Rozdział 1

688 32 63
                                    



Ciepły wiatr powiewał delikatnie moją twarz, uwielbiałem takie wieczory, a raczej noce... Jest pierwsza, a ja sobie siedzę na wygodnym fotelu ogrodowym, na balkonie paląc blanta. Uczucie bycia na haju pomagało mi ze stresem, stresem związanym z jutrzejszym początkiem roku szkolnego. Ostatni rok męczarni z moją klasą, pewnie większość by się smuciła i próbowała jak najlepiej wykorzystać ostatnie chwile razem. Lecz, ja nie mam powodu do takiego myślenia.

Byłem tak zwanym przegrywem, lub kozłem ofiarnym, jak kto woli.  Wyżywanie się na mnie było normą, przywykłem do tego. Oczywiście nikt o tym nie wie, no bo po co? Tylko pogorszą sprawę. Nie mam znajomych, no może oprócz jednego, ale on nie chodzi do tej samej szkoły. Uczy się zdalnie. Poznałem go przez internet i widzimy się raz na tydzień, co może być śmieszne, bo nawet niewiem jak ma na imię. Powiedział, że woli bym się do niego zwracał „Q" bardzo go lubiłem, raczej z wzajemnością.

Oby dwoje interesujemy się fotografią, gdy do niego przychodzę lubimy zapalić sobie  marihuanę by oczyścić umysł. Wtedy rozmawiamy o byle gównie, śmiejąc się. Nikt nie wie, że się znamy, Q jest trochę jak mój pamiętnik. Zwierzam się mu z moich problemów, lecz on i tak nic z tym nie robi tylko zapisuje je w pamięci.

Dopalając już resztki blanta wstałem wyłączając muzykę która cicho leciała, był to kawałek The Neighbourhood „Blue" położyłem się do łóżka, trawa mi się kończy. Q pomaga mi z jej załatwieniem, nawet się pytał czy bym nie chciał jej sprzedawać, lecz odmówiłem. Pewnie sobie pomyślicie, że jestem kolejnym nastolatkiem który wychowuje się w patologicznej rodzinie, ledwo co uchodząc z tego życiem ćpunem. No cóż, moja rodzina jest idealna, czasami aż zbyt. Mam wrażenie, że do niej nie pasuje.

Tata ma bardzo dobrze płatną prace, mama nie jest kurą domową a pracuje w biurze. Mieszkamy w średniej wielkości domku z ogrodem, w cichej i bezpiecznej okolicy. Natomiast ja i moja siostra mamy wystarczające stopnie by przechodzić do następnych klas, co robi ze mnie trochę nerda. Mimo iż jesteśmy w tej samej szkole, Drista (moja siostra) jest w innej części budynku, z czego się w sumie cieszę. Nie chce by widziała co ludzie potrafią zrobić drugiemu człowiekowi, nie chce by widziała mnie słabego. Jako starszy brat chcę ją chronić, lecz kto ochroni mnie?

Kto ochroni mnie przed tymi jebanymi gwiazdkami? Ich grupka składała się z pięciu osób, zaczynajac od William'a Golda. Mam metr dziewięćdziesiąt jeden a ten typek jest ode mnie wciąż wyższy, lubi grać na gitarze przez co laski na niego lecą. Kolejny w kolejce to Nick, typowy niski kurdupel który się pruje do każdego i lubi zaczynać bójki. Następnie mamy Techno, w sumie niewiem skąd taka ksywka ale nie wnikam. Chłopak z różowymi włosami który jest groźny i jednocześnie „liderem" ich bandy. Chyba każdy w swojej grupce znajomych ma kogoś kogo się nazywa po nazwisku, tutaj był to Jacobs. Karl Jacobs, nie będę ukrywał, ma bardzo ładny styl, chciałbym mu zrobić pare fotek ale patrząc z kim się zadaje, mogę sobie tylko pomarzyć.

Ostatnia osoba to jebany George Davidson, lubił mi dawać małe pstryczki w nos. Lecz był najmilszy z nich wszystkich, tak jak nie ukrywałem mojej opinii o Jacobs'ie tak nie mogę zaprzeczyć iż George miał bardzo ładną urodę. Niestety nie tylko ja to zauważyłem, większość dziewczyn także tak uważa. Tak samo większość z nim spała, z resztą jak z całą tą bandą.

Czasami sobie wyobrażałem, jak to wygląda. Znaczy, nie zrozumcie mnie źle! Po za tym chyba każdy już o tym myślał, jak wyglądają osoby z naszej klasy gdy uprawiają seks. Albo gdy nauczycielka zajdzie w ciąże, odrazu w mojej głowie mam obraz co musiała zrobić by w nią zajść. Chcąc czy nie chcąc jest to automatyczne, lecz George? Ten niski brunet posuwa jakąś blondyne jednego dnia, a drugiego ma już inną. Może to was zdziwić lecz czasami wyobrażałem sobie, że to ja jestem jedną z tych dziewczyn.

Mimo, że każdy wie, że po jednej nocy nie będzie z tego nic więcej one i tak to robią. Też bym chciał zostać jego zabawką, nawet na te pare minut. By sprawił, że czuje się ważny. Dobra może trochę za daleko to idzie, jestem z nim w tej samej klasie od 2 lat. Przeprowadził się tutaj z Anglii, a jego akcent urzekł grupkę gwiazdeczek. Podobał mi się, lecz tego nikomu nie powiedziałem, nawet Q.

Wiem, że miałbym wtedy przejebane. Wystarczy mi znęcanie się bez powodu, gdyby się dowiedzieli iż uważam George'a za ideał z którym chciałbym spędzić noc lub dwie, to bym nie przeżył. Niewiem czy to zdanie jest dosłowne czy nie, ilość siniaków na moim ciele przez to, że mnie walną na przerwie „niechcący" czy pobiją w szatni „dla zabawy" mnie przeraża. W te wakacje siedziałem w domu, wieczorami paliłem jakieś używki. Czasem u Q a czasem sam tak jak dzisiaj, nie jestem uzależniony. Po prostu, lubię czasami odpłynąć nie zamartwiając się przeszłością czy przyszłością.

Dobra, muszę się położyć spać. Jutro rozpoczęcie, rozpoczęcie ostatniego roku w piekle. Z resztą, jak większość mojego życia, więc.. witam w nim. Życiu Claytona Palmer.

- - - - - - -
840 słów

Witam w nowej książce! Jeżeli spodobał wam się pierwszy rozdział, wyczekujące następnych które za niedługo zostaną wstawione.

Książka będzie miała vibe wakacyjny, ale i także trochę mroczny.

Pijcie dużo wody/soku <3

~Laura

More Than Enough // DreamNotFoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz