Ch. 14

266 40 8
                                    

Chłopak naciągnął na szyję szal w barwach swojego domu, po czym ponownie skupił wzrok przed sobą, na rozciągającym się zewsząd płaskim terenie, otoczonym drewnianymi konstrukcjami, które podczas meczu, po brzegi zapełniały się tłumem ludzi. Aktualnie znajdowało się tam parę osób, które mógłby policzyć na palcach jednej ręki. Nieliczni przychodzili tu w wolnym czasie, by móc popatrzeć na drużynę, nawet podczas treningu. Keigo żałował, że nie mógł w nim teraz uczestniczyć. 

— Co to za mina? — Rzuciła jego przyjaciółka z drużyny, idąca obok. Wraz z energicznym pytaniem, klepnęła go po plecach, jak to miała w zwyczaju, trochę mocniej, przez co chłopak skrzywił się na twarzy, zaskoczony.

— Nic takiego — Uśmiechnął się lekko blondyn, w myślach sam sobie zaprzeczając. — Zamyśliłem się.

Akurat to było prawdą. Jego myśli niemal  nieustannie krążyły wokół drużyny. Chciał wrócić, jakże mogłoby być inaczej? Jednak najbardziej martwił go przyszły mecz. Nie uczestniczył w przygotowaniach, bo większość wolnego czasu spędzał z Todoroki'm. Mimo to, tak naprawdę nie potrzebował zapewnienia, że jego drużyna świetnie sobie poradzi. W tym momencie bał się o siebie, że być może nie zdąży do nich dołączyć. Akurat ta kwestia stała pod wielkim znakiem zapytania.

— Nie myśl za dużo, bo cię rozboli głowa. Lepiej rozsiądź się wygodnie i podziwiaj przyszłą drużynę zwycięzców! — Odparła wesoło dziewczyna, wskakując na miotłę, którą trzymała do tej pory, po czym szybko wzbiła się w powietrze i pofrunęła w stronę reszty członków zespołu. Keigo pozwolił sobie jedynie na delikatny uśmiech, tuż po którym ruszył na swoją nową pozycję. Trybuny.

Gdy znalazł się już na górze, mógł śmiało stwierdzić, że czuł się tam nieswojo, mimo iż znajdował się na tej samej wysokości, co aktualnie koledzy z drużyny. Wszyscy zebrali się w okręgu na miotłach, słuchając tego co miała do powiedzenia białowłosa dziewczyna. Nie był w stanie usłyszeć z tej odległości jej słów, ale najwyraźniej przekazywała jego własne instrukcje, bo po chwili po okolicy rozniósł się wesoły okrzyk, tuż po którym każdy zajął swoją pozycję. Chłopak po raz kolejny tego dnia, uśmiechnął się. Może nie mógł z nimi trenować, ale wciąż pozostawał kapitanem drużyny. Pomoc i wskazówki jak najbardziej wchodziły w grę.

Każdy z osobna dawał z siebie jak najwięcej, a już w szczególności było to widać po Bakugo, który może i trochę zapomniał, że to jedynie trening, jednak twarda ręka Rumi zaraz przywróciła go na ziemię. Oglądając ich wszystkich, Keigo coraz bardziej trwał w przekonaniu, iż nie ma się o co martwić. Chyba że o siebie samego.

Przez tą małą myśl, od razu pojawiło się tysiąc kolejnych, dotyczących nadal nierozwiązanej sprawy. Znowu obawy i tym podobne, przejęły jego głowę. Zaciskając usta, sięgnął do torby, by wyjąć z niej podręcznik. Może przestanie o tym myśleć, gdy zacznie uczyć się do sprawdzianu, który był zapowiedziany na piątek. Jeszcze ani razu nie miał okazji porządnie posiedzieć nad materiałem. Zbyt wiele się działo.

Jednak zamiast podręczniku, jego ręka odszukała coś innego, co po wyjęciu z torby, okazało się czarną książka, bez zdobień czy choćby słów. Chłopak westchnął, wpatrując się w zakładnika w postaci notesu, należącego do Toyi. Czuł, że mógłby mu go oddać już teraz. Widział zaangażowanie chłopaka i wiedział, że nie zostawiłby go teraz na lodzie. Może i Todoroki aż tak tego nie pokazywał, ale mu też zależało na tej sprawie. 

Był inny, o wiele inny. Posiadał własny sposób bycia, który początkowo nie przypadł Takami'emu do gustu, lecz z czasem, który razem spędzali, zdołał się przekonać, że tak naprawdę Ślizgon był dobrą osobą. Teraz mógł to śmiało przyznać. Bywał wredny, owszem, ale blondyn zdążył zauważyć, że tak naprawdę jego odzywki nie miały na celu go zranić. W jego głowie pojawiła się myśl, że być może chłopak zdołał go polubić, bo jak się nad tym zastanowić, to on lubił czas który razem spędzali. Dzięki niemu poznał tyle zakątków szkoły, o których wcześniej nie miał pojęcia. Zaczął interesować się eliksirami, których wcześniej nienawidził. Za każdym razem gdy brunet zamierzał użyć jakiegoś nowego (dla Keigo), Gryfon przyglądał się temu z nieukrywaną ciekawością.

Dzięki Toyi, zmieniło się jego samo wyobrażenie o Ślizgonach. Niejednokrotnie trafiał na niego w momencie, gdy przebywał razem ze swoim przyjacielem, który w przeciwieństwie do Todoroki'ego, nie był dla niego ani trochę miły. Mimo to, widząc ich razem, uśmiech sam cisnął mu się na usta, gdy niczego nieświadomi, śmiali się i żartowali, wyglądając przy tym na zwyczajnych uczniów. Bo nimi właśnie byli, pomyślał Keigo.

Prostując się, rozejrzał się dookoła, lecz nigdzie nie dostrzegł znajomej czarnej czupryny, a jeśli już, to był to ktoś inny. Miał ochotę wywrócić oczami. Przecież to było ostatnie miejsce w Hogwarcie, gdzie mógłby go spotkać. Toya sam powiedział, i to kilka razy, że Quidditch to dla niego strata czasu. Jego spojrzenie powędrowało w stronę zamku. To właśnie tam najpewniej się teraz znajdował.

Otworzył notatnik, zatrzymując się na stronie, która jako pierwsza wywarła w nim to wrażenie, które towarzyszyło mu aż do dziś. Uśmiechnął się delikatnie, gdy mały smok zwrócił łeb ku niemu, przyglądając mu się nieufnie. W tym momencie przestał żałować, że nadal nie oddał mu notesu. Zrobi to po sprawie, dotrzyma słowa, lecz na razie nacieszy oczy.

Patrząc w ciemne ślepia stworzenia, miał ochotę spytać jego właściciela, czy kiedykolwiek widział smoka.

Nawet się nie zorientował, że od jakiegoś czasu, jego myśli krążyły wokół Ślizgona.

✏︎ 𝚑𝚘𝚐𝚠𝚊𝚛𝚝 || 𝚑𝚘𝚝𝚠𝚒𝚗𝚐𝚜 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz