🥀~Rozdział 10~🥀

74 29 4
                                    

🥀~Szczerbatek~🥀

Perspektywa Czkawki

Miałem naprawdę ciężki dzień, Eret doniósł mi, że wczoraj kręcił się niedaleko nas nieznany okręt. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że na maszcie miał narysowany miecz i ogień wokół niego. Czułem, że to nie tylko turyści, próbowałem znaleźć taki symbol w księgach, ale nigdzie go nie dostrzegłem.

Może nie powinienem tak zareagować na Feri, ale już powoli to wszystko zaczynało mnie przerastać. Sam byłem w podobnej sytuacji, przypomniał mi się ten gdzie, kiedy musiałem zabić smoka. Gdyby nie Szczerbatek, kto wie czy nadal tutaj bym był. Widząc wczoraj swoją siostrę przypomniało mi się jak byłem postrzegany przez innych.

Syn Stoika Ważkiego, jest jeszcze gorszy niż poprzedni. Ciekawe jak on będzie rządził, czy nie wystraszy się swojego cienia...
To kilka wyzwisk, teraz z satysfakcją spoglądam na tych wszystkich co we mnie wątpili.

— Nie uważasz, że trochę przeginasz? — zapytała moja mama, kiedy myślałem nad problemami.

— Wiem, nie powinienem tego łowić, po prostu.. Zaczyna mnie to przerastać. Chciałbym choć na chwilę od tego uciec. Ciągle coś się dzieje. Chciałbym choć na chwilę zająć się tylko rodziną, nie myśleć o tym wszystkim — westchnąłem.

— Bycie widzem wcale nie jest takie proste. Twój ojciec też nie miał łatwo. Przed każdym z nas jest wyzwanie. Nie możesz jednak na innych się wyżywać. Wiesz bardzo dobrze jaką jest, Feri.

— Wiem, porozmawiam z nią — wyznałem. — Ty również nie wiesz co to może być za statek?

Valka spojrzała przez moje ramię na rysunek z jednego wikingów i lekko się skrzywiła.

— Kiedyś widziałam ten okręt, byli na nim chorzy wikingowie, jakby ktoś specjalnie ich zostawił. Były na nim również fragmenty smoczych kości. Nie wiem co się stało, ale wiem jednak, że to nie będą sprzymierzeńcy.

— Na pewno, jednak zastanawia mnie to, że dopiero teraz się pojawili, musi być za tym grubsza historia i..

Nie dokończyłem, ponieważ nagle było słychać krzyki, spojrzałem na mamę, po czym wybiegłem że swojego domu. Na początku nie miałem pojęcia o co chodzi, jednak gdy zobaczyłem bardzo dobrze znaną mi mordę, uśmiechnąłem się szeroko.

— Szczerbatek! — zawołałem, kiedy wylądował. — Co? Ogon ci jeszcze nie odleciał? — zaśmiałem się i przytuliłem się do stworzenia. Brakowało mi go, nie mogłem uwierzyć, że tutaj był.

Nie zmienił się, tak jak go zapamiętałem, takim pozostał. Dostrzegłem kilka ran po pazurach, co mnie zmartwiło. Na szczęście wyglądały na niegroźne, z czego się cieszyłem.

Jednak wszystko się zmieniło, kiedy dostrzegłem jego minę i dziwny błysk w oczach.

To był dopiero początek kłopotów, najgorsze miało za chwilę nadejść...

***************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy
Bardzo bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐓𝐫𝐳𝐞𝐩𝐨𝐭 𝐬𝐤𝐫𝐳𝐲𝐝𝐞ł"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz