🥀~Rozdział 9~🥀

76 31 4
                                    

🥀~Kłótnia~🥀

Perspektywa Feri

Dzisiaj mieliśmy zadania praktyczne, jak powinno się obchodzić że smokami. Widząc to co się działo, bałam się, naprawdę. Najgorsze było to oczekiwanie, widziałam, że postać, która miała przypominać smoka dobrze wiedziała jak celować, żeby trafić do celu.

Nie miałam pojęcia jak sama dam sobie radę. Wszyscy tutaj wyglądali na pewnych siebie, wychodzili z areny zadowoleni i szczęśliwy.

Kiedy przyszła moja kolej, przełknęłam ślinę, po czym wzięłam toporek i weszłam do środka. W środku panowała kompletna cisza, rozglądałam się co chwilę na boki, ale nie widziałam atrapy smoka.

Niby pilnowali nas nauczyciele, ale to w ogóle mi nie pomagało. Czułam się jakbym czekała na nieuniknione...

Kiedy myślałam, że coś się zepsuło i będę migał wrócić na miejsce, wtedy wszystko się zmieniło. Dostrzegłam metalowego smoka, który wyłonił się i zaczął mnie obserwować.

— Dobry smoczek —wyszeptałam i lekko się uśmiechnęłam, jednak ten przybrał bojową pozę i ruszył do ataku.

Myślałam, że dam sobie radę, wiele razy widziałam jak inni to robią, jednak kiedy ktoś sam musi stawić czoło niebezpieczeństwu, wszystko jest inaczej.

Ruszyłam do ucieczki i miałam nadzieję, że za chwilę ktoś mnie wyciągnie z tej sytuacji, ale się myliłam. Nie dostrzegłam nikogo, jakby wszyscy gdzieś poszli.

Na moje nieszczęście znów się potknęłam, próbowałam wstać lub jakoś się zakryć, ale było już za późno. Atrapa smoka już była blisko, dlatego chwyciłam za jedną z mojej broni i rzuciłam w niego.

Na początku cieszyłam się, że zyskałam czas i miałam nadzieję, że się wyłączy, ale tak się nie stało. Chyba włączył się innych tryb, ponieważ zaczęła zionąć ogniem. Przeraziłam się w tamtym momencie, nie miałam pojęcia co robić. Miałam zamknięte drzwi i już nie miałam, gdzie uciec, ponieważ w pomieszczeniu pojawiły się płomienie.

— Feri! — usłyszałam dobrze znany mi głos, a po paru chwilach pojawił się przede mną brat.

Wszystko działo się szybko, kilka wikingów gasiło pożar, a my wydostaliśmy się na zewnątrz. Cieszyłam się, że byłam już na powietrzu i nie musiałam mierzyć się z tą machiną.

— Co ty sobie myślałaś?! — krzyknął Czkawka, a ja przełknęłam ślinę. — Mogłaś tam zginąć. To było proste zadanie, trzeba było tylko wyłączyć tą machinę.

— Ja przepraszam, po prostu rzuciłam w niego tym co miałam. Nie sądziłam, że coś mu się przełączy. Ja się boję po prostu. Nie znoszę jak jestem zamknięta...

— Miałem nadzieję, że ta szkoła choć trochę ci pomoże, ale teraz, po tym wszystkim wątpię. Zawiodłem się na tobie. Dlaczego nie możesz choć spróbować przezwyciężyć tego strachu?

— Bo to siedzi we mnie, taka już jestem. Staram się ile mogę, ale to mi nie wychodzi..

— Mam już dość, Feri. Najlepiej będzie jak pójdziesz do domu i w im zostaniesz. Nie dziwisz się dlaczego rola kobiety jest czasami zajmowanie się domem? To ja Ci powiem, żeby takie dziewczyny jak ty nie robiły zniszczeń! Jak mogłaś sądzić, że chcesz być podróżniczką! Do niczego się nie nadajesz! — po tych słowach odszedł, a ja zamknęłam oczy.

Czułam jak łzy zaczynają mi napływać do oczu. Może miał rację? Może moją rolą było siedzenie w domu..?

Już za niedługo mogłam się dowiedzieć o tym, ale najgorsze było to, że wrogowie już nie śpią...

***************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐓𝐫𝐳𝐞𝐩𝐨𝐭 𝐬𝐤𝐫𝐳𝐲𝐝𝐞ł"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz