- Wybacz, to zabrzmiało głupio... Ale co mamy zrobić, żeby mnie z tobą nie nakryli?

- Nie wiem... Nie poradzisz sobie sama. Chyba że... - patrzył przez moment na dziewczynę, nad czymś się zastanawiając - zakończymy to.

Zawał serca. Zerwała się na równe nogi. Podeszła do Jokera najbliżej jak tylko mogła. Na twarzy dziewczyny malowały się panika i przerażenie.

- Co?!

Joker wzruszył ramionami.

- Sama widzisz, że to się staje coraz bardziej niewygodne. Świetnie się razem bawimy, ale I have no other choice, doll - uśmiechnął się, próbując pogłaskać Izę po policzku. Rozwścieczona odepchnęła jego rękę.

- WIĘC PO TYM WSZYSTKIM JESTEM DLA CIEBIE NIEWYGODNA?! PRZYPOMINAM, ŻE TO TY NAJPIERW WYSŁAŁEŚ MI TĘ JEBANĄ RÓŻĘ, TY ZABIERAŁEŚ MNIE NA WYŚMIENITE ,,RANDKI" I PRZEJAŻDŻKI, KAZAŁEŚ MALOWAĆ SIĘ TAK SAMO, ZAPOZNAWAŁEŚ ZE SWOIMI KUMPLAMI, PRZEZ CIEBIE MUSIAŁAM SIĘ TŁUMACZYĆ STAREJ BABIE, WMAWIAĆ JEJ, ŻE ZWARIOWAŁA, KRYŁAM CIĘ PRZED TWOIM UKOCHANYM BATMANEM, A TERAZ NAGLE BOISZ SIĘ, ŻE WPADNIEMY?! - wykrzyczała, rzucając się na Jokera z pięściami. W mgnieniu oka złapał ją za ręce, przytrzymał, blokując cios.

Poczuła ból w zdartym gardle. Iza dyszała ciężko, patrząc na klauna z wściekłością. Nie obchodziło ją, że ktoś mógł usłyszeć jej krzyk. Tymczasem Joker nie odzywał się, obserwując dziewczynę. Na jego ustach błąkał się znikomy uśmieszek.

- ZABIŁAM PONAD PIĘĆSET OSÓB DLA CIEBIE, ROZUMIESZ?! ANI PRZEZ CHWILĘ NIE POMYŚLAŁAM, ŻEBY ZAPROTESTOWAĆ - zaśmiała się ironicznie. - NIE DLATEGO, ŻE BAŁAM SIĘ, ŻE NAJWIĘKSZY PSYCHOL W STANACH MNIE ZABIJE. ROBIŁAM TO, BO CHCIAŁAM! ACH, TAK. JAKO JEDYNA WIDZIAŁAM TWOJĄ NIEWINNĄ BUŹKĘ BEZ TEGO - wskazała na pomalowaną jak zwykle twarz Jokera. Skrzywił się lekko. - OPOWIADAŁEŚ MI O SWOICH PLANACH WOBEC DENTA I RACHEL. PO CO?! PO CO, PYTAM, SKORO PRZEWIDYWAŁEŚ TAKŻE, ŻE Z POWODU PIERWSZEJ LEPSZEJ BŁAHOSTKI, KTÓRA MOGŁA SIĘ PRZYTRAFIĆ O KAŻDEJ PORZE DNIA I NOCY, PO PROSTU MNIE ZOSTAWISZ?! ROZUMIEM, ŻE TO - w szale szarpnęła za rękaw koszulki, rozrywając go i ukazując ranę - TEŻ JUŻ NIEWAŻNE? W PORZĄDKU. ZABIJ MNIE, PROSZĘ. NO, ŚMIAŁO - wyjęła z kieszeni kamizelki Jokera nóż. Próbowała wepchnąć mu go do ręki. - PRZECIEŻ ZA DUŻO WIEM! CHYBA ŻE CIĘ WYRĘCZĘ I SAMA TO ZROBIĘ.

Przyglądał się dziewczynie. Jej wściekłość i nagłe pojawienie się bólu w oczach zaskoczyły go. Widać było, że Izie naprawdę na nim zależało. Nie mógł jednak ryzykować. Jedno morderstwo w okolicy stanowczo wystarczyło. Inaczej dalsze akcje by się nie powiodły. Wyrwał jej nóż z ręki, samemu przy okazji kalecząc dłoń. Najspokojniej w świecie schował go z powrotem do kieszeni, po czym udał się w stronę drzwi. Iza nie była już wściekła, a jedynie bezradna. Nie prosiła o litość, nie. Nie płakała. Nie rzuciła się za nim. Patrzyła tylko na Jokera przeszywającym wzrokiem. Stanął w progu. Odwrócił się. Przytrzymał na chwilę jej spojrzenie. Zdawało mu się, że przez ułamek sekundy zauważył, że spojrzała na niego błagalnie. A może nie? Nie był pewien. Teraz w oczach dziewczyny dostrzegł jedynie pustkę. Pomachał jej, uśmiechnął się, mówiąc:

- Rozchmurz się! Prędzej czy później zrozumiesz, że to nie było dla ciebie nic nadzwyczajnego. Zapomnisz o mnie - wskazał na nią palcem.

- Get the fuck out - wyszeptała, nawet na niego nie patrząc.

Bez słowa weszła na górę. Joker stał jeszcze przez moment przy drzwiach ze zdziwioną miną. W końcu wyszedł.
***
Usiadła na łóżku, wpatrując się tępo w dywan. Serce nadal waliło jej jak oszalałe. Więc to koniec... Czego oczekiwała? Dalszego nieskończenie trwającego (w ich przypadku jak najbardziej przysłowiowego) trzymania się za rączki? Otworzyła szafkę stojącą przy łóżku. Wyjęła z niej nóż Jokera. Przez chwilę obracała go w dłoniach, a następnie otworzyła. Nie, nie zrobi tego. Odrzuciła nóż na najbliższą stertę ubrań. Położyła się. W głowie miała mętlik oraz pustkę zarazem. Już zaczęła odczuwać skutki braku Jokera. Miała wrażenie, że ucieka z niej cała energia. Człowiek, który odkrył przed nią prawdziwą twarz, teraz nie chce jej widzieć. Ale czy on w ogóle ma twarz? Przypomniała sobie uśmieszek, z jakim się w nią wpatrywał, kiedy z wściekłością mówiła mu, co o tym wszystkim myśli. Nie zabił jej. Dlaczego? Dla zabawy. Możliwe, że chciał, aby pomęczyła się sama. Brzmi śmieszniej, nieprawdaż? Jego twarz... A na niej zero uczuć. Zero jakiegokolwiek cienia oznaki, że zależało mu choćby przez chwilę. Ech. To Joker, zapomniała? Więc co w tym dziwnego? Jak w ogóle mogła mu zaufać? Obudź się wreszcie, dziewczyno. Powinnaś mieć setki ludzi na sumieniu. A nie masz. Pozbyła się natrętnej łzy. Prychnęła. Tak, zatem to koniec. Wszystkiego.

***

Przyznam, że trochę mi się smutno zrobiło, pisząc ten rozdział. ;< Na pocieszenie polecam gorąco filmik, bo jest wręcz idealny (cała piosenka, i ogólnie, teledysk odzwierciedlają mojego Jokera w każdym calu)! c:

Who's next, hm?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz