🥀~Rozdział 13~🥀

71 30 2
                                    

🥀~Kłopoty~🥀

Perspektywa Czkawki

Nigdy nie pomyślał, że możemy dożyć tak ciężkich czasów. Myślałem, że już niczego niezwykłego nie możemy się spodziewać.

Czułem, że to może mieć związek z prastarymi smokami. Zaczęło się od ziemi, miałem naprawdę źle przeczucia, że za tym pójdą pozostałe żywioły. Powinniśmy się przemieścić się w bezpieczne miejsce, jednak nie mogliśmy iść w góry, a tym bardziej na plażę. Byliśmy odcięci.

Spojrzałem na Szczerbatka, który spoglądał na mapy, tak jak ja. Chociaż było mi głupio o to prosić, musiałem się spytać czy udzieliłby nam schronienia w jego świecie... Ale wtedy zakłócilibyśmy równowagę. Westchnąłem, jednak zostało jedno wyjście.

— Szczerbatka, muszę ciebie prosić o pomoc. Czy pomógłbyś mi przetransportować wikingów do starego Berg? — zapytałem.

Smok kiwnął głową, a ja odetchnąłem z ulgą. Przynajmniej mogłem zapewnić ludziom bezpieczeństwo.

Wyszedłem na znów na środek i spojrzałem na wikingów, którzy zaczęli się powoli gromadzić.

— Postanowiłem, że wyruszymy do starego Berg, może to nic nie da, ale warto spróbować. Czuję, że ma to związek z prastarymi smokami i żywiołami. Obawiam się, że teraz może przyjść kolej na morze i tak z kolejnymi. Smoki przeniosą nas tam, proszę, żebyście zabrali same najpotrzebniejsze rzeczy — wyznałem.

— A dlaczego nie możemy lecieć do świata smoków? — zapytał ktoś z tłumów, a ja się skrzywiłem.

— Niepoto daliśmy wolność tym stworzeniom, żeby przyjmowały na siebie nasze kłopoty. To ich świat zamieszkują tam same dzikie gatunki i niech tak już zostanie — powiedziałem.

Widziałem, że nie wszyscy cieszą się z takiego obrotu sytuacji, jednak nic nie mogłem na to poradzić.

Wszystko zaczyna się zmieniać, powstają nowe światy, nowe plemiona, czy to dobrze? Nie mnie oceniać, dla mnie najważniejszy był mój lud. Chciałem zapewnić im bezpieczeństwo, jednak czy będę w stanie? Wiele razy mówiłem sobie co by na moim zrobił mój tata. Był naprawdę wielkim wodzem, dzięki niemu Berg było świetnością, czasami się zastanawiam czy tego nie zepsułem.

— Dziękuję mordko, a teraz leć — wyszeptałem, jednak Szczerbatek kiwnął głową, po czym kazał mi spojrzeć w lewo.

Podążyłem za nim wzrokiem i dostrzegłem smoki, które zaczęły lądować. Przywitałem z Białą Furią, która się ukłoniła. Cieszę się, że mój przyjaciel nie był sam...

Pamiętam, jak dopiero go nieszczęśliwe postrzeliłem, chociaż teraz mógł w końcu sam latać. Nie mogłem jeszcze uwierzyć, w tym dobrym znaczeniu, że miał własne dzieci. Uśmiechnąłem się po czym sam zacząłem pomagać Astrid.

— Myślisz, że to wszystko mienie? —zapytała, a ja nie miałem pojęcia co jej odpowiedzieć.

— Miejmy taką nadzieję — wyszeptałem. Teraz wszystko mogło być możliwe.

Przyszłość była jeszcze bardziej nie pewna...

Nie miałem pojęcia jak to wszystko się skończy, ale jedna osoba mogła nas ocalić...

****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐓𝐫𝐳𝐞𝐩𝐨𝐭 𝐬𝐤𝐫𝐳𝐲𝐝𝐞ł"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz