Toya zakrył usta dłonią, czując, że nadchodzi nieco dłuższe ziewnięcie. Mijający go uczniowie, najwyraźniej wychodzili z wielkiej sali, do której on sam dopiero co szedł. Południe zbliżało się ku końcowi, a co za tym idzie, pora obiadowa również. Choć dla niego było to właściwie śniadanie.
Dzięki lekcjom, które dzisiejszego dnia zaczynały się po południu, mógł pospać trochę dłużej, jednak taka okazja przeszła mu koło nosa. Wczorajszy wieczór, a także poranek, spędził w łazience przy miksturze, która dotrwała do następnego etapu, nad którym musiał czuwać. Właśnie przez to zdołał się położyć dopiero, gdy słońce świeciło już wysoko na niebie. Ziewał dosłownie co kilka minut, oczy mu się kleiły, a ciało zdawało się być bardziej zmęczone niż jego podświadomość.
Na szczęście wzrok jeszcze mu nie szwankował, dzięki czemu zdołał uniknąć niepotrzebnego zderzenia. Widząc ruch zza wejścia do wielkiej sali, zatrzymał się powoli, dzięki czemu osoba która z niej wyszła, zrobiła to samo, z większą dawką energii. Jak się po chwili okazało, był to znajomy Gryfon, i najwyraźniej go szukał, bo gdy tylko go zobaczył, ożywił się na twarzy.
— O, tu jesteś — Zaczął z ulgą, lecz zacisnął usta, gdy dotarło do niego, jak ubrany był Ślizgon. Westchnął bez siły. — Włosów i skarpetek nie skomentuję, ale przynajmniej mógłbyś wciągnąć tę koszulę.
Toya mógł odpowiedzieć jedynie westchnieniem. Wyciągając dłonie z kieszeni spodni, wolnym ruchem zaczął poprawiać swój ubiór, jak za karę. Keigo, przyglądając mu się w międzyczasie, zauważył cienie pod jego oczami, oraz wyraz twarzy, który mówił sam za siebie, że nie zdołał się wyspać.
— Czy ty w ogóle spałeś? — Spytał, przechylając lekko głowę. Brunet mruknął coś o kociołku, przeczesując dłonią włosy. Chłopak spojrzał na niego z zaskoczeniem. — Mówiłem, żebyś mi mówił gdy będziesz potrzebował pomocy. Siedzimy w tym razem.
Rzucił nieco gniewniej, lecz w środku był zły na siebie, że w czasie gdy Toya pracował, on smacznie spał.
— Nie znasz się na miksturach, pomieszałbyś składniki i kolejność mieszania. Najgorsze już za nami — Wzruszył ramionami chłopak, jakby to było jedno wielkie nic. Keigo jednak miał inne zdanie.
— Jasne — Powiedział ciszej. Nie chciał się już o to wykłócać, zresztą całą wypowiedź Ślizgona można było przetłumaczyć dosłownie, jako iż był bezużyteczny.
Toya spojrzał smutno na swoje skarpetki, a przynajmniej tak to wyglądało ze strony blondyna.
— Co z nimi? — Podciągnął nieco nogawki, by móc im się przyjrzeć. W końcu mógł zrozumieć o co chodzi. Jedna z nich była cała czarna, zaś druga zielona w srebrne paski. Keigo spojrzał na nie i jedynie pokiwał głową. — Taka teraz moda.
Skwitował brunet, opuszczając nogawki. W tej sprawie, Kei także nie zamierzał się wykłócać.
— Ta, chciałeś coś? — Przypomniał sobie chłopak, na co Gryfon ponownie się ożywił.
— A, tak — Sięgnął do swej torby, zaczynając w niej czegoś szukać. — Zdobyłem składnik o którym mówiłeś.
Sprostował, na co Todoroki, chyba pierwszy raz tego dnia, otworzył szerzej oczy. W pierwszej chwili mu nie uwierzył, lecz gdy po chwili ujrzał tę roślinę, zacisnął usta, by ukryć swoje zaskoczenie.
— Przecież to rośnie w zakazanym lesie — Wziął do ręki mały kwiatek, o czerwono złotych płatkach. Keigo pokiwał dumnie głową.
— Tak, już tam byłem — Wzruszył ramionami, jak gdyby nigdy nic. — Miałeś tam iść dziś w nocy, prawda? Będziesz mógł się wyspać. Porządnie.
Uśmiechnął się delikatnie, wpatrując się w trzymany przez Ślizgona kwiat. Mimo wszystko, wewnątrz czuł coś w rodzaju dumy. W końcu mógł się na coś przydać. Toya podrapał się po karku, nie wiedząc co powiedzieć. Najwyraźniej ten Gryfon także potrafił łamać zasady.
— Słuchaj... — Nagły wybuch z wielkiej sali, odwrócił ich uwagę, tym samym nie pozwalając mu dokończyć. Choć właściwe zacząć wypowiedzi.
Obaj spojrzeli w stronę drzwi, zza których słychać było krzyk i śmiech jednocześnie. Jednak nim zdołali wydusić z siebie choćby słowo, z sali wyszedł Tenko, który od razu zauważył ich dwójkę.
— O, wstałeś wreszcie — Mruknął, podchodząc. Wyglądał jakby cały ten wybuch miał gdzieś.
— Ta, łatwo nie było — Skinął głową Toya, chowając kwiatek do torby, przed wzrokiem przyjaciela. — A to...?
Wskazał drzwi znajdujące się za jego plecami, tym samym domagając się odpowiedzi, na które Keigo również chciał poznać odpowiedź.
— Ten wybuchowy kretyn z jego domu — Spojrzał od niechcenia na Keigo, który oczywiście odpowiedział mu tym samym. — Zrobił coś z miską jakiegoś brokuła.
Wzruszył ramionami. Takami od razu zorientował się o kogo chodzi.
— Ta, to ja już pójdę — Odruchowo poprawił torbę na ramieniu. Wiedział, że nic tu po nim, zwłaszcza w obecności drugiego Ślizgona, który pałał do niego jedynie niechęcią.
— Kto pytał? — Prychnął Tenko, spoglądając na niego z uniesioną brwią. Chłopak westchnął cicho.
— Cześć — Powiedział, spoglądając w stronę Toyi, który odpowiedział jedynie kiwnięciem głowy. Zaciskając dłoń na pasku od torby, minął ich, ruszając w stronę sali, w której mieli rozpocząć dzisiejsze zajęcia.
Tenko przyglądał mu się chwilę, aż w końcu wrócił spojrzeniem do przyjaciela.
— Zadajesz się z nim?
— Nie — Zaprzeczył natychmiast brunet, wywracając oczami. — Po prostu gadaliśmy.
— Gadaliście o czym? — Prychnął z rozbawieniem Ślizgon, na co ten drugi jedynie się uśmiechnął.
— Ktoś tu jest zazdrosny — Objął teatralnie Tenko, co robił wiedząc, jak bardzo tego nie lubi. — Wybacz mi kochanie, nie chciałem sprawić, że poczujesz się zdradzony. To się nie powtórzy...
Mimo sytuacji, nadal brzmiał i wyglądał sennie, przez co Tenko postanowił mu już dzisiaj odpuścić. Odpychając go od siebie, pokręcił jedynie głową.
— Ogarnij się. Zrywamy się z lekcji? — Uniósł brew, widząc stan chłopaka. Wiedział, że dzięki jego niewyspaniu, miał większe szanse na to, że się zgodzi. Brunet westchnął cicho, spuszczając na moment wzrok i jednocześnie myśląc nad tą propozycją. Zauważając w torbie kwiatek, który niebawem będzie musiał dodać do wywaru zacisnął usta, przypominając sobie słowa blondyna. Nie wiedząc dlaczego, zrobiło mu się nagle głupio. Westchnął.
— Spasuje, położę się później — Powiedział pewnie, ruszając do wielkiej sali. Jego przyjaciel podążył jedynie za nim wzrokiem, w ogóle go nie poznając.
— Jasne, jak chcesz. Będę w klasie — Wzruszył ramionami, ruszając w tamtą stronę. W głowie cały czas miał obraz przyjaciela, rozmawiającego z Gryfonem. Miał tylko jedno pytanie. Co ich łączyło? Oczywiście nie uwierzył chłopakowi, który jeszcze nigdy nie rozmawiał normalnie z kimś spoza Ślizgonów. Coś musiało być na rzeczy, tym bardziej, że był on jednym z najlepszych przykładów osób, z domu węża.
— Jasne — Westchnął Toya, wchodząc na salę pełną jedzenia, ale też innych ludzi.

CZYTASZ
✏︎ 𝚑𝚘𝚐𝚠𝚊𝚛𝚝 || 𝚑𝚘𝚝𝚠𝚒𝚗𝚐𝚜
ФанфикCo mogło sprawić, że członkowie dwóch, rywalizujących ze sobą domów, są w stanie spojrzeć na siebie bez widocznej na co dzień nienawiści?